Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2013, 19:34   #21
Kitsu
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Nemet denerwowała się przed rozmową z Corwinem. Mało się odzywała i unikała jego badawczego i wyczekującego spojrzenia, jednak ilość wypitego piwa zrobiła swoje i w końcu dziewczyna musiała odejść od bezpiecznego towarzystwa innych przy stole. Gdy wychodziła z łazienki rycerz już na nią czekał.
- Moglibyśmy porozmawiać. Obiecałaś mi to. Wynająłem jeden z pokoi na górze. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Dobrze. - rudowłosa cicho westchnęła i ruszyła w kierunku schodów.
Rycerz wskazał jej drugie drzwi po prawej, które zaczął otwierać żelaznym kluczem. Po ich otwarciu przepuścił ją przodem, po czym sam wszedł i od wewnątrz ponownie przekręcił klucz w zamku. Pomieszczenie było skromnie urządzone, ale czyste. Na łóżku leżał siennik, obok na niewielkim stoliku stała oliwna lampka, którą udało mu się zapalić. Dalej była niewielka szafa oraz wieszak na płaszcze, kurtki i peleryny. Dziewczyna usiadła na łóżku i wskazała mu miejsce obok siebie. Chłopak przez moment wahał się czy ma usiąść, ale koniec końców zajął miejsce obok Nemet.
- Dlaczego? Miałeś zapewnioną posadę w Straży Miejskiej, a ty mimo wszystko postanowiłeś wyjechać na wojnę. Dlaczego? - w jej głosie było słychać zarówno złość jak i ból.
- Musiałem to zrobić, może tego nie rozumiesz, ale po prostu musiałem. Nie jestem typem człowieka, który siedzi bezczynnie. Nie po to zostałem rycerzem, żeby siedzieć na tyłku i odwalać papierkową robotę w Straży.
Mówiąc to wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju w tą i z powrotem.
- Ty nie wiesz jak to jest. Musiałem się przekonać czy dokonałem właściwego wyboru, a najlepszym na to sposobem było sprawdzenie się w boju. Teraz już wiem, że to moje przeznaczenie. Sir Canoc organizuję kolejną wyprawę, tym razem na wschód i chce żebym na nią jechał, a ja czuję, że powinienem na nią jechać. Przykro mi, że tek wyszło, ale to moje zajęcie. W tym czuję się naprawdę dobry. Nie mógłbym żyć inaczej.
- Martwiłam się o Ciebie. Przez cały ten czas tak bardzo martwiłam się o Ciebie. Nie mogłam spojrzeć nikomu w mieście w prosto w oczy, bo wyglądało to tak jak byś to ty mnie zostawił, a ja tak bardzo się bałam, że zginiesz. Gdzieś tam, sam, w ciemności. Musiałam wyjechać. Nie mogłam dłużej wytrzymać tych spojrzeń obgadujących mnie za moimi plecami.
- Przepraszam, nie wiedziałem jaki to miało wpływ na Ciebie, ale musisz zrozumieć dlaczego podjąłem właśnie taka, a nie inną decyzję.
Corwin ponownie usiadł na łóżku i ujął dłoń dziewczyny.
- To było dla mnie naprawdę ważne. - mówiąc to starał się patrzeć jej prosto w oczy, lecz ona odwróciła wzrok.
- A ja już nie jestem taka, jak przed twoim wyjazdem. Zmieniłam się.
- Ale ja nadal Cię kocham niezależnie od tego jak bardzo się zmieniłaś. Gdzieś tam głęboko nadal jesteś tą łagodną i wesołą Nemet. Roztańczoną i rozśpiewaną dziewczyną, która potrafiła poprawić mi humor w każdej sytuacji.
- Nie, to już nie ja. - dziewczyna starała wstać, ale mocny uścisk rycerza spowodował, że wylądowała u niego na kolanach.
- To nadal ty. - teraz rycerz całkowicie obejmował już dziewczynę uniemożliwiając jej ucieczkę.
- Nie to nie ja. - Nemet jeszcze przez chwilę starała się wyrwać, ale on tylko mocniej przytulił ją do swojej piersi. W końcu dziewczyna przestała walczyć, a po jej twarzy popłynęły gorące łzy mocząc jego koszulę.
Corwin mocniej przytulił ukochaną pozwalając się jej wypłakać. Jedną ręką gładził ją po głowie, drugą po plecach.
- Już, już, przepraszam, ale nie było innego wyjścia.
Ta dwójka nie wróciła już na dół do reszty towarzyszy, która bawiła się dalej na głównej sali karczmy.
 
__________________
Kto kocha, ten czuć powinien i przeczuwać, a kto nie odgadnie serca kobiety, ten go nie wart.
Kitsu jest offline