Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2013, 14:22   #28
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Walka nie była w rzeczywistości tak trudna jak to uroiło się w Ghrarr'owym umyśle. Właściwie przeszła sprawnie niczym dobrze naoliwione zębatki zegara. Dużą rolę odegrała wzbudzona w Narsaińskim Przepatrywaczu adrenalina, która pomogła mu zatopić oklejone jego własną krwią ostrze w miękkiej tkance mózgu przeciwnika. Oczywiście po pokonaniu o wiele twardszej czaszki.

Gdy wilekolud osunął się już bez życia na ziemię mieszaniec spoglądał na trupa z wielkim zdziwieniem. Pierwszy raz wydobył z siebie nieznaną mu dotychczas siłę, która pozwoliła wbić sztylet w kość. Oraz przeszyć ją na wylot, czego wynikiem był sukces frontalnego ataku.

Po potyczce, zamieszki wśród zgliszcz definitywnie ustały. Dało wszystkim to możliwość dotarcia do najmniej zniszczonego budynku i zajęcia się swoimi ranami. Podsumowując, Krewniacy cieszyli się najmniejszym uszczerbkiem na zdrowiu i sprawności jednak innych zaciągnięto do łóżek z powodu ciężkiego stanu. Cyrulik zdziałał cuda bowiem wszyscy mogli skoro świt ruszyć dalej zostawiając miejsce podejrzanego bezpieczeństwa.


Trakt wydawał się zapraszać całą karawanę, witając podróżnych spokojem i ukojeniem nerwów. Minęli nie niepokojeni trzy krytyczne miejsca z powodu których zorganizowano tą wyprawę. Ghrarr w każdym z takich miejsc widział wielkie korzyści wpływające na lokację zasadzek.
Czy to był parów odgradzający trakt od możliwości ucieczek, czy też gęstwina krzewów pozwalająca zamaskować swe pozycje, każde z tych trzech miejsc było przemyślanym i (jak się okazało z informacji podanych przez Edvina) sukceso-gennym obszarem. Pozwalającym zastawić przynajmniej dwie pułapki na przejeżdżających podróżnych, bez dramatycznych strat własnych.
Niemniej jednak, gdy minęli niesławne trzecie miejsce, Ghrarr nie odpiął tarczy przytroczonej do swego grzbietu mając ciągle przed oczami pokonanego już wielkoluda.

Wrodzona zwinność pozwoliła mu pozbyć się spod siebie płochliwego rumaka nim rozgałęziony pień opadł na konwój płosząc wszystkich dookoła. Doświadczenie w zastawianiu pułapek zadecydowało by podbiec pochylonym do Tylo i klepnąć go w ramię wskazując wyraźnie poruszające się krzewy. Rozmowę i tak zagłuszyłaby rzeka więc pozostało porozumiewać się na migi. Ghrarr wskazał na jego łuk i na nie tak gęstą jak wydawać by się mogło roślinność, po czym samemu osadził śmiercionośną witkę w siodełku cięciwy i wypuścił z delikatnym brzdękiem między gałązki.
Z takiej odległości przy pełnym naciągu nie było mowy o zaplątaniu jej wśród listowia. Niczym przy zwolnionym tempie widział jak strzała rotuje i zbliża się do celu, by na chwilę całkowicie zniknąć w zieleni. Krzyku nie dosłyszał, ale zapewne zagłuszyła go rzeka i rżenie przestraszonych koni. Narsain miał nadzieję, że podczas tej walki nie zostanie przypadkiem stratowany. Oraz, że przetrwają bo przecież zapłata jest za wykonane zadanie. Trupom się nie płaci...

Ale gówna się zdarzają. Szczególnie mi...
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 26-10-2013 o 14:24. Powód: estetyka
Smirrnov jest offline