Ostatni potwór padł i dzielni członkowie dzielnej drużyny mogli się rozejrzeć po komnacie i sprawdzić, czy warto było w ogóle tu wchodzić.
Jak wnet się okazało, prócz trzech mniej czy bardziej zgrabnych stosików kamieni, które do niedawna były ożywionymi uskrzydlonymi kamiennymi figurami, jedynym ciekawym elementem “wyposażenia” komnaty były pokaźnych rozmiarów drzwi, których nie powstydziłby się krasnoludzki bank. Niestety nie było tam zamka, chyba że zamkiem była niewielka płytka z sześcioma otworami.
Bo chyba nikt z Was nie wierzył, że wystarczy zastukać.