Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2013, 11:30   #11
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację

Trzask rozbijanej szyby... chwilę później fala potężnego smrodu jaki mogliby sobie wyobrazić jedyne pracownicy jakiegoś laboratorium. Mnóstwo chemicznych oparów właśnie wtoczyło się do pomieszczenia.
Azjatka, która próbowała powstrzymać Adamsa zamarła w bezruchu obserwując poczynania mężczyzny. Półotwarte usta wyrażały jedynie zakłopotanie i dezorientację.

Gdy Lucian spojrzał w dół spostrzegł zrujnowane budynki, pozostałości marketów, domów, stacji benzynowych. W niewielkiej części z nich świeciło się światło. Wraki samochodów na ulicach, gdzieś pod jakąś ścianą leżał człowiek, nie ruszał się, nie miał ręki. Wyglądał jakby zasnął kilka lat temu
podczas srogiej zimy, zamarzł i tak już został.


Chwilę później krzyki tego samego jegomościa. Lekarze popatrzyli po sobie ze zdziwieniem na twarzy. Hasła wykrzykiwane przez Luciana dawały jedynie efekt coraz szerzej otwierających się oczu tej dwójki. Dopiero po parunastu sekundach, gdy krzykacz się uspokoił odezwał się doktor:
- Za tę szybę też przyjdzie wam jakoś zapłacić. Teraz to towar deficytowy. W sumie jak wszystko. Poza solidnym obiciem mordy. - powiedziawszy to podszedł do jakiejś szafy. Wyjął z niej sporej wielkości słój, przypominający te, które dawniej służyły za pojemniki na preparaty biologiczne w szkołach.
Położył go na zdezelowanym biurku. W środku znajdowała się głowa czegoś co przypominało człowieka. Różniło się jedynie wielkimi kłami i wielkim okiem na środku czoła.

- Poznajcie cyklopa. Jeden z ludzi naszego szefa upolował go pół roku temu. A teraz wyobraźcie sobie, że gdyby nie nasi ludzie, to banda sześciu takich dwumetrowych przyjemniaczków w tym momencie żarłaby was razem z ubraniem, włosami i kto wie czy nie komorami. - powiedział lekarz opierając się o ścianę i przeszukując kieszenie.

- Tu was mam! - powiedział uradowany. Już mieliście nadzieję, że to koniec tego przedstawienia, że zaraz się to skończy. W rzeczywistości jednak po prostu mężczyzna znalazł papierosy.

- Chcecie, żeby przybliżyć wam kim jest mój szef. Dobrze. Rob jest krótko mówiąc grubą rybą tutaj w Filadelfii. Ma kontakty to tu, to tam. Bardzo wpływowy koleś. Tak na marginesie mówiąc, dobrze, że jesteście tutaj a nie bardziej na zachodzie. Nowy York jako tako próbuje się odbudować, nawet wprowadzić walutę i jakieś prawo, ale średnio im to wychodzi. Blah... - przerwał na moment, a na jego twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia. Kilka sekund później, które poświęcił na odpalenie papierosa kontynuował:

- Wracając do sedna, nie będę wam gadał ile się zmieniło, bo nie mam na to czasu, połazicie po ruinach i sami się przekonacie. Z tego co czytałem to Victoria powinna sobie poradzić ze szczurami czy innymi natrętami. A czego chce od was Rob? To tak... - lekarz spojrzał na Bryana i westchnął.

- Świętoszkowi się to raczej nie spodoba... - powiedział cicho.

- Rob ma syna. Sześciolatka. Młody nieco za dużo przebywał na nieświeżym powietrzu i przyjął sporo promieniowania na siebie. Jego serce wysiada. Jak na mój gust wytrzyma dwa, może trzy dni. Bądźcie tacy mili i znajdźcie dawcę. Samego Roba poznacie jak już przyniesiecie co trzeba. Teraz nie ma czasu na pogaduchy. Dzieciak jest z każdą minutą coraz słabszy. - zakończył z podłym uśmiechem.

Doskonale wiedzieliście o co mu chodzi. Macie dorwać jakieś dziecko i ... wyrwać mu serce z piersi. Rzeczywistość była coraz bardziej przerażająca. Na samą myśl o tym części z was zrobiło się niedobrze.

Z szoku wyrwał was jeszcze raz jego głos.
- A za szybę... coś się wymyśli.

 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 28-10-2013 o 11:34.
Aeshadiv jest offline