Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2013, 21:34   #111
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Łowczyni trwała w cieniu i brudzie wąskiej miejskiej uliczki, milcząca i niewzruszona, choć serce rwało się jej z piersi. Ciche łzy spływały po umorusanych policzkach, żłobiąc lśniące ścieżki, a słabość ogarnęła członki i głowę.
Trzeba było wstać i iść, jak kazał Rolff. Trzeba było uciekać z tego przeklętego miejsca. Trzeba było wracać do lasu, w zapomnienie, w samotność i codzienny trud.
Cathil podparła się muru i podniosła na chwiejnych nogach. Podniosła zamglony wilgocią wzrok i zmarszczyła brew. Znajoma sylwetka majaczyła jej u wejścia do zaułka.
- Orin? - jej pytanie zabrzmiało żałośnie w pustce pomiędzy nimi.
Niziołek uśmiechnął się do łowczyni dając jej znak by do niego podeszła. Nie chciał rzucać się strażnikom w oczy bo jeśli Uisdean mówił prawdę, to jego też szukali.
- Udało się? - zapytał podekscytowanym głosem.
- Udało? - prychnęła, opierając się o brudną ścianę kamienicy. Przymknęła oczy i zwiesiła głowę - Nena z rąk jednego kata, trafiła do drugiego. Rolff to strażnik… uwolnił ją, ale nie może wypuścić. Zabrał ją spowrotem do więzienia.
- To znaczy… - bard się zająkał a mina mu wyraźnie stężała, załamał się - To znaczy, że wszystko stracone! Jak teraz możemy wyciągnąć Nenę z lochów? Sami. Bez żadnej pomocy. Niech to! - w przypływie złości niziołek kopnął w mur kamienicy. Mur okazał się bardzo twardy. Orin złapał się za stopę i podskoczył parę razy w miejscu póki ból nie ustąpił.
- Wiesz, byłem w świątyni… - rzekł zamyślony - I widziałem. Widziałem… coś… Wiedźmę. Tą z bagien… - przez głowę niziołka przewijały się obrazy z ostanich dni, wizyta w świątyni Tymory też odcisnęła nań swe piętno - Musimy działać sami. Z honorem. Z odwagą! - niemal zakrzyknął ostatnie słowo, zakasał rękawy i ruszył za strażnikami - Hej wy!
O mały włos, a jego nowoodkryty kręgosłup zaprowadziłby ich oboje na szafot. Cathil z rosnąca grozą słuchała religijnych peanów niziołka i nim jeszcze wybrzmiały złapała barda za fraki i zasłoniła usta dłonią. Cały wierzgający bagaż zaciągnęła wgłab alejki, ukrywając pod szerokim płaszczem.
Gdy była pewna, że nikt ich nie zauważył, przycisnęła Orina do muru i wściekla syknęła.
- Jeżeli chcesz iść na pewną śmierć, to beze mnie - potrząsnęła małym kompanem - Chcesz się wydać w ich ręce, idioto? Jedyne co tym zyskasz, to stryk. I jak pomożesz Nenie, dyndając obok niej, z gównem i uryną ściekającymi po nogach? Zaśpiewasz jej coś przez zaciśnięte gardło? - jej wściekły szept przerodził się w warknięcie. W końcu puściła niziołka i odsunęła się gwałtownie - Do czego ty się w ogóle nadajesz?

~"~

Lutnia... wchodziła do jaskini wilka po lutnię. Nie miała broni, nie miała towarzyszy, nie miała swoich liter i nie miała nadziei.
Ale broń mógł jej zastąpić chwycony w pięść kamień, towarzysze by ją spowolnili, litery miała w sercu, a z nadzieją i tak zawsze było jej krucho. Ważnym było by w takich sytuacjach być przygotowanym na wszystko. Poruszała się więc ostrożnie, jak cień wśród cieni i cicho, jak szczur wśród szczurów. Miała jeden cel, znaleźć lutnię, a może i resztę ekwipunku i jak najszybciej opuścić to miejsce. Szybko, cicho, bez chwili wahania.
A potem, Nena.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 21-10-2013 o 13:07.
F.leja jest offline