Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2013, 07:36   #30
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tylko rozsądek Charlesa Brooksa uchronił Wladimira przed wybuchem gniewu panny Elizabeth Badock. Po jego kolejnych słowach, które delikatnie mówiąc były nie na miejscu. Córkę Malvina ogarnęła wściekłość. W szalejących za ich plecami płomieniach jej twarz nabrała odcieni wręcz purpurowych. Oczy lśniły niczym u seryjnego zabójcy, a usta wykrzywione były w agresywnym grymasie.
Cała grupa za namową Brooksa wróciła do samochodu. Dopiero tam, siedząc na fotelu obok kierowcy Elizabeth odwróciła się w stronę Wladimira:
- Panie Bazhukov - jego głos był spokojny, ale dało się wyczuć, że tylko ostatnim wysiłkiem woli panuje nad emocjami - Nie wiem, czy tam u was w Rosji takie zachowanie to norma, czy tylko pan jest takim chamem i gburem. Ostrzegam jednak pana, że nie pozwolę sobie więcej na takie traktowanie. Nie chodzi tylko o okoliczności w jakich się znajduje… śmierć ojca, czy to...to nieszczęście - wskazała dłonią w stronę ścieżki prowadzącej do domku - Nie pozwolę na jakiekolwiek dziwne insynuację i obrażania mojego dobrego imienia. Nie wiem skąd pan bierze te wszystkie niedorzeczne pytania i oskarżenia, ale radzę niech się pan następnym razem ugryzie w język. Jeżeli nie w smak jest panu uczestnictwo w pogrzebie, czy też pomaganie mi, może pan spokojnie nas opuścić. Nikt tu pana nie trzyma. A jeżeli zdecyduje się pan zostać, to proszę zachowywać się przyzwoicie, bo następnym razem nie będę już taka miła.

Brooks ruszył z powrotem w kierunku Raccoon Creek. Zdawało się, że deszcz przybrał na sile i zerwał się zimny północny wiatr. Drogi w okolicy pozostawiały wiele do życzenia, a nieustanne opady w ciągu kilku ostatnich godzin sprawiły, że były one w jeszcze gorszym stanie. Na szczęście samochód córki Malvina mimo niewątpliwie swojego dużego wieku sprawował się doskonale. Napęd na cztery koła i mocny silnik sprawiały, że rozmoczone wiejskie drogi nie stanowiły problemu.
- Niech się pan tutaj zatrzyma - poprosiła Charlesa, Elizabeth.
Mim, że znajdowali się na wiejskim pustkowi Alabamy, Brooks zjechał dla bezpieczeństwa na pobocze drogi.
- Wygląda na to, że musimy porozmawiać tu i teraz - rzekła Elizabeth, gdy Brooks zgasił silnik - Sprawy przybierają naprawdę zły obrót. Nie spodziewałam się, że do tego dojdzie. Miejscowi nigdy za nami nie przepadali, a szczególnie za ojcem. Raził ich jego sposób bycia, maniery, a przede wszystkim zainteresowania. W tym miejscu czas jakby się zatrzymał, a wraz z nim ludzka mentalność. Gdy tylko wyszło na jaw, co leży w zakresie zainteresowań mego ojca, początkowa gościnność dla nowo przybyłych zmieniła w nieufność, a później wrogość.
Nigdy, co prawda nikt nic nie zrobił, co można byłby uważać za atak, czy też naruszanie zasad współżycia, ale ich zachowaniu dało się wyczuć niechęć, pogardę i strach. Od dziecka byłam traktowana jak dziwadło, córka czarownika, czcicielka zła. Mimo, że moja matka udzielała się nad wyraz mocno w tutejszym kościele, co na marginesie mówiąc bardzo drażniło ojca, to i tak byliśmy wyrzutkami. Ojciec albo tego nie dostrzegał, albo nie chciał dostrzec. Z jakiś też względów nie chciał opuścić Raccoon Creek. To był z resztą główny powód rozstania się rodziców. Gdy dostałam wiadomość o śmierci ojca przepełniły mnie złe przeczucia. Terenbach powiedział mi, że ojciec zginął po tym jak zaatakował go kuguar. Dało mi to do myślenia. Ojciec był człowiekiem ostrożnym, a zwłaszcza jeżeli chodzi o kontakty z dzika naturą. A teraz ktoś wykradł jego ciało i podpalił pracownię. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć… Wiem jednak jedno, że nie spocznę dopóki nie wyjaśnię wszystkiego, co zaszło. Muszę się dokładnie dowiedzieć, co się przydarzyło memu ojcu, a przede wszystkim odnaleźć jego ciało i odprawić godny pogrzeb. Jeżeli nadal chcecie mi pomagać musimy opracować plan. Biorąc pod uwagę okoliczności, jak i przeszłość nie możemy w pełni ufać miejscowym. Oczywiście musimy zachować pozory i współpracować z władzami, ale musimy być ostrożni i sprawdzać wszystko dwa razy. Teraz proponuję wrócić do miasta i zgłosić pożar, a potem porozmawiać z szeryfem.
Co wy na to?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline