Jeremy z wolna paląc papierosa patrzył przez dłuższą chwile przez okno na gwałtownie zmieniająca się pogodę. Wyglądał jakby znowu zapomniał o całym świecie go otaczającym. Nagle zerwał się i pobiegł na zaplecze jego pracowni. Wrócił z niej po kilkunastu minutach niosąc ze sobą dosłownie kilka kilogramów jakichś części elektronicznych połączonych w jakieś dziwaczne urządzenie. W sklepach specjalistycznych żądają za działające podobnie urządzenie kilka tysięcy dolarów. A wystarczy odrobina wewnętrznego geniuszu... - Jeremy wyglądał na podekscytowanego. Kopnięciem w szerokie drziw garażu utorował sobie drogę na zewnątrz i wyszedł prosto w szalejącą na zewnątrz pogodę.
Wzniósł w niebo jedną z rąk w której trzymał jakiś podobny do anteny lub mikrofonu kierunkowego mechanizm, podłączony skręconym z sprężynę czarnym kablem z skrzynką którą położył na ziemi przed sobą. W drugiej ręce trzymał jeszcze niedawno zepsuty palmtop, podłączony do metalowej puszki plątaniną kolorowych kabelków. John zauważył że w warsztacie faktycznie przybywa gratów i zastanowił się ile z jego pieniędzy Jerry wydał na to wszystko. Ciarki przeszły mu po plecach na myśl że większość tego co leżało tam działało w zasadzie tylko w rękach tego szaleńca. Zaraz się dowiemy czy ta burza jest wynikiem manipulacji skoncentrowaną nienaturalnie energią panowie, coś mi się w niej nie podoba. Jak dobrze pójdzie to może nawet naturę tego procesu poznam po analizie danych hm...
W obserwatorach tego zdarzenia pojawił się lekki niepokój. Jeśli Jeremiemu niej wyjdzie eksperyment niej wiedzieć czemu forma w jakiej rzeczywistość mogła by się na nim zemścić przy tej pogodzie sama nasuwała się na myśl...[/i] |