Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2013, 23:07   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dostarczone przez Reinferie’ego pisma, sugerujące niedwuznacznie, że stopień niebezpieczeństwa wyprawy jakby się nieco zwiększył, dziwnym trafem nie wpłynął na jakość nocnego wypoczynku. Sen spłynął na Argaena bardzo szybko, a senne marzenia nie miały nic wspólnego z żadną wyprawą, Cienioludźmi czy nieumarłymi bardami. Chyba nie miały, bo rankiem Argaen obudził się świeży i wypoczęty.
Podszedł do okna, za którym wstawał piękny, słoneczny dzień.
- Skowronek wcześnie rano buduje gniazdo swe - dobiegło z podwórza, gdzie jakaś młódka zmagała się ze skopkiem pełnym mleka. - I swoim śpiewem budzi słońce, budzi nowy dzień.

Jak widać nie tylko dzień się budził, ale i gospoda też.
Nieco wody w misce starczyło, by opłukać twarz, a potem, przy otwartym na oścież oknie, Argaen zrobił kilka skłonów i przysiadów, by rozruszać kości.
- No cóż, koniec lenistwa - mruknął.
Ledwo człowiek mógł złożyć głowę pod dachem i zasnąć bez obaw, że jakaś dobra dusza pozbawi go sakiewki lub życia, a tu trzeba ruszać dalej. Uśmiechnął się lekko i zaczął się pakować. Przed wyjściem starannie sprawdził, czy przypadkiem czegoś nie zostawił. Nie miał pojęcia, kiedy tu wróci, a z doświadczenia wiedział, że pozostawiane rzeczy mają zwyczaj dostawać nóżek i znikać bez śladu w sinej dali.

Raczył się w najlepsze przepyszną jajecznicą, gdy do jadalni zaczęli schodzić pozostali członkowie wyprawy.
- Dzień dobry. Smacznego - witał każdą z wchodzących osób.

* * *

Wydany przez gospodynię namiot był dziwnie wielki. Dwuosobowy, jak się wnet okazało. Czyżby ich szlachetny zleceniodawca miał wobec nich jakieś inne, dodatkowe plany? Dwuosobowe łóżka, dwuosobowe namioty? Czy to nie lekka przesada? No ale klient płaci...
Podobną zagadkę stanowił papier, pióra i atrament. Mieli prowadzić korespondencję? To chyba gołębi pocztowych zabrakło na wyposażeniu. A może uczynny zaklinacz stworzył im okazję do spisania, w razie konieczności, ostatniej woli? Szalenie optymistyczne.
Korzystając z okazji zaopatrzył się jeszcze w solidny, bardzo gruby koc i pokaźnych rozmiarów igłę z nitką. Magia magią, ale czasami lepiej własnoręcznie przyszyć guzik.
Zapłacił za zakupy, co niezbyt uszczupliło jego zasoby, po czym wyszedł na podwórze, w drodze mijając się z Esther, która najwyraźniej również miała jakąś sprawę do Laury Majere.

* * *

Podobnie jak większość członków wyprawy nie miał zamiaru targać całego bagażu na plecach. Nie był kucykiem górskim i zdecydowanie wolał, żeby koniki pociągnęły wszystkie ich manele. Dlatego też poszedł w ślady kompanów i umieścił większość swoich rzeczy na wozie. Ze szczególnym uwzględnieniem wielgachnego namiotu. Tylko najpotrzebniejsze rzeczy miał ze sobą. Tak na wszelki wypadek.
Rzucił rzeczy na wóz, a potem oparł się o burtę, wystawiając twarz ku słońcu.

- W zasadzie racja - stwierdził, gdy Esther zaproponowała ruszenie w drogę.
 
Kerm jest offline