Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2013, 11:30   #11
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację

Trzask rozbijanej szyby... chwilę później fala potężnego smrodu jaki mogliby sobie wyobrazić jedyne pracownicy jakiegoś laboratorium. Mnóstwo chemicznych oparów właśnie wtoczyło się do pomieszczenia.
Azjatka, która próbowała powstrzymać Adamsa zamarła w bezruchu obserwując poczynania mężczyzny. Półotwarte usta wyrażały jedynie zakłopotanie i dezorientację.

Gdy Lucian spojrzał w dół spostrzegł zrujnowane budynki, pozostałości marketów, domów, stacji benzynowych. W niewielkiej części z nich świeciło się światło. Wraki samochodów na ulicach, gdzieś pod jakąś ścianą leżał człowiek, nie ruszał się, nie miał ręki. Wyglądał jakby zasnął kilka lat temu
podczas srogiej zimy, zamarzł i tak już został.


Chwilę później krzyki tego samego jegomościa. Lekarze popatrzyli po sobie ze zdziwieniem na twarzy. Hasła wykrzykiwane przez Luciana dawały jedynie efekt coraz szerzej otwierających się oczu tej dwójki. Dopiero po parunastu sekundach, gdy krzykacz się uspokoił odezwał się doktor:
- Za tę szybę też przyjdzie wam jakoś zapłacić. Teraz to towar deficytowy. W sumie jak wszystko. Poza solidnym obiciem mordy. - powiedziawszy to podszedł do jakiejś szafy. Wyjął z niej sporej wielkości słój, przypominający te, które dawniej służyły za pojemniki na preparaty biologiczne w szkołach.
Położył go na zdezelowanym biurku. W środku znajdowała się głowa czegoś co przypominało człowieka. Różniło się jedynie wielkimi kłami i wielkim okiem na środku czoła.

- Poznajcie cyklopa. Jeden z ludzi naszego szefa upolował go pół roku temu. A teraz wyobraźcie sobie, że gdyby nie nasi ludzie, to banda sześciu takich dwumetrowych przyjemniaczków w tym momencie żarłaby was razem z ubraniem, włosami i kto wie czy nie komorami. - powiedział lekarz opierając się o ścianę i przeszukując kieszenie.

- Tu was mam! - powiedział uradowany. Już mieliście nadzieję, że to koniec tego przedstawienia, że zaraz się to skończy. W rzeczywistości jednak po prostu mężczyzna znalazł papierosy.

- Chcecie, żeby przybliżyć wam kim jest mój szef. Dobrze. Rob jest krótko mówiąc grubą rybą tutaj w Filadelfii. Ma kontakty to tu, to tam. Bardzo wpływowy koleś. Tak na marginesie mówiąc, dobrze, że jesteście tutaj a nie bardziej na zachodzie. Nowy York jako tako próbuje się odbudować, nawet wprowadzić walutę i jakieś prawo, ale średnio im to wychodzi. Blah... - przerwał na moment, a na jego twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia. Kilka sekund później, które poświęcił na odpalenie papierosa kontynuował:

- Wracając do sedna, nie będę wam gadał ile się zmieniło, bo nie mam na to czasu, połazicie po ruinach i sami się przekonacie. Z tego co czytałem to Victoria powinna sobie poradzić ze szczurami czy innymi natrętami. A czego chce od was Rob? To tak... - lekarz spojrzał na Bryana i westchnął.

- Świętoszkowi się to raczej nie spodoba... - powiedział cicho.

- Rob ma syna. Sześciolatka. Młody nieco za dużo przebywał na nieświeżym powietrzu i przyjął sporo promieniowania na siebie. Jego serce wysiada. Jak na mój gust wytrzyma dwa, może trzy dni. Bądźcie tacy mili i znajdźcie dawcę. Samego Roba poznacie jak już przyniesiecie co trzeba. Teraz nie ma czasu na pogaduchy. Dzieciak jest z każdą minutą coraz słabszy. - zakończył z podłym uśmiechem.

Doskonale wiedzieliście o co mu chodzi. Macie dorwać jakieś dziecko i ... wyrwać mu serce z piersi. Rzeczywistość była coraz bardziej przerażająca. Na samą myśl o tym części z was zrobiło się niedobrze.

Z szoku wyrwał was jeszcze raz jego głos.
- A za szybę... coś się wymyśli.

 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 28-10-2013 o 11:34.
Aeshadiv jest offline  
Stary 28-10-2013, 20:27   #12
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Serce? Nie ma problemu. Szyba? Również nie ma problemu, bo mam to wszystko w dupie. Stanąłem przy oknie i zastanowiłem się, czy symulacja skończy się, gdy skoczę. A może jednak umrę i w prawdziwym świecie? W tym zasranym SensaCouch, które z pewnością zintegrowali z podzespołami hibernatorów. Nie wierzę w nic co tutaj jest. To wszystko nie ma sensu. Odmrażają czterech ludzi, z których co najmniej jeden to genialny informatyk i znawca "technologii przyszłości", a oni tym ludziom każą polować na serce jakiegoś dzieciaka? Serio?
- Przyniosę je na srebrnej tacy. - powiedzialem dając do zrozumienia, że to będzie zapłata za szybę. Skoro tak chcą się bawić to tak będę się bawił. Nie będę jednak ryzykował życia. Te dupki pewnie nie ogarnęły całkowicie ogromu siły mentalnej wpływającej na jaźń w czasie aż tak bardzo realistycznej symulacji. Plus obawiam się, że chcą zabrać moje tajemnice handlowe i technologiczne, które posiadam w głowie. Nie mogą do nich dotrzeć normalnymi sposobami, bo zabezpieczyłem wszelkie dane w mózgu, więc wrzucili mnie do tej symulacji. Chyba bardziej bym się jednak nabrał, gdyby mi zapewnili towarzystwo cycatych panienek. A nie zamarźniętych trupów.

Zanim jednak któryś z kretynów wypowie na głos swoje niezrozumienie żartu o tacy wypadało zapytać jeszcze o jedną kwestię:
- Jeszcze jedna kwestia. - wskazałem palcem na słoik - Na chuj wam jego głowa? - no bo w sumie to również nie miało sensu. Tu nic nie miało sensu. Ta historia była tak grubymi nićmi szyta, że to szok.
- Włożycie również do słoiczka głowę dzieciaka, którego mamy dla was porwać? No i skąd mamy wiedzieć, czy taki dzieciak to odpowiedni dawca? Może lepiej by było jakby wasz szef zrobił numer jak Herod niegdyś? W sensie skoro mamy zajebać jednego dzieciaka to po prostu zajebmy wszystkie. Spora szansa, że dopadniemy tego jednego. - po czym zastrzymałem się patrząc w dół. Prawie mógłbym uwierzyć. Prawie. Gdyby nie było tej dwójki tanich naciągaczy.
- No, ale dobra. Nie ma co bez sensu kłapać jadaczką. Reszta: idziemy porwać małego rudzielca. Rudzielca, bo oni też mają dusze. - końcówkę powiedziałem dlatego, że nowa piosenka zacząła grać w mojej słuchawce. - Będziemy tylko potrzebowali dużego worka, piły do cięcia kości i jakiejś dużej zapalary, żeby zatamować krwawienie, gdy użyjemy piłę i obetniemy rączki i nóżki co by lepiej pasowało do worka.

Oczywiście to wszystko to był sarkazm. Wychodzę z pomieszczenia sprawdzić co jest na korytarzu. Potem kieruję się do najbliższych schodów sprawdzić, które to piętro. Jeśli jakieś powyżej dziesiątego (a sądząc po widoku przez okno to jest prawdopodobne) to wracam się do sali z hibernatorami i dopowiadam:
- I jeszcze to piętro. Serio mam uwierzyć, że tak wysoko byście fatygowali się z tymi ciężkimi hibernatorami? Gdzie schowałeś dźwig? W dupie? - i potem już idę do schodów i schodzę na parter. Tam poczekam na resztę.
 
Anonim jest offline  
Stary 05-11-2013, 17:58   #13
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Potworna głowa znajdująca się w słoiku zwracała uwagę znacznie bardziej niż słowa mężczyzny. Szczególnie, że ten ograniczył uświadamianie nas do kilku podstawowych faktów. Wielkie kły i to uderzające podobieństwo do człowiek przyciągało wzrok.

Gruba ryba, Filadelfia, syn... Jak zwykle, automatycznie kiwałam głową, na potwierdzenie odnotowywania przekazywanych informacji, gdy z opóźnieniem dotarł do mnie sens ostatnich zdań. Znieruchomiałam w połowie kolejnego przytaknięcia. Służba nauczyła mnie, że z rozkazami się nie dyskutuje... nieważne jak brzmią. Zadanie było jasne. Mieliśmy zabić jakiegoś dzieciaka. Jesteś na górze - wszystko Ci wolno. Cholera wpadliśmy naprawdę w niezłe bagno.

Przed oczami stanął mi obraz córki. Do czego ja byłabym zdolna by ją ratować? Zostawiłam to pytanie bez odpowiedzi, bojąc się jej.

Czasem lepiej nie myśleć, nie analizować.
Misja i tak nie będzie łatwa. Nie tylko przez nieznajomość otaczającego nas świata.

- On ma rację- stwierdziłam, wskazując na histeryzującego mężczyznę -Skąd mamy wiedzieć, który dzieciak będzie się nadawał? I jak go tu dostarczyć?
 
MagMa jest offline  
Stary 06-11-2013, 00:41   #14
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Osłupiał. Po raz pierwszy w życiu ktoś kazał mu popełnić tak ciężki grzech, tak poważne przestępstwo. Z otępiałym wyrazem twarzy słuchał jak lekarz mówił o ich zadaniu podczas gdy w głowie księdza myśli pędziły z oszałamiającą prędkością. Czy ważniejsze jest życie dziecka, życie innego dziecka czy jego własne, osoby mającej święty obowiązek odnowy Kościoła na Ziemi, wysłannika Boga i Ojca Świętego...
Panie, czemu wrzuciłeś swego wiernego sługę w tak straszne czasy?
Bo w to, że nie jest to najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek mu się przyśnił przestał wierzyć w chwili, gdy zobaczył głowę potwora w słoju. To była rzeczywistość, a Bryan był w niej tak osamotniony jak jeszcze nigdy przedtem.
Rozejrzał się po innych wybudzonych. Wątły mężczyzna widocznie tracił kontrolę nad sobą i zachowywał się jak obłąkaniec. Jednak w swoim szaleństwie nie przejawiał chęci współpracy z ich gospodarzami. Za to ku przerażeniu księdza kobieta koło niego z twarzą bez wyrazu zaczęła dopytywać się o szczegóły zadania. Chce to zrobić?!

A on, co on miał teraz zrobić. Podejrzewał, że go nie zabiją, nawet jeśli odmówi. Za dużo wysiłku włożyli w obudzenie go. A przynajmniej taką miał nadzieję. Czyż Jezus również nie był kuszony przez diabła? Nie wolno mu przystać na mord na niewinnych dzieciach!

-Proszę, zaprowadź mnie do naszego gospodarza. Nie mogę pozwolić na to, co zamierza. Nie mogę WAM na to pozwolić!-Ostatnie słowa skierował do pozostałych osób z komór hibernacyjnych
 
Luffy jest offline  
Stary 14-11-2013, 23:26   #15
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację


Słysząc kolejne pytania lekarz jedynie westchnął. Popatrzył na sufit, następnie spojrzał na szanowną czwóreczkę. Z jego twarzy można było jedynie wyczytać znudzenie. Odpalił już piątego przy nich papierosa i powiedział niewyraźnie trzymając cały czas fajkę w ustach:
- Dzieciak jest uniwersalnym biorcą. Dodatkowo urodził się już pod wpływem promieniowania. Ma nieco bardziej odporny na wszelkie niezgodności organizm. Jak widać atomówki przyniosły jednak jakieś korzyści. Jak się serducho nie przyjmie to pójdziecie po kolejne i tyle. Mało to dzieciaków na ulicach Filadelfii?
Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Bryana. Przez parę sekund duchowny mógł ujrzeć coś w stylu współczucia.
- Zaufajcie mi, musicie zaakceptować nową rzeczywitość. Skończyła się sąsiedzka pomoc, nie ma już dobrych ludzi, którzy bezinteresownie wyciągną do was dłoń. My to robimy, bo wasze akta wyglądają na przydatne. Skoro tak bardzo chcecie pogadać z Robem, to chodźcie. - powiedział wskazując na drzwi.


Piętro wyżej znajdowało się biuro ich ‘szefa’. Na ścianie wisiała poszarpana mapa stanu, był nawet regał z książkami. Potargane okładki, zżółkłe strony, tytuły w ogóle ze sobą nie związane. Obok książki kucharskiej leżała Biblia. Miała złamaną okładkę, część stron była wyrwana. Materiałowa czerwona zakładka zwisała z półki. Wyglądało to jakby księga krwawiła w agonii. W rogu pokoju, przy balkonie z popękanymi szybami siedział on. Starszy mężczyzna, ubrany w zachowaną w dobrym stanie marynarkę. Bri czuła nawet jego zapach. Znała go, drogi Holywoodzki perfum. Jeśli ich obawy były prawdziwe, to takie cudo obecnie musiało być warte majątek. Przynajmniej w wyższych sferach, bo wałęsający się biedacy prawdopodobnie wypiliby pachnidło w nadziei, że jest to jakiś alkohol

Rob przyjrzał się wszystkim, a następnie rzucił okiem na lekarza. Ten bez słowa skinął głową i wyszedł. Gdy tylko drzwi zamknęły się, można było zza nich usłyszeć używaną zapalniczkę.

Mężczyzna za biurkiem wstał. Przyjrzał się wszystkim jeszcze raz. Wyglądało to jak w filmie ‘Gladiator’, który część z nich znała bardzo dobrze. Przyglądał się jak towarowi, który właśnie próbuje wcisnąć mu handlarz niewolników. W końcu została przerwana niezręczna cisza.
- No więc czego ode mnie chcecie? Moi ludzie ocalili wasze dupska. Nie wzięliśmy nawet wam rzeczy. Jakieś zastrzeżenia czy co? Nie bardzo rozumiem, czemu macie takie miny. - w jego głosie słyszalna była pretensja. Nie podobało mu się, że ktoś marnuje jego czas.
Usiadł na swoim zniszczonym fotelu i czekał.
 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 17-11-2013 o 03:08.
Aeshadiv jest offline  
Stary 18-11-2013, 00:03   #16
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Słysząc słowa stojącego obok księdza uważnie spojrzałam na lekarza. Trudno ukryć, cieszyłabym się, gdyby protesty duchownego przyniosły jakiś skutek. W końcu co innego patrzeć na kolejnych umierających na polu walki, a co innego polować na jakiegoś dzieciaka na gruzowisku miasta. Nie wierzyłam jednak w powodzenie jego działań. Wręcz byłabym zdziwiona, gdyby nas zleceniodawca odpuścił w momencie, gdy tak mocno zagrożone było życie jego dziecka. Znudzenie wyraźnie widoczne na twarzy rozmawiającego z nami mężczyzny utwierdziło mnie w tym przekonaniu.
Zaskoczona słuchałam, kolejnych szczegółów, które nam przedstawiał. Myślałam o tym, ile czasu minie nim nauczę się sprawnie działać w nowych realiach. Problemy, które kiedyś miały kluczowe znaczenie, teraz praktycznie nie istniały, za to ich miejsce zajęły całkiem nowe.
Zawahałam się, gdy zaproponował nam rozmowę z Robem. Nie widziałam większego sensu w tym spotkaniu. Ruszyłam jednak we wskazanym kierunku z pozostałymi wiedziona ciekawością.

Uważnym spojrzeniem omiotłam pomieszczenie do którego trafiliśmy. Mocno zniszczone sprzęty, potargane książki, poszarpana mapa... Całość przedstawiała smutny widok. Tak bardzo różniło się to od standardowego wyposażenia znanych mi z przeszłości biur.

-Cóż, zapewne nie jest pan zdziwiony, że jesteśmy nieco zaskoczeni zastaną rzeczywistością.- odpowiedziałam spokojnie, choć postawa mężczyzny odbierała mi pewność siebie. Liczyłam, że dalszą rozmowę podejmą towarzyszący mi ludzie. W innej sytuacji miałam zamiar przekonać go o konieczności lepszego poinformowania nas w realiach. Wiedziałam, ze jeśli bez przygotowania wejdziemy w ruiny miasta, zginiemy po paru chwilach, a Rob najwyraźniej zamierzał odnieść pewne korzyści z obudzenia nas.
 
MagMa jest offline  
Stary 21-11-2013, 19:23   #17
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Ja nie jestem zdziwiony. - powiedziałem słysząc słowa Victorii - Tak w ogóle to wyglądasz jak pewien aktor, ale nie pamiętam do końca kto. Też byłeś zahibernowany, prawda? - blefuję, bo oczywiście pamiętam Gariego Oldmana.

Cokolwiek odpowie to odpowiadam "aha, tak myślałem" i wychodzę mówiąc do wszystkich, że poczekam na zewnątrz. Kieruje się do schodów i schodzę w dół. Niżej i niżej. Przyglądam się dokładnie wszystkim powierzchniom szukając luk w kodzie tej wirtualnej rzeczywistości. Gary Oldman był bardzo podejrzany, ale to akurat nie było AŻ TAK dziwne. Na dworzu szukam budki sprzedające iguany na patyku. Zwracam również uwagę, czy w pobliżu nie leżą kapsle. Jeśli leżą to wiadomo z jakiej gry komputerowej nie ściągnęli pomysły na to wszystko.
 
Anonim jest offline  
Stary 22-11-2013, 03:45   #18
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Najwidoczniej Lucian przerwał Robowi, ponieważ mężczyzna otworzył usta i chcąc coś powiedzieć popatrzył na Adamsa. Tym razem to jego twarz skrzywiła się w grymasie zdziwienia. Potrząsnął głową i wysłuchał co ma do powiedzenia naukowiec.
- Nie, nie byłem zahibernowany. Urodziłem się w 2016 roku. I nie mam pojęcia o jakim aktorze mówisz. Gdy byłem młody to zamiast wałęsać się po kinach trzeba było uczyć się jak obsługuje się broń.
Na wyjście Luciana zareagował dość szybko. Wyciągnął krótkofalówkę z biurka. Kilka razy trzepnął nią o blat po czym powiedział:
- Tommy, za jakiś czas na dole pojawi się taki jajogłowy ubrany nieco lepiej niż wszyscy znani ci ludzie i nieludzie. Jakby chciał wyjść na spacerek, to przypilnuj go, albo poślij kogoś, kto będzie osłaniał jego przedwojenne dupsko.

Następnie odłożył urządzenie na swoje miejsce i usiadł. Podparłszy głowę na rękach rozmasował sobie skronie i przerwał niezręczną ciszę.
- Powiem krótko. Im szybciej doznacie zderzenia z rzeczywistością, tym szybciej ją zaakceptujecie. Mógłbym was poprosić o inną przysługę, ale zdecydowałem się na to zadanie, a nie inne z dwóch względów. Po pierwsze nieco brutalności i przemocy wbije wam do głów, że to nie żarty. Po drugie, zyskacie moją wdzięczność i przyjaźń. Zapewniam wam, trzęsę sporą częścią Filadelfii. Mam wtyki u lekarzy, handlarzy używkami. Chcielibyście mieć w tych posranych czasach takiego przyjaciela jak ja. Nie brzmi to rozsądnie?

Podniósł głowę i uśmiechnął się delikatnie.


* * *
Przed budynkiem i w drodze tam...

Leżenie w kapsule nie wpłynęło dobrze na Luciana. Nie dość, że jego kondycja nie była w szczytowej formie, to naturalnie ... też nie była najlepsza. Schodzenie ze schodów zmęczyło go dość konkretnie.
Ile razy mijał jakiś ludzi, ci przyglądali mu się ze zdziwieniem. Sypały się też różne komentarze na jego temat:
- Ty... widzisz jego łachy? Za takie szmaty można kupić dobrego kałasza.
- Nie chciałbyś opchnąć mi baterii do tego ustrojstwa za dwie działki tornado?
- To chyba jeden z tych co ich odkopaliśmy...

Wszyscy, z którymi Lucian miał styczność wyglądali jak najgorsi żule. Obdarte ubrania, niemiłosierny smród, wszystko w brudzie.

Przy wyjściu stał nieco lepiej ubrany mężczyzna. Niemal dwumetrowy murzyn trzymający AKS74U. Palił papierosa siedząc na schodkach. Ubrany był w starą kamizelkę SWAT. W kaburze udowej grzecznie leżał Desert Eagle, a na plecach zwisała siekiera strażacka (widać niedawno używana, bynajmniej nie do rąbania drewna). Gdy tylko Lucian go minął, czarnoskóry osiłek wstał i bez słowa gapił się na mężczyznę.


Przed dawnym biurowcem roznosiła się nieprzyjemna woń. Spotęgowany zapach, który poczuli po rozbiciu okna. Dodatkowo tak jak widzieli na górze, przy niektórych budynkach leżały rozkładające się ciała. Nikt najwyraźniej nie miał ochoty ich posprzątać. No bo po co?

Chwilę zajęło Lucianowi opanowanie odruchów wymiotnych. Gdy tylko otrząsnął się, doznał kolejnego szoku. Z jednej ze studzienek kanalizacyjnych wylazł szczur. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie jego rozmiar. Był wielkości małego owczarka niemieckiego. Widząc go Lucian osłupiał, a murzyn uśmiechnął się. Wyciągnął deserta i jednym strzałem rozwalił zwierzę. Następnie krzyknął do środka biurowca:
- Te! Nick! Będzie żarcie! Weź tego skurwiela co ustrzeliłem. Ja mam tu kogoś pilnować...
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 24-11-2013, 20:14   #19
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Bryan stał spokojnie taksując wzrokiem pokój. A przynajmniej starał się wyglądać na spokojnego, gdyż wewnątrz miał ochotę krzyczeć i uciekać. Jego spojrzenie padło na Pismo Święte, rozpalając w nim płomyk odwagi. Podszedł bez słowa do pułki, wyjął Biblię i zaczął szukać odpowiedniego fragmentu. Gdy znalazł to, czego szukał podniósł wzrok znad Pisma i spojrzał na Roba smutnym wzrokiem.
Wiem, jak musi czuć się ktoś, kogo bliscy są blisko śmierci. Jednak nie pomożesz swojemu synowi popełniając przestępstwo a przynajmniej zmuszając do niego innych.

Podniósł trzymaną Biblię i z poniszczonej strony przeczytał mocnym, pewnym głosem:Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.

Czy nie uważasz, że zamiast mordować niewinnych powinieneś spędzić ostatnie chwile z synem? Błagam, póki nie jest za późno, nie proś nas o wykonanie tego zadania. Nie tylko tego nie zrobimy ale i przeklniemy Twojego syna w oczach Boga...

Stał i czekał w napięciu, modląc się by mężczyzna przyznał mu rację. Ale czy w ogóle mógł się łudzić, że ktoś kto dojrzewał w takim świecie przejmie się jego miernym kazaniem. Czy ksiądz jeszcze jest potrzebny w tych czasach?
 
Luffy jest offline  
Stary 26-11-2013, 19:44   #20
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Stojąc w miejscu popatrzyłem na ten cały syf i zwymiotowałem przed siebie. Tak, żeby nie mieć w żołądku żarcia sprzed trzydziestu lat. W sumie to ze strachu, że to jednak nie jest upośledzona wirtualna rzeczywistość. Ten typ również wyglądał jakby urwał się z jakiegoś filmu, ale z uwagi na jego rasę łatwo pomylić jednego od drugiego. Ostatnio na przykład zastanawiałem się czy w Parku Jurajskim grał Samuel L. Jackson czy nie. Widziałem go, ale ciężko było rozpoznać. No cóż. Teraz jestem w tym niesamowitym miejscu pełnym piękna i dobroci. Jakbym był Clintem Eastwoodem to bym powiedział "te, smoluch, co kombinujesz", ale jako, że nie jestem to dialog trzeba trochę inaczej skonstruować.

Splunąłem resztę wymiocin co miałem w ustach. Odwracam się do czarnucha, który odwalił szczura.
- To o mnie mowa. - mówię spokojnie - Jestem... ale w sumie chuj cię to obchodzi, prawda? Jak nie ma problemu to chętnie też bym zjadł kawałek szczura. Dawno nie jadłem, a to co jadłem właśnie zwymiotowałem. Chujowo być mną. Przynajmniej ochrona mnie nie odciągnie cię od ścierwa. No chyba, że kurtuazyjnie odmówiłeś Nickowi, to wybacz, ale ja chętnie skosztuję.
 
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172