Shiva przez całą tą rozmowę stała oparta o latarnie i wyjątkowo nic nie mówiła. Był to stan niezwykły i mógł przynieść tylko kłopoty. Kiedy Gangrel zwrócił się do niej z pytaniem w końcu poruszyła się. Popatrzyła na Marcjana spod długich rzęs, a jej wzrok ciskał pioruny.
- Poczekaj chwilę. - szepnęła.
- Drogi PANIE Shawnie. - przemówiła teraz już głośno i wyraźnie, akcentując każdą sylabę - Jesteśmy niezmiernie wdzięczni, że zatroszczysz się o tą sprawę, gdyż - jak sam wspomniałeś - nasze małe móżdżki nie potrafią ogarnąć tej sytuacji i sobie z nią poradzić. Mimo, że jesteśmy w podobnym wieku i mimo że mogłabym teraz tą latarnię włożyć ci w dupę nawet bez pisania podania o pozwolenie... to czujemy się przy tobie jak małe szczeniaki. Tylko sam rozumiesz, szczeniaki mają to do siebie, że rozrabiają...
Shiva zrobiła pauzę, odwróciła się do zebranych plecami i podeszła do stanowiska, gdzie tankowano benzynę. Z lekkim tylko wysiłkiem wyrwała kosz na śmieci i zanim tamci zdążyli zareagować, rzuciła nim w limuzynę Ventrue.
- Posprzątaj też to... tatuśku. - powiedziała, po czym wskoczyła na tylne siedzenie motocykla Marcjana.
- Odwieź mnie proszę do "Kociego Oka". - rzekła do niego cichym, zmęczonym głosem. - Muszę coś wypieprzyć, a potem zjeść... albo i na odwrót.
[user=3744]Do MG: jeśli nie byłabym w stanie wyrwać tego kosza - choć myślę, że to nie problem - to używam Potencji[/user]
__________________ Konto zawieszone. |