Soundtrack
Yeeeaahhh!!!
Ciało
Blu zadrżało z podniecenia, kiedy poczuła między udami, jak silnik nabiera mocy. Położyła się na rozgrzanym metalu, każdym centymetrem ciała chłonąc pieszczące ją wibracje. Dokręciła manetkę, ale nie puściła hamulca; dopiero kiedy wstrzymywany motor wydobył z siebie dziki wizg, zwolniło cięgło. Ogień buchnął z dyszy, kiedy maszyna wyrwała do przodu, zawracając po niemożliwie ciasnym skręcie wprost na myśliwiec.
Bothanka próbowała jeszcze ostrzelać szalejącą drobinę, ale nie dała rady; kiedy
Blu wjeżdżała w martwą strefę pokładowych laserów
Headhuntera, widziała wściekłość i zawód malujące się na twarzy pilotki. Wyszczerzyła zęby z dzikiej radości i zanim zniknęła pod brzuchem maszyny, pokazała jej przez szybę wyciągnięty w górę środkowy palec.
Goń się, sukko!!
Niestety, ta krótka chwila osobistej ekspresji kosztowała ją utratę skupienia: kupa gruzu i fragmentów hangaru wyrosła przed nią w ułamku oka, grożąc zderzeniem. Czas momentalnie zwolnił; Twi'lekanka gibnęła się na lewą burtę motoru, niemal zwisając z pojazdu, i wygięła drążki, aż jęknęły siłowniki. Przeszkoda rosła, rosła na wprost, coraz bliżej i bliżej...aż w końcu, w ostatnim możliwym momencie mignęła gdzieś po lewej stronie. Dziewczyna słyszała jak pęd powietrza zmiata z góry gruzu co mniejsza kamyczki, a prawa płoza motoru, przechylonego pod kątem niemal 90 stopni, szoruje o beton, krzesząc na nim iskry. Z trudem naprostowała pojazd, omijając pasażerską rampę frachtowca; stojącemu na niej
Łysemu pokazała tylko krótki gest "w górę!". Pogadają sobie potem; w głowie
Blu krążyły różne wesołe scenariusze, co zrobi futrzakowi, kiedy już pozbędą się "eskorty", póki co jednak dudniące gdzieś z tyłu salwy turbolaserów przypominały o priorytetach.
Z fantazją zaparkowała w ładowni, mało nie przestawiając przy tym grodzi. Była zlana potem, zakurzona, nogi pod nią drżały, a w kilku miejscach szczypały małe oparzenia i ranki po fruwających odłamkach. Aż zakręciło jej się w głowie od nagłej zmiany pozycji z poziomej na pionową i tego, że otoczenie było statyczne, a nie przesuwało jej się przed oczami z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę.
Ten, kto twierdził, że seks jest lepszy niż jazda na ścigaczu, na pewno nie miał okazji spróbować takiego piekielnego rajdu...
Pogłaskała z czułością motor i odetchnęła. Tu była bezpieczna...tak długo, jak
zetka, czająca się na zewnątrz, nie zapragnie zrobić im kilku dziur wentylacyjnych w pancerzu. To tylko kwestia czasu...chwyciła swoją torbę z narzędziami i wybiegła z luku.
Wygrzebując komlink i nastrajając go w biegu na wewnętrzną częstotliwość frachtowca, skierowała się w kierunku przedziału technicznego, śledząc biegnące pod sufitem żyły kabli. Gdzieś tu powinna być centralka rozrządu mocy...