Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2013, 18:12   #118
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
- Momencik, szefie - powiedział do strażnika Torch, odciągając Jonasza do miejsca, gdzie poza zasięgiem wzroku strażników czaił się Ortega.
- Możliwe, że nie pozamykali wszystkich przejść technicznych, ale jeśli…. Czemu w ogóle to zrobili, skoro mają szczepionkę? Muszą o tym nie wiedzieć, albo nasze info było błędne i żadna nawet, kurwa, nie istnieje - podirytował się Oleg.
- Choroba mutuje, Torch. Nie zauważyłeś? - Haker wygiął usta w czymś, co chyba miało być uśmiechem. Bladym, wąskim i całkowicie pozbawionym wesołości. - Zmienia się długość jej stadiów, zmienia się natężenie symptomów. Gdyby dać jej szansę, uodporniłaby się na antybiotyk. To racjonalne - wskazał podbródkiem ku bramie i pilnujących jej mięśniakach. - Odizolować się i poczekać aż epicentrum choroby wygaśnie lub wyzdycha z braku wody i jedzenia.
Petrenko przez moment przyglądał się badawczo Jonaszowi.
- My nie mamy żadnych objawów. Jakie są szanse, że choróbsko się po nas upomni, skoro jeszcze tego nie zrobiło?
Przerzeźbieniec wcisnął ręce jeszcze głębiej w kieszenie, zakołysał się na piętach.
- Nie wiem. Mam za mało danych. - Przygryzł wewnętrzną stronę policzka. - Czysta analiza mówi, że za siedemset godzin wszyscy z naszego sektora będą martwi. Wszyscy. Tyle, że to, tak naprawdę, nic nie mówi. Ta choroba nie jest naturalna, szczególnie dla sektora, który robi w broni, a nie organice lub chemikaliach. To eksperyment. Albo SI, albo innego sektora. Możliwe, że 676 właśnie.
- Ale mutacja nie zajdzie w przeciągu paru dni… No nie?
- spytał niepewnie zamyślony Oleg.
- Myślisz o tym w kategoriach przestarzałych technologii - wytknął mu haker. - Jeśli jest odpowiednio zaprogramowany zmutuje, nadpisze się, zimprintuje. I jeśli mam rację mogliśmy zabić każdy sektor przez który przeszliśmy.
- Kurwa, takie życie w niepewności, dostanę sraczki, czy nie… Jak tam wejdziemy, możemy zarazić się tym zmutowanym wirusem, o ile w ogóle zmutował, a jak nie, możemy paść od tego, hm, “naszego”. Dobra, trzymamy się planu, wchodzimy, za jakąś godzinę ty
- wskazał na Ortegę - możesz nawet udawać, że nas śledziłeś, że zwiewamy przed tobą, obcy sektor, to będą to mieli gdzieś. Jakieś obiekcje? - Wzrok Petrenki zatrzymał się na twarzy Jonasza nieco dłużej.
- Ok. Udam, że ruszam za wami. Jakby były problemy i zagrożenie starciem rozważcie czy na mnie nie zaczekać. Zawsze lepiej wejść całą trójką, nie zgodnie z planem niż pchać się we dwóch i kogoś głupio stracić. - Ortega spojrzał w kierunku winkla za którym była ochrona. - Czyli ostatecznie wychodzicie?
Blady skinął głową niechętnie, z ociąganiem.
- Nie mamy realnej alternatywy, która dawałaby większe szanse. - Z trudem powstrzymał odruch odpalenia komputera, wywołania map, sprawdzenia danych. Palce, na których nosił pierścienie kontrolne zatrzymały się w pół ruchu, a haker skrzywił się z irytacją. - Torch, zanim wejdziemy, musimy podpytać ilu ostatnio weszło do 676 i ilu wróciło. Czy dalej handlują, czy odcięli się całkowicie. Bo jeśli oni też chorują, to tam może być gorszy zwierzyniec niż u nas.
- Dobra, to my idziemy, dopytamy.
- Oleg zerknął na Punishera. - Poplącz się trochę w okolicy, żeby nie było, że czatujesz w miejscu.
Rick skinął tylko głową, ale nie ruszył się. Chciał najpierw upewnić się, że pozostali opuszczą sektor, tak jak planowali. Dopiero później przyjdzie czas na spacer.

Piroman wyszedł zza zakrętu pierwszy i od razu zwrócił się do mięśniaka.
- Mistrzu, mówisz, że u ich sąsiadów epidemia, a co z nimi? Wiecie, jak tam sytuacja, całkiem się odcięli? Niczego nie wypuszczają, do żadnego sektora?
- Tego nie wiem - mięśniak najwyraźniej został mile połechtany słowem “mistrzu” bo cień uśmiechu pojawił się na jego gębie. - W zasadzie jest taki... kurwa... input czy coś. Oni nie wpuszczają, my nie wpuszczamy. Wszyscy się boją. Taka, kurwa, sytuacja, panowie.
- Eh.. No cóż, input czy nie
- Torch zerknął porozumiewawczo na Jonasza - musimy wejść. Inaczej stracimy jajca. Taka praca… - westchnął na koniec teatralnie. - Dzięki za pomoc, panowie - pożegnał się jeszcze Petrenko, ruszając w kierunku łącznika. Jonasz, nieco mniej pewnie, szedł tuż za nim.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline