Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2013, 11:31   #114
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
- Ja… Nie wiem… - zszokowany reakcją towarzyszki bard osłupiał, jednak wyraźnie został wyrwany z szaleńczego uniesienia. - Oni… Oni wzięli nam wszystko… Moja lutnia… Proca… Eliksiry… Nie mamy nic… Nic prócz… - spojrzał w dół na swój ubiór przypominający w tamtym momencie najpodlejsze łachmany. Oczy się mu zaszkliły. - To miała być bezpieczna wędrówka, pełna przygód. Materiał na pieśni i wiersze. To… To wszystko nie tak… - Orin zamyślił się spoglądając smętnie w niebo. - Myślisz, że powinniśmy uciekać? Za miasto? Nie mogę oglądać jak Nena… Jak oni ją… - głos ugrzązł mu w gardle.
Zaczynał mieć tego dość. Czuł się bezradny, wręcz zdesperowany. Chciał pomóc przyjaciółce, uratować ją i oczyścić z zarzutów by sprawiedliwości stało się za dość. W takiej albo innej kolejności. Nie miał jednak żadnych wpływów w mieście, żadnych znajomości, żadnych punktów, o które mógłby się zaczepić. Mógł liczyć tylko i wyłącznie na siebie i Cathil, z czego on rzeczywiście nie nadawał się do niczego. Dlaczego w wiosce zginęli Bataar i Ellfar a nie on, niezdarny kurdupel. Gdyby oni tu byli tu zamiast Orina to z pewnością by coś wymyślili. Łowczyni patrzyła na załamanego małego człowieczka z rosnącą rozpaczą.
- Nie… nie wiem - odparła cicho. Zrobiła krok w jego stronę i opadła na kolana. - Jeżeli zostaniemy, to… Mam pewien pomysł, ale nie wiem co z tego będzie. Możemy spróbować… porozmawiać - słowo nabrało w jej ustach złowieszczego brzmienia. - Z katem. Może go przekonamy, że Nena jest niewinna.
Niziołek wytrzeszczył oczy na łowczynię. Widać było po nim, że jest przerażony.
- Z katem? Z katem! Haha! - roześmiał się jakby postradał zmysły - Skąd ci taki pomysł w ogóle do głowy przyszedł? Owszem, z katami się rozmawia ale zazwyczaj nie jest to przyjemnie spędzany czas - a po zastanowieniu dodał - Poza tym, nawet jeśli, to jak mamy go przekonać? Jak kogokolwiek przekonać? Nie mamy złota ani… - zawahał się myśląc o krągłych walorach łowczyni jednak nie powiedział niczego na głos a jedynie zbeształ się w myślach, że w ogóle o czymś takim pomyślał - Nic…
- Dobrze wiem, jak to jest z katami - mruknęła i łypnęła spode łba na Orina - Ale nie widzę innej drogi - przełknęła ślinę. - Pokażę ci ukryte przejście poza miasto. Jesteś bardem, opowiesz wszystkim jaką kupą śmierdzącego gówna jest to miasto.

- O nie, nie... - przerwał lecz zawahał się wyraźnie.
Po dziwnym grymasie na jego twarzy widać było, że wewnątrz siebie prowadzi bitwę. Nie na miecze a na emocje, nie z przeciwnikiem a z samym sobą. Dawno już nie spotkał ludzi, na których mógł tak bardzo polegać, jednak jak każdy dorosły niziołek zdawał sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji swoich czynów i niektórych zwyczajnie się bał.

Przeczytał gdzieś kiedyś, że strach tnie głębiej niż miecze. Zapamiętał sobie to zdanie bo zdawało się nieść ze sobą prawdziwą mądrość. Powtarzał je nieraz słowa straciły dla niego głębszy sens. Teraz znaczenie tej sentencji docierało do niego ze wzmocnioną siłą. Strach to najniebezpieczniejsza z broni – pomyślał – i jeśli działa na korzyść przeciwnika to...

Nagle coś w Orinie pękło, przełamało się wpół. Cathil dostrzegła to coś w jego twarzy i zielonych oczach, ale nie potrafiła tego nazwać. Trubadur wahał się jeszcze tylko przez moment bo w końcu, dosłownie w jednej chwili, poczuł, zrozumiał, uświadomił sobie, że gdyby teraz stchórzył to... to część jego by zwyczajnie umarła, zostawiając po sobie pustkę. Ta lepsza część. Nie mógł do tego dopuścić. Wyprężył się jak puszczona cięciwa łuku, chyba nigdy jeszcze nie był niczego tak pewien jak w tamtym momencie.
- Jeśli ktoś ma kogokolwiek przekonywać to będę to ja. Nie obraź się, ale po prostu nie umiesz gadać. Pójdziemy… Pójdziemy do niego razem. Najlepiej zanim zacznie przesłuchiwać Nenę. Utniemy sobie pogawędkę... Ale na naszych warunkach... Jeśli nadal taki jest plan... Później pójdziemy w świat i zaśpiewamy to i owo o Denondowym Trudzie ale zanim cokolwiek… - Orin ostrożnie wyjrzał zza rogu omiatając wzrokiem pustą ulicę i wejście do zakładu szewskiego gdzie jeszcze przed chwilą przetrzymywano Nenę - Co powiedział ci ten… hmm... Rolf, o! Zostawili cię w spokoju?
- Kazał mi opuścić miasto, dla dobra wszystkich… - Cathil przetarła zmęczoną twarz. - Dobrze, to chodźmy, musimy znaleźć kata i jego mieszkanie - wstała i spojrzała na niziołka, wspominając problemy jakie miał z prosta wspinaczką. - Najlepiej będzie jeżeli tropieniem zajmę się sama.

- Dobrze ale… - niziołek spojrzał na Cathil trochę zmieszany, było mu trochę głupio o to prosić ale musiał spróbować - Moja lutnia… Odebrali mi ją…
Łowczyni początkowo nie zrozumiała.
- Dobrze, dobrze… jakoś ją odzyskamy. Kto ci ją zabrał?

- Te zbiry. Co nas trzymały. Von Gass… - odparł niziołek wbijając wzrok w mrok wejścia do zakładu szewskiego.

- Cholera - Cathil syknęła. Widać było jak na dłoni, że nie uśmiechało jej się włażenie niedźwiedziowi do nory. Splunęła. - Dobra, cholera, czekaj tu… albo lepiej, idź za strażnikami i zobacz co zrobią z Neną, może upatrzysz kata. Jeżeli ci się uda, to - zawahała się. - Bardzo ostrożnie miej go na oku. Bardzo ostrożnie. Udawaj żebraka, nie rzucaj się w oczy… rozumiesz?
Rozumiał, co jak co ale udawanie wychodziło mu całkiem dobrze.
- Spotkamy się... - zawiesiła głos zastanawiając się nad wyraz poważnie gdzie mogliby się bezpiecznie spotkać i chyba uznała, że Dennondowy Trud ubogi jest obecnie w takie miejsca bo zaproponowała jakby zrezygnowana - Tam gdzie ostatnio się ukryliśmy. Pamiętasz?

- Tak. Tak pamiętam - niziołek przełknął ślinę. - Poradzisz sobie?
Łowczyni wzruszyła ramionami i wyjęła kartkę z literami zza pazuchy. Chwyciła kawałek węgla z rynsztoka i nabazgrala na odwrocie mapę. Bard niestety nie zdawał sobie sprawy z tego jak ważny jest dla Cathil ten kawałek papieru, w innym wypadku pewnością doceniłby poświęcenie towarzyszki.
- Jakby nie, to tak dojdziesz do tunelu, który cię wyprowadzi z miasta. Jest tam opuszczony dom, a w domu klapa, a pod klapą dziura w ziemi - wcisnęła papier w ręce barda. - Dobra… robota czeka.

- Dobra - powtórzył jakby mechanicznie Orin - Robota, tak… To… Powodzenia… i… no… uważaj na siebie - odwrócił się i oddalił nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Zdecydowanym krokiem parł przed siebie - musiał dogonić znikających już pola widzenia strażników prowadzących Nenę. To było teraz jego zadanie, skupił się na nim jak tylko mógł starając się bronić przed uderzeniami strachu. Strażnicy. Nena. Kat. Cel. Cały świat.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline