Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2013, 01:18   #29
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Charles stał nieruchomo patrząc przez lornetkę. Zamarł zupełnie. Zdawał się na zauważać żaru bijącego od płonącego domu. Podobnie było z kapeluszem, który nagłym podmuchem wiatru został strącony z jego głowy. Nie zareagował na to nawet najmniejszym poruszeniem. Gdyby dopiero teraz ktoś zaczął go obserwować mógłby uznać że jest jednym z ludzi-rzeźb zbierających datki od turystów. Deszcz nie był zbyt ulewny, ot kropił leniwie. Krople deszczu powoli moczyły jego krótkie włosy.

- Olivio... nawet gdybym Ci teraz to powiedział to i tak byś mi nie uwieżyła. Powiedział.

- A Ty Władimirze miarkuj czyny i słowa. Mówię Ci to jako przyjaciel.
Jego głos był zupełnie inny. Ostry i nieznoszący sprzeciwu. Zdziwiło to was niezmiernie gdyż żadne z was nie przypominało sobie żeby Charles kiedykolwiek mówił w ten sposób. Zawsze był miły i dyplomatyczny. Nie sposób było się z nim pokłócić, nigdy tez nie podnosił głosu. Nie byliście pewni czy spowodowanie jest to osobami które zobaczył przez lornetkę, zachowaniem Władimira czy pożarem. Być może wszystkim po trochu... Poza głosem zmieniła się również jego postawa. Wydawał się spięty co też nie było czymś codziennym dla jego osoby.
Gdy po dłuższej chwili opuścił lornetkę i odwrócił się, jego ruchy były szybkie i oszczędne. Schylił się po kapelusz i spojrzał na was. Jego spojrzenie było niepokojące, ale ciężko było stwierdzić jakie uczucia w nim dominują. Jego twarz była jakby mieszaniną zdziwienia, złości, strachu, a może czegoś innego?
- Co do jednego się zgodzę. Powinniśmy opuścić to miejsce. Nic tu nie zdziałamy, wszystko jest zniszczone. Zawiadomimy odpowiednie służby w drodze powrotnej.
Dalej mówił tym jakże do niego niepasującym, zmienionym głosem.
- Musimy tez porozmawiać w jakimś spokojnym miejscu i to jak najszybciej. Ostatnie słowa wypowiedział tonem już bardziej zbliżonym do normalnego. Choć dalej był śmiertelnie poważny. Założył kapelusz na głowę i podszedł do Elizabeth przyklękając naprzeciw niej.
- Chodź, pomogę Ci wstać. Nie martw się, wszystko jakoś poukładamy. Mówiąc te słowa jego głos wracał do normalności lecz miał w sobie nutkę ostrego tonu.
- No już, wstań. Wyciągnął bordową poszetkę, chustkę znajdującą się w kieszonce marynarki i podał ją córce przyjaciela uśmiechając się lekko.
- Ja poprowadzę samochód. Zaproponował pomagając wstać dziewczynie.

Myśli w jego głowie galopowały. Nie wiedział co ma zrobić. Ale czuł że musi działać, znaleźć rozwiązanie. Czuł że musi to zrobić dla Elizabeth, Malvina, Olivii, Władimira i w końcu dla siebie. Po drodze musiał dokładnie przemyśleć co ma powiedzieć i w jaki sposób.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 22-10-2013 o 01:49. Powód: głupotki, głupotki
Cattus jest offline