Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2013, 23:08   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Wziąłbym jeszcze ten pas - powiedział Argaen. - Działa, prawda? - Uśmiechnął się uprzejmie. - I jest tak dobry, jak zapewniacie?
- Ależ wielmożny panie! - Sprzedawca zdawał się być kwintesencją oburzenia. - Dajemy gwarancję na sprzedawane przez nas wyroby. Dożywotnią gwarancję. O ile przedmiot nie zostanie zniszczony mechanicznie lub magicznie.
Dożywotnią... Pewnie dlatego że klient nie dożyje chwili, gdy będzie mógł przybiec z pretensjami, Argaen uśmiechnął się z lekką ironią.
Stos platynowych i stalowych monet zmienił właściciela.

Charakterystyczny budynek gospody Ivy rzucał się w oczy z daleka. Żadna inna budowla nie była tak porośnięta bluszczem, który obrastał gospodę od parteru po dach. A tych, co nie wierzyli opisom, był w stanie przekonać zielono-biały szyld z napisem Ivy.
Argaen musiał przyznać, że wszystko dobre, co mówiono o Ivy spełniło się w stu procentach - dobre jedzenie, miła obsługa, wygodne i (przede wszystkim) czyste łóżka - wszystko to było. No i towarzystwo pozwalające na spokojne spędzenie tak dnia, jak i nocy.
Z tym że, nie da się ukryć, Argaen miał powoli dosyć spokoju. Siedział już w Haven od dobrego miesiąca i powolutku zaczynał się nudzić. Tak to już bywa - gdy się człek włóczy po pustkowiach, to tęskni za solidnym dachem nad głową i tym, by mu kto szykował jedzenie. A gdy ma ten dach, to mu nagle zaczyna brakować szerokich przestrzeni. I przygód.

- Ktoś pana szukał, panie Storm. - Barman przywołał Argaena ledwo ten przekroczył próg gospody. - Jakiś kender. Powiedział, że ma coś, co należy do pana.
Argaen odruchowo sprawdził, czy ma sakiewkę i zaczął się zastanawiać, który z przedstawicieli wspomnianej rasy mógł coś od niego "pożyczyć" i kiedy.
- A powiedział może, co to jest? - spytał, nie bardzo wierząc w potwierdzajacą odpowiedź.
- To pismo. - Barman podał złożony na czworo i zalakowany kawał pergaminu, noszący wyraźne ślady nieudolnej próby otwarcia. - Powiedział, że takie już dostał - stwierdził.
Argaen złamał pieczęć i szybko przejrzał treść dokumentu. Zaczynając od końca, czyli od podpisu.
Gdy skończył, schował pismo za pazuchę. Przez moment zastanawiał się, czy nie spytać o innych, co ruszyliby w tamtym kierunku, ale po chwili zrezygnował z tego pomysłu. Co prawda Reinferie nie prosił o zachowanie tajemnicy, ale im mniej osób o tym wiedziało, tym lepiej.

***

Wyruszył w drogę skoro świt. Im wcześniej, tym lepiej. Mniejszy tłok, mniej się kurzy, można przywitać wschodzące słońce, pooddychać świeżym powietrzem.
Mimo wszystko i tak kilka osób już było na szlaku, chociaż ten - nie da się ukryć - aż tak uczęszczany nie był. Najwyraźniej poziom wymiany handlowej nie był zbyt wysoki. Idącego zakurzonym traktem Argaena minęły raptem dwa dwa wozy i paru konnych. A w miejscu, gdzie była wymarzona wprost okazja na postój - polanka tuż przy drodze, strumyk, lasek zapewniający drewno na ognisko - nie było nikogo.
Potrawka z królika (którą to kolację w znacznej mierze zawdzięczał kucharzowi z Ivy) powoli zaczynała nabierać odpowiedniej temperatury, gdy z mroku wyłonił się zapóźniony wędrowiec.
- Niech Shinare będzie z tobą - Argaen usłyszał znajomy głos.
Obrócił się w stronę na granicy światła i cienia sylwetki.
- I z tobą, Esther - odpowiedział.

***

- Poczęstujesz mnie? - spytała, siadając przy ognisku. - Smakowicie pachnie. Zrobiłeś postępy od ostatniego razu.
- Masz stale dobry apetyt? - spytał Argaen.
- Dziękuję, nie narzekam - odparła wyciągając z plecaka miskę. I własne zapasy. Aż taka bezczelna nie była.

- Idziesz tam - wskazała na Solance - czy tam? - pokazała w kierunku Haven.
- Tam. Czyli do Solance.
- To dobrze. Przyda mi się dobry kucharz po drodze - zażartowała.
- Jeśli obiecasz, że będziesz zmywać. - Argaen uniósł brwi. - Opowiedz mi jeszcze, co porabiałaś przez te trzy lata. I jak się ma “koźla morda”.
 
Kerm jest offline