Słowa Charlesa wywołały szok u wszystkich. Elizabeth także nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Choć strojem i manierami bardzo przypominała ojca, to sądząc po minie, chyba nie podzielała jego wiary w świat nadprzyrodzony. Na pytanie Olivii, dziewczyna odpowiedziała melancholijnym głosem:
- Ojciec zajmował się różnymi dziwnymi rzeczami. Szukał zagubionej wiedzy, dowodów na istnienie zaginionych lądów, czy mitycznych stworzeń. Ja też przez wiele lat byłam pod jego wpływem i też chciałam odszukać jednorożca. Moje marzenia były dziecinne, a on od zawsze poszukiwał tego co zakazane i ukryte przed światem. W ostatnich latach... - Elizabeth zawiesiła głos i spojrzała w prawo na rozległą, podmokłą łąkę - ...zdziwaczał. Wybudował sobie samotnie w lesie, choć przecież jego dom i tak był na uboczu. Mówił mi wtedy, że potrzebuje bliższego kontaktu z naturą i że właśnie w takich warunkach pracuje mu się najlepiej. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zaczął nocami chodzić po lesie i odwiedzać stare cmentarze. W jego oczach pojawił się jakiś dziwny blask szaleństwa, który mnie przerażał. Tak się złożyło, że nadarzyła mi się okazja studiowania za granicą, więc skorzystałam z niej i zostawiłam go samego. Wtedy cieszyłam się, że mogę się wyrwać z tej przygnębiającej mieściny, ale teraz... teraz myślę, że powinnam przy nim zostać i pomóc mu.
Elizabeth schyliła głowę i dało się słyszeć ciesze kwilenie.
- Jedźmy - wyszeptała ocierając łzy - Musimy rozmówić się z Terenbachem. Ponownie w biurze Terenbacha
Po kilkunastu minutach jazdy grupa ponownie znalazła się w biurze adwokata. Terenbach przywitał ich ponownie z wielką życzliwością i poczęstował szklaneczką whiskey.
Gdy Elizabeth chciała mu opowiedzieć o tym, co wydarzyło się w lesie, adwokat przerwał jej jak tylko zaczęła mówić.
- Wiem, wiem, wszystko już wiem. Ludzie widzieli, jak w las uderzył piorun. A po kilku chwilach pojawiła się łuna ognia. Szybko zawiadomili straż, gdyż przypuszczali, że to samotnia Malvina stanęła w płomieniach. Muszę panience powiedzieć, że nie był to pierwszy pożar jego leśnego domku. Kilka miesięcy temu miał miejsce podobny wypadek. Malvin chyba eksperymentował ze ściąganiem piorunów i coś wyraźnie mu się nie udało. Niestety nie przyjął naszych ostrzeżeń, że takie eksperymenty mogą się źle skończyć...
- Rozumiem - tym razem Elizabeth przerwała wypowiedź adwokata - Mam nadzieję, że strażacy zabezpieczą wszystko, co uda się uratować z pożaru.
- Ależ oczywiście - zapewnił Terenbach.
- W porządku. Proszę mi zatem teraz przekazać klucze od domu ojca.
Terenbach pokręcił ze smutkiem głową i powiedział:
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę tego zrobić. Jak już mówiłem wcześniej jestem wykonawcą ostatniej woli pani ojca, a państwa przyjaciela. Malvin dał w tym dokumencie wiele szczegółowych wytycznych, co do przebiegu czynności po jego śmierci. Jedną z nich jest właśnie kategoryczny zakaz wpuszczania kogokolwiek do domu, aż do chwili kiedy jego ciało spocznie w ziemi. Nie wiem, czym się kierował czyniąc takie zapisy. Może to kolejna fanaberia i dziwactwo Malvina. W każdym razie wola zmarłego jest święta i ja zrobię wszystko, aby ją wykonać.
Elizabeth zamilkła i przez chwilę się nad czymś zastanawiała. Minęło kilka długich sekund ciszy. W końcu córka Malvina spojrzała na trójkę przyjaciół jej ojca, błagalnym wzrokiem, prosząc o pomoc.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |