Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2013, 21:38   #112
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 9

Connor (i Andy):
Krzyknąłeś do Andiego, że tak, ale najwyraźniej nikt ci nie odpowiedział. Zaglądanie do środka niczego nie ujawniło. Zasłony wszystko zasłaniają. Od tego w końcu są.

Butch, Greg:
Ktoś z tłumu powiedział do faceta klękającego przy zwłokach:
- Facet, uważaj. On ma alibi. To może być zaraźliwe. [czekamy na Grega]

Roberts, Rowland, Killwood:

Rowland przykucnął wśród nieumarłego zboża i wyciszył się, żeby oddać prawidłowy strzał.

Rowland trudny Charakter (7)
Rzut: 11, 9, 1
Sukces!

Teraz musiało mu się udać. Wymierzył dokładnie. Trochę mu to zajęło dlatego tamten zdążył już oddać swój strzał. Roberts starał się mu przeszkadzać i dodatkowo ty byłeś ukryty. Strzeliliście niemal równocześnie. Twój pocisk jednak był z ołowiu, a jego to jakiś pieprzony usypiacz. No nic. Miejmy nadzieję, że twój pocisk go trafił.

Rowland bardzo trudny Pistolety (6.4)
Całkowicie spokojny (PT do trudny 9.4)
Rzut: 16, 15, 8
Porażka!

>>?<< cholernie trudny Karabiny (7.3)
Rzut: 11, 7, 3
Sukces!

Po chwili strzykawka wbiła się również w Rowlanda momentalnie wstrzykując w jakiego ciało jakieś świństwo. Rowland był ciężko ranny i nie należał do osób z najwyższą kondycją. Chemiczne ustrojstwo po prosto ścieło go z nóg. Zemdlał. W tym czasie Killwood jednym strzałem ze swojego karabinu rozwalił robota. Przynajmniej taki sukces. Odwrócił się, żeby pomóc w walce z tym sukinsynem w dymie. Odwrócić się - to takie proste. Niestety ten ruch wystarczył, żeby jego umysł nie przetworzyć informacji płynących z oczu. Killwood również zemdlał i do tego w dziwnej pozycji ze skrzyżowanymi nogami. Nadzieja pozostała w działaniach Robertsa znanej szelmy i bimbrownika. Nie udało mu się okrążyć atakującego. Bimbrownik był za bardzo skołowany chemią w jego żyłach, żeby odpowiednio oddać strzał. Tamten widział to i wybiegł z dymu chcąc uderzyć kolbą karabinu w łeb. Roberts spróbował wyprowadzić porządnego kopniaka, a przy okazji uniknąć ciosu.

Roberts trudny Bijatyka (8.3)
Rzut: 20, 19, 2
Porażka

Niestety Roberts próbując wykonać swój cios tylko przewrócił się na asfalt, a tamten pobiegł i kopnął mu w twarz. Roberts również stracił przytomność. Ostatnie o czym każdy z was pomyślał zanim nie odlecieliście to to, że szczęście nie dopisało wam w samym finale starcia. Tak wam dobrze szło, a potem kilka niecelnych strzałów i brak odsunięcia się Killwooda od robota pułapki spowodowało ostateczną porażkę. Równocześnie zwróciliście uwagę, że każdy z was może polegać na drugim. Nikt nie zostawił innych. Walczyliście razem. Ta lojalność na postapokaliptycznych pustkowiach jest ważniejsza niż to czy wygrywacie czy nie... no przynajmniej dopóki na szali nie postawione jest wasze życie, ale i wtedy lepiej umrzeć jako bohater niż żyć jako gówno w gównianej rzeczywistości. [cd niżej]

Roberts, Rowland, Killwood:

Powoli otworzyliście oczy. Albo oślepliście albo jesteście w kompletnie ciemnym pomieszczeniu. Po temperaturze i wilgotności możecie się domyślać, że to jakaś piwnica, a po zapachu, że kanał. Nie widzicie siebie nawzajem, ale jesteście w identycznej sytuacji. W strzępach ubrań przykuci łańcucha i kajdankami do zimnej ściany za nadgarski. Bolą, bo krew od nich odpłynęła. Bolą wasze ciała, ale tak ogólnie - ktoś chyba zajął się waszymi ranami. Mogło minąć kilka dni. W kompletnie mrocznym pomieszczeniu (albo jasnym jeśli to prawda, że oślepliście - w każdym razie oczy macie, bo mrugacie) słyszycie, że ktoś się porusza. Nagle ktoś dotknął do ciała Robertsa.

Rosalie, Big Bill (i Roberts i Killwood i Rowland):
Big Bill dotarł do czegoś co przypominało barierkę do schodów. Nogą znalazł również pierwszy stopień. Schody podprowadzone są przy ścianie i prowadzą w górę. Tym czasem Rosalie znalazła kolejnego ledwie żywego.

Praudmoore:
Jesteś trochę za daleko na takie akcje, ale szybkim krokiem dotarłeś do samochodu. Pojedynek jednak już trwał, a Doc dołączył się, żeby pomóc Winchesterowi, więc pewnie wygrali... no podszedłeś bliżej i zobaczyłeś...

Winchester, Doc Peter (i Praudmoore):
Winchester swoimi sztuczkami wojownika cienistego pokonał kobietę. Próbowała wyprowadzić kolejny cios, ale Winchester po prostu go uniknął. Walnął ją w dzioba, że wypadł jej jakiś ząb. Doc dobiegł i zasadził jej kopniaka, gdy już leżała. Kobieta błyskawicznym ruchem przyłożyła sobie pistolet pod brodę i pociągnęła za spust. Broń zacięła się. Z jej oczu ciękną łzy.
 
Anonim jest offline