Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2013, 21:06   #116
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
współredagowane z Gortarem


Cathil Mahr.

Uchyliła ostrożnie drzwi do pracowni szewskiej. Doszedł ją smród kleju i pochlipywania. Zerknęła jeszcze raz na ulicę. Dwóch zasmarkanych wyrostków taplało się w jednej z kałuż, jakiś zapijaczony amant tłukł kobietę po twarzy otwartą dłonią. Zwyczajny wieczór w dzielnicy biedoty. Nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Weszła ostrożnie do środka. Zasuszony, przygarbiony staruszek ze szmatą w dłoni, na kolanach szorował lepką podłogę starając się usunąć z niej szarą substancję, która najwidoczniej wylała się z upaćkanego wiadra stojącego obok. Ślimtał przy tym wycierając zasmarkany nos w brudny rękaw i mamrotał coś pod nosem sam do siebie.

Dziewczyna weszła do środka i przymknęła za sobą drzwi. Odwrócił się. Zobaczywszy łowczynię zamarł.

- Czego tu szukasz? - zapiszczał nerwowo.

- Przyszłam po coś… - odpowiedziała zdawkowo.

- Oni tutaj przyjdą! - pisnął. - Zabiją ciebie i mnie! Odejdź!

Wahała się tylko chwilę. Po czym ignorując jęki i biadolenia starca otworzyła drzwi do piwnicy. Zatknięta w ścianie, paliła się ciągle jedna pochodnia sycząc cicho. Wyciągnęła ją z uchwytu i zeszła w dół. Schody były strome ale na szczęście krótkie. Na dole, w korytarzu było pusto. Na stole stały niedopite gliniane kubki i rozrzucone kości do gry. Pomieszczenie opuszczane w pośpiechu.

Drzwi do pomieszczenia obok były szeroko otwarte. W środku ciągle paliły się pochodnie zatknięte na tylnej ścianie. Między nimi zwisały luźno łańcuchy, którymi jeszcze nie tak dawno byli przypięci do ściany. Omiotła wzrokiem wnętrze. Nie wydawało się już teraz tak duże jak jeszcze tego ranka. Oczy dziewczyny zalśniły nowym blaskiem, gdy jej wzrok padł na zgromadzone w sali przedmioty.



Orin Sorley.

Dogonił strażników za kolejnym rogiem. Zgarbił się, pochylił głowę i powłócząc nogą dreptał za strażnikami. Dla nieuważnego przechodnia mógł uchodzić za kalekiego żebraka. Gdyby jednak mu się ktoś przyjrzał zauważyłby, że na chromej nodze opierał ciężar ciała, że rozprostowuje co jakiś czas odruchowo plecy sprawdzając gdzie podąża grupa przed nim. Aktor był z niego kiepski.

Strażnicy doprowadzili Nenę do Warowni po czym zniknęli za murami wewnętrznymi. Bard podszedł do uchylonej bramy.

- Ej! A ty gdzie?

Mocne pchnięcie niziołka otwartą dłonią spowodowało, że ten prawie się przewrócił.

- Mam sprawę w ratuszu - wymyślił na poczekaniu.

- Ty? Spieprzaj stąd kurduplu!

- Kiedy muszę…

- Ty - drugi ze strażników trącił kolegę łokciem, przyglądając się Orinowi spod krzaczastych brwi - czy on ci kogoś nie przypomina?


Nena Deacair.


Nena próbowała przekazać zwierzątku jak najdokładniej swój plan. Jednakowoż kontakt ze stworzeniem mniej rozumnym jest bardzo trudny. Nie można mu powiedzieć wprost o co chodzi bo nie zrozumie przekazu. Cała sztuka polega na tym by przy pomocy prostych emocji przekazać mu o co chodzi. W zależności od gatunku zwierzęta różnie się do tego nadają. Na szczeście dla druidki szczury były całkiem inteligentne. Mijała minuta za minutą a szczur był pochłonięty przez to co kobieta chciała mu przekazać. Wydawał się zasłuchany w to co szeptała i to w jaki sposob to robiła. Po dość długim czasie zwierzątko pisnęło porozumiewawczo. Nena byla pewna że zrozumiało o co jej chodzi. Szczur kręcił się niecierpliwie chcąc już odejść. Pozwoliła mu na to licząc, zę będzie w stanie zrealizować jej zamierzenia.


Irga.


Krucza Panna straciła gdzieś swój wcześniejszy delikatny uśmiech. Znowu jest kąśliwa niczym żmija. Pluje jadem. Syczy. Irga jest cierpliwa, matczyną cierpliwością wysłuchuje tyrady. Część jej umysłu jednak jest gdzie indziej, ze Źródłem, z Kamykiem, nawet z dumną Brzozą.

Szeptunka instruuje milczącego Kruka. Tłumaczy mu konieczność podawania specyfiku, który przygotowała. Tłumaczy mu skąd złe samopoczucie jego córki. Tłumaczy ale też wymaga. Kruk nie mówi dużo. Milczy i słucha. Czoło ma ściągnięte troską.

Potem Irga udaje się do swojego pokoju. Z mokrej gliny lepi niewielki kształt, w który zaklina spokój i szczęście. Wszystkiego po trochu. Obwiązuje gliniany, mokry jeszcze przedmiot kolorową włóczką, kawałkami materiału. Chowa amulet do kieszeni akurat w momencie gdy ktoś po nią przychodzi.



Irga, Bernard Wolner, Kesa z Imarii.

Spotkanie było rzeczowe. Uzgodnili szczegółowy plan działania. Ponieważ zostały zaostrzony rygor odwiedzin w lochach, postanowili, że po zapadnięciu wyroku Bernard miał przyprowadzić skazaną na rynek, pod szafot. Tam Kesa będzie do niej dopuszczona, żeby sprawdziła stan dziewczyny przed egzekucją. Korzystając z okazji poda dziewczynie specyfik, który spowoduje spowolnienie akcji serca. Mistrz Dobry sprawdzi pętlę i zwiąże ją tak aby nie zrobiła jej krzywdy. W tym samym czasie, jeśli będzie to możliwe, dopuszczą do niej szeptunkę.

Wolner z obawą wziął w ręce podany przez staruchę, wilgotny jeszcze amulet. Obiecał go przekazać jeszcze tej nocy druidce.

Plan wydawał się prosty. Zdawali sobie jednak sprawę, że w wielu miejscach mogły się zdarzyć rzeczy nieprzewidziane. Tak wiele mogło się nie udać. Musieli poczekać co przyniesie im los.


Irga.


Irga wraca do kruczego gniazda późnym wieczorem, gdy na niebie pozostaje tylko blada łuna będąca świadectwem kończącego się dnia. Nie może jednak teraz udać się na spoczynek. Musi dokończyć jedną istotną sprawę. Czuje, że nadchodzi coś, niczym burzowe chmury ciągnące nad miasto. Czuje, że wkrótce będzie musiała opuścić miasto, że Źródło odegra jeszcze ważną rolę w jej życiu i że nastąpi to niebawem. Znowu wspina się po schodach, ponownie mija rzucane ukradkiem spojrzenia. Wchodzi do swego pokoju, sięga po naczynie z żarem, tuli je niemal czule, otula materiałem i wychodzi w noc.

Ulice Denondowego Trudu są prawie puste o tej porze. Ludzie chowają się w swych mieszkaniach, ryglują drzwi i okna. Widzi zabłąkany patrol straży. Mężczyznę przemykającego ukradkiem z nożem w ręce. Nie jest zainteresowany starą kobietą.

Wyjście z miasta staje się problemem przy bramie zewnętrznej. Jest zamknięta. Strażnicy jednak siedzą w swojej budce i grają w karty. Mają dobre chumory. Jeden z nich zgadza się uchylić drzwi, by stara, obłąkana kobieta mogła wyjść na zewnątrz.

Szeptunka opuszcza miasto. Drzwi zamykają się za nią ze zgrzytem. Przez chwilę stoi w ciemnościach owiewana wieczornym, chłodnym wiatrem. Trochę niżej widzi słaby blask ognisk dobiegający z biednych chat, które ciągle tam tkwią, chociaż w ciemnościach ich nie widzi. Idzie przed siebie, potykając się o niewidoczne, zdradliwe kamienie, tuląc naczynie z żarem. Gdy w końcu dociera do pierwszego szeregu walących się chat, witają ją wiejskie burki ujadając głośno. Ktoś wychodzi i przygląda się jej ciekawie. Idzie dalej, aż w końcu odnajduje dom, podobny do wszystkich innych choć taki inny. Puka trzy razy w przymknięte drzwi. Tutaj witają ją uśmiechem, kromką chleba i ciepłą miską zupy. Tutaj czuje się jak u siebie. Pod opieką tych ludzi może pozostawić naczynie z żarem. Jest zmęczona. Nie czuje się na siłach by wracać do Kruczego gniazda. Zresztą do świtu bramy będą zamknięte. Postanawia spędzić tu noc.



Bernard Wolner, Nena Deacair.

Służący obudził Bernarda w środku nocy. Pilne wezwanie do lochów jest czymś niezwykłym. Orben Fethil w kilku lakonicznych zdaniach prosi kata o natychmiastowe stawienie się w celu przesłuchania wiedźmy.

Sala była już przygotowana. Ogień w palenisku rozpalony. Wyrwany z łóżka Kranz nie był szczególnie zadowolony z takiego obrotu sprawy. Owinął się w gruby koc nad swym biurkiem, witając Bernarda nawet nie starał się ukryć swojego niezadowolenia. Deacair przyprowadzono chwilę później.

Lista pytań, którą dostarczono katowi dotyczyła rzekomego napadu druidki na konwój na przeprawie promowej nad Grzmiącą Rzeką. Przesłuchanie szło sprawnie i bez potrzeby użycia narzędzi. Całe to oskarżenie nie trzymało się kupy. Świadek zrejterował a kat nie mógł wykorzystać zeznania, które od niego wyciągnął, ale w końcu nie taki był plan.

Spisano więc oświadczenie przesłuchiwanej, że nad żadną przeprawą promową nie była i odesłano ją do celi.

Przed odprowadzeniem Neny Wolner podszedł do niej wciskając jej w dłoń ciągle plastyczny jeszcze kawałek gliny - amulet szeptunki.



Orin Sorley, Cathil Mahr.


Cathil siedziała w kryjówce czekając na niziołka. Cieszył ją ten pierwszy od dawna sukces. Przed nią na ziemi spoczywał cały zagrabiony im uprzednio dobytek. Honorowe miejsce zajmował łuk, który nadal zwiększał poczucie bezpieczeństwa łowczyni.
Zerwała się na równe nogi słysząc hałas dobiegający od strony wejścia do kryjówki. Łuk, strzała, wycelować - to wszystko odbyło się automatycznie.
Szczęśliwie jej zszargane nerwy nie były zniszczone do reszty bo w przeciwnym razie kudłata głowa Orina, który był źródłem hałasów, zostałaby przyozdobiona wystającą z czaszki strzałą. Odetchnęła z ulgą opuszczając łuk. Bard był tak poruszony iż nie zwrócił nawet na to uwagi.
Nie dopuszczając towarzyszki do słowa niziołek opowiedział jak to szedł pod bramę wewnętrznego miasta za strażnikami ale stamtąd:
- ...musiałem uciekać, bo prawie mnie rozpoznali.

W odpowiedzi Cathil opowiedziała o swej wizycie w ich niedawnym więzieniu i wskazując na ziemię, o tym co odzyskała. Oczy barda zalśniły na chwilę gdy dojrzał swą lutnię. Podniósł ja czule z ziemi na chwilę odrywając się od kłopotów, które mieli obecnie. Te jednak powróciły i z Orina jakby powietrze uszło.

Ogarnęło ich zrezygnowanie. Usiedli i postanowili że zaczekają do rana w kryjówce i na spokojnie zdecydują co zrobić.



Kesa z Imarii.


Kesa wstała wypoczęta i zrelaksowana. Gdy zeszła na śniadanie do salonu zauważyła spore poruszenie wśród służby. Pokojówki były ożywione i dyskutowały o czymś z wypiekami na twarzy. Po przyjściu medyczki umilkły. Jednak ich podniecenie było wyczuwalne.

- Coś się stało? - spytała w końcu.

Popatrzyły po sobie.

- Ach… to pani nie wie? Dzisiaj będą wieszać wiedźmę!



Szczur.

Szczur był zdrowy, miał lśniące futro i długi czerwony ogon. Jego oczy błyszczały w ciemnościach gdy poprzedniego wieczoru, po zapadnięciu zmroku opuszczał lochy. Potężna, dwunożna istota weszła w jego umysł i przekonała go, żeby zrobić coś, czego sensu nie rozumiał. Właściwie nawet nie próbował zrozumieć. Wiedział, że tak trzeba. Był przepełniony koniecznością wypełnienia zadania. Czuł się z tym dobrze. Pierwszy raz doświadczył takiej silnej woli, która go, wolne stworzenie, zniewoliłą. Która obrała mu cel.

Wymknął się przez niewielkie okienko pod stropem i gdy wysunął swój pyszczek z otworu poczuł jak ostre szpony przeszywają jego ciało. Chwilę później kręgi szyjne trzasnęły pod zębami czarnego, spasionego kota, który zagryzł żyjątko… dla zabawy.




Bernard Wolner.


Noc była zdecydowanie za krótka i Bernard wstał z bólem głowy. Czuł się conajmniej dziwnie i nie mógł pozbierać myśli, których mętlik przyprawiał go o zawroty. Do tego doszły problemy z koncentracją. Wstał, dokonał ablucji. Zimna woda podziałała acz tylko częściowo, zmywając resztki snu z zaspanych oczu. Oporządził się, po czym udał do lochów.

- Ha! - Orben Fethil wyrzucił szeroko ramiona, które po chwili zamknął w przyjaznym uścisku. Jego pulchna twarz wyrażała zachwyt. - Doskonała robota Wolner! Powiedz, jak to zrobiłeś? Rozpalone cęgi? Wyrywanie paznokci?

Mistrz Dobry patrzył na niego nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.

- Zresztą, mniejsza z tym! - poklepał go po ramieniu prowadząc w stronę cienia. - Najważniejsze, że się przyznała a dzisiaj ją powieszą!

- Kto? - wydukał w końcu.

- No wiedźma! Wydusiłeś z niej przyznanie się do winy stary draniu! Jestem pewien, że mistrz Anzelm zafunduje nam doskonałe przedstawienie.

- Kto?

- Bernard, wszystko w porządku? Jesteś dzisiaj zmęczony. Zrób sobie wolne. Należy ci się!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 29-10-2013 o 18:29. Powód: kwestia amuletu
GreK jest teraz online