Ręka bolała jak cholera, a fakt, że
Wookie miotał nim jak szmacianą lalką wcale nie pomagał. Dlatego też w pierwszym momencie gdy futrzasty kazał mu odwołać myśliwiec chciał wrzeszczeć tylko:
"Zabij ich mała - zmieć hangar z powierzchni planety. ZABIJ!"
Ale jego emocje zawsze mu szkodziły. Dlatego postanowił chociaż sekundę pomyśleć. Przy okazji zauważył jak niebieska Twilekanka biegnie do zaparkowanego śmigacza...
doznał olśnienia
-
Caroll tu Yeats...
"Papa Nerf" miał nadzieje, że to zmusi "Maleństwo" do myślenia...
Drobna Bothanka siedząca za sterami myśliwca
Z-95, kątem oka złowiła ruch przy wyrwie ziejącej w ścianie hangaru. Zbyt zajęta manewrowaniem nie zwracała uwagi na przemykającą w stronę śmigacza kobietę, ale gdy tylko ustabilizowała Łowcę Głów przy ścianie budynku spojrzała w stronę zaparkowanych pojazdów. Wtedy odezwał sie komunikator
- Caroll tu Yeats...
Jak to przecież mieli ustalone sygnały wywoławcze? Wsłuchała się w co mówił dalej i już wiedziała co jest grane. Za długo razem pracowali.
Delikatnie musnęła manetkę wiszącego kilkanaście centymetrów nad ziemią stateczku - w sam raz by ustawić się dziobem do wskakującej na motor
Twilekanki.
-
Powiedz tym chłoptasiom... - pierwsza salwa z laserów zamontowanych na skrzydłach myśliwca rozorała ziemię po bokach motoru -
że jak Was nie wypuszczą będą zbierać atomy tej niebieskiej suki po całym Elgit... STANG! - zaklęła gdy
Blu odkręciła gaz...
Myśliwiec drgnął i pchnięty pewną ręka małej pilotki ruszył naprzód - wprost na motor na chwilę wpadając w światło wybitej laserami Monarcha dziury...
Wszystko było przygotowane:
Qin w wieżyczce, Grimlock w ładowni, Nimrod w kokpicie i Łysy wkurzony. Bo Blu była na zewnątrz, a smukły myśliwiec grzał prosto w jej kształtny tyłek...