Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2013, 18:04   #29
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Beorn wyrwał za kamienną osłonę, z Vindierim depczącym mu po piętach. Narsain pragnął przytulić się do zimnego głazu jak najszybciej się da, coby uniknąć świstających w powietrzu pocisków. Vin natomiast, z dobrego serca czy solidarności, postanowił wspomóc go w razie natrętów chętnych do bliższego zapoznania się. Plan dobry i solidny, gdyby nie jeden szkopuł.

Niebezpieczeństwo napierało ze wszystkich kierunków.

* * *


Potężna sosna rozdzieliła ich na dwie grupy. Ghrarr, Tylo, Elva i Pedrus byli w ariergardzie, z trzema gwardzistami jako towarzyszami niedoli. Mogli się jedynie domyślać, jak sytuacja wyglądała z przodu. Pewnie nie różniła się zbytnio od tej u nich. Rżenie, tętent kopyt i trzaskające gałązki dobitnie świadczyły o tym, że bez mała wszyscy eskortanci zdecydowali się na walkę pieszo. Trochę oleju w głowie mieli, bo im bliżej byli ziemi, tym trudniejszym byli celem.

Ghrarr i Tylo wystrzelili prawie że jednocześnie, celując w podejrzanie ruszający się krzaczek. Nie mogli wiedzieć, czy trafili bo wrzawa była konkretna i próżno było zdawać się na słuch. Wzrok ich jednak nie mylił, bo zza krzewu wyskoczył jak oparzony jakiś młodzieniaszek z kuszą. "Amator," przemknęło przez myśl dwójce strzelców. "Na chuj się wychylać?" Ghrarr zaklął, motając się ze strzałą, ale Tylo takich problemów nie miał. Ruchy miał płynne, cel bezbłędny. Strzałę ulokował dokładnie tam, gdzie chciał - w tchawicy młodego, znaczy się.

* * *


Beorna tym razem uratowała szybkość, nie celność. Pocisk przezeń posłany nie trafił celu, ale zmusił strzelca do odruchowego kroku w tył. Mężczyzna potknął się o jakiś zdradziecki korzeń i miast wystrzelić w Narsaina, wystrzelił gdzieś w górę. Jeden z jego towarzyszy również spudłował, chociaż bardziej z własnej mierności aniżeli zrządzenia losu, ale bełt który nadszedł z drugiej strony ścieżki trafił idealnie - wszedł aż po lotki w tył czaszki jednego z edvinowych gwardzistów. Śmierć ekspresowa.

Kolejny pocisk sięgnął Madyassa, ale to dla rudego żołnierza było tylko draśnięcie. Gorzej miał drugi bezimienny strażnik, który miał teraz zamiast twarzy czerwoną miazgę - efekt oberwania kropaczem. Vindieri i Madyass skoczyli ku napastnikowi i uderzyli razem, jedno po drugim niczym śmiercionośny duet z jakiejś legendy. Mastegnejczyk ciął nisko, przejechał ostrzem od biodra do biodra, a Ellyrian uderzył potężnie z góry, niemalże amputując nieszczęśnikowi całą rękę.

* * *


W tylnej grupie też nie próżnowano. Dwójka napastników wyłoniła się biegiem spomiędzy drzew, chcąc napsuć trochę krwi eskortantom. Tylo spudłował za pierwszym podejściem, ale wystarczyło zakląć i wymierzyć ponownie. Drab pędzący ku Zakapturzonemu wywinął kozła i ze sterczącą z potylicy strzałą zaczął przedśmiertny taniec.

Mniej szczęścia miał Ghrarr, który spudłował, ale mógł kląć ile chce, a i tak Fortuna poskąpiłaby mu cennych sekund potrzebnych na kolejne podejście. Mógł jedynie spróbować uskoczyć przed świszczącym ostrzem, ale i to nic nie dało. Całe szczęście, że rana była tylko powierzchowna; drab zdołał jedynie skrwawić mu biodro, zanim dwójka gwardzistów zmusiła go do przejścia w defensywę.

Tylo również nabawił się świeżej rany, kiedy w udo wbił mu się pocisk. Bełt nadszedł spomiędzy drzew za jego plecami i Zakapturzony mógł jedynie bluzgać, wyginając się w ekwilibrystycznej pozie, próbując pozbyć się drewnianego natręta. Również z tamtej strony nadeszły kłopoty dla Elvy, która jak i Tylo oberwała z zaskoczenia. Pannica wydarła się wniebogłosy i spróbowała odwinąć nachalnemu adoratorowi, ale skubaniec zdążył się uchylić. Ghrarr zaraz rzucił się do pomocy, szybkim susem dopadając chłopaka i wbijając mu żelazo w trzewia. Elva ochoczo poprawiła, umiejscawiając jeden ze swoich noży między żebrami.

Napastnik, który chwilę wcześniej ranił Ghrarra, teraz dowodził swojego obycia w walce. Uskakując przed ciosami gwardzistów, potężnym ciosem otworzył żołądek jednego i przejechał ostrzem po oczach drugiego. Trzeci bezimienny eskortant rzucił się ku niemu i zdołał poharatać mu bok, ale wiele to nie dało.

Pedrus dobył sztyletu i najwyraźniej chciał dołączyć się do walki, ale brak koordynacji i doświadczenia zadziałał przeciw niemu. Cyrulik zaplątał się we własne nogi i wyrżnął jak długi na leśną drogę. Tylo miał nieco więcej szczęścia; pierwsza strzała co prawda poszła za wysoko, ale za to druga trafiła przebojowego zasadzkowicza w ramię. Łucznik skulił się mimowolnie, gdy koło lewego ucha świsnął mu czyjś bełt.

* * *


Beorn mógł w końcu poszczycić się swym pierwszym trafieniem w walce, kiedy jego strzała popieściła strzelca między drzewami. Pocisk wpierw przeorał korę, wskrzeszając deszcz drzazg, a następnie policzek draba, który na powrót skulił się za zasłoną.

Madyass starł się z kolejnym nadbiegającym przeciwnikiem, tym razem dzierżącym podręczny toporek. Ellyriański żołnierz miał fechtunek opanowany niemalże do perfekcji, bo oba ciosy sięgnęły celu, rozrywając skórznię i skórę jednako. Napastnik nie pozostawał dłużny, uderzył i ostrze weszło z mlaskiem w madyassowy biceps.

Vindieri z gwardzistą natomiast natarli na zasadzkowicza, który przymierzał się do zaatakowania Beorna, ale duet zaraz go od tego zamiaru odwiódł. Stal zadźwięczała o stal, ale ani chłopak, ani Vindieri nie mogli się sięgnąć. Dopiero edvinowy strażnik zdołał uderzyć celnie, przejeżdżając ostrzem po młodzieńczej żuchwie. Mastegnejczyk, wykorzystując moment, dokończył dzieła dwoma szerokimi cięciami.

Zbir z toporkiem natarł po raz drugi, rozochocony najwyraźniej poprzednim sukcesem, ale Madyass zdołał sparować cios. Ellyrian kontratakował niecelnie, ale to było zamierzone - zmyła, finta, jak kto zwał. Żołnierz uderzył potężnie, z półobrotu, wbijając miecz głęboko w szyję zbira, prawie że go dekapitując.

Beorn ranił strzelca skrytego między drzewami po raz kolejny, posłaną strzałą szarpiąc mu bok. Musiał też skutecznie zgasić w nim zapał bitewny, bo ten odrzucił kuszę i zaczął uciekać wgłąb lasu, klucząc między drzewami. Narsain rozejrzał się po ścieżce. Sytuacja uspokoiła się tutaj, z przodu. Pień sosny blokował widok na to, co działo się z tyłu, ale chyba było dobrze.

- Tam jeden spierdala! - Beorn krzyknął w stronę swoich towarzyszy.

- Mus wziąć go żywcem! - Odkrzyknął gwardzista.

- I grzecznie z nim porozmawiać! - Dodał Madyass.

* * *


Napastnika, który własnoręcznie zadał śmierć dwóm gwardzistom naraz, najwyraźniej opuściło szczęście. Próbował odpędzić od siebie Elvę machnięciami żelaza, ale pannica była cierpliwa i wyrachowana w swoich działaniach. Poczekała, aż zbir otworzy się na atak i dopiero wtedy zaatakowała. Złotowłosa najpierw kopnęła go w męskość, a następnie oba nożami naraz zaczęła dziurawić mu plecy.

Ghrarr i Tylo uporali się z ostatnim już chyba strzelcem. Narsain wykurzył go z kryjówki celnym strzałem w potylicę, a gdy napastnik zaczął uciekać, Tylo wraził mu dwa pociski w plecy. Jednak tylko na tyle było go jeszcze stać, bo zarówno nowe jak i stare rany dały o sobie znać. Czuł, że bok skórzanej kurty jest mokry od krwi i to jej upływ osłabiał go coraz bardziej. Łucznik przysiadł na ziemi, opierając się o koło wozu.

Sosna nie tylko przysłoniła im widok na awangardę i spłoszyła konie, lecz również zmieniła konwój w losowo sterczące deski oraz pozwoliła transportowanym dobrom wysypać się na zewnątrz. Tylo widział spod na wpół przymkniętych powiek jeden z kuferków, rozbity przez impet zderzenia i jego zawartość, która rozsypała się na ścieżkę i którą miał na wyciągnięcie ręki. Zaśmiał się na jej widok, ale jakoś tak bez humoru, ponuro.
"- Kamienie. - Sigurd zaspokoił też tylową ciekawość. - Wieźć będziecie ostatnią dostawę z kopalni."
Skryba nie kłamał. Tylo obracał w szczupłych palcach szare, nijakie kamienie, które miały wartość jedynie w jakiejś dziecinnej grze, której zasady już dawno zapomniał. Zakapturzony westchnął - był zmęczony.

Oczy same się mu zamknęły.

* * *


Ghrarr widział, jak Pedrus z Elvą kucają przy Tylo i zrobił krok w ich stronę, ale przystanął w miejscu. Coś po lewej, między drzewami, przyciągnęło jego uwagę. Został jeszcze jeden strzelec, ale ten był chyba najmądrzejszy.

Bowiem wziął nogi za pas.



_______________________________
Proszę czajosa o niepostowanie.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 27-10-2013 o 21:00.
Aro jest offline