Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2013, 10:20   #28
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Grupka uchodźców która rozciągnęła się na pół miasteczka przy bramie zaczęła na nowo kształtować się w całość podążając za prowadzącym ją Kislevczykiem, uchodźcy ciągnęli za Niedźwiedziem jak gałgan przyczepiony do psiego ogona za pewne powodem tego postępowania była pewność z jaką Kozak porost się po mieście jego cele były jasne i proste, a chłopstwo ma problemy z pojęciem bardziej rozwojowych aluzji. Schodząc z beczki Niedzwidz zauważył też , że północna znajdująca się za mostem część miasta jest całkowicie zniszczona a jak na razie nikt nie zabiera się za jej odbudowę, nie zdziwiło to jednak Kozaka bo było widać , że i po stronie głównego targu roboty było nie mało.

W tym momencie na placu dało się słyszeć uderzenie południowego "dzwonu" który okazał się zwykłym garnkiem i chochlą wiszącą wewnątrz w który jakaś chłopka tłukła bezmyślnie jakimś kijem. Tłum zagęścił się nagle spychając grupę odrobinę bliżej w stronę mostu i w tył gdy spora grupa mieszkańców wróciła z podgrodzia ciągle niosąc na ramionach łopaty i motyki którymi kopali otwory pod nowe słupy i pogłębiali dół przed palisadą, w tym momencie grupa mogła ocenić liczbę mieszkańców miasta których było około stu dwudziestu może odrobinę więcej z czego większość stanowiły niewiasty, dzieci i starsi. W okolicy jednego z budynków dało się nagle zauważyć poruszenie gdy tłum rozstąpił się lekko przepuszczając do małego skleconego na szybko z rozbitego wozu podwyższenia przepuszczając trzy osoby, dwóch mężczyzn którzy mieli po około czterdzieści wiosen, jeden odziany w zużytą i podniszczoną zbroje kolczą a drugi w powłóczyste szaty koloru spranej czerwieni i żółci z znakiem Sigmara na piersi ,a także siwowłosą babuleńkę o pociągłej pokrytej zmarszczkami twarzy. Po chwili jeden z mężczyzn odziany w zbroje wszedł na podwyższenie i zaczął wygłaszać krótką mowę do ludności.

-Obywatele Untergardu! To doniosły dzień. Otrzymałem list od księcia Todbringera z Middenheim. Stary wilk nadal żyje, a miasto Middenheim wciąż mocno stoi na swej górze!-

Tłum zaczął wiwatować, po chwili Schiller znów uniósł dłoń, uciszając gawiedź.

-Książę Todbringer śle swoje podziękowania dla całego Untergardu za rolę, jaką odegraliśmy w odparciu najeźdźców. Powiada, co następuje: "Bitwa na moście w Untergardzie zostanie zapamiętana jako jedna z najchwalebniejszych bitew w historii Middenlandu." Bądźcie dumni, mieszkańcy tego miasta, bowiem wasze poświęcenie nie poszło na marne!-

Kolejne okrzyki radości, tyle, że tym razem kapitan poczekał, aż same ucichną.

-By okazać wdzięczność za naszą waleczność, książę posyła nam dowód swojego uznania.-

Kapitan sięgnął do torby, wyjmując bochenek chleba oraz butelkę wina.

-Zostaliśmy zaszczyceni darem w postaci pięćdziesięciu bochnów chleba i dwóch tuzinów flaszek wina prosto z zapasów Middenheim.

Tłum wręcz oszalał na widok hojnego daru. Wygłodniali ludzie nie mogli oderwać wzroku od świeżego chleba w rękach kapitana, wznosząc okrzyki radości.
-Niech żyje książę! Niech żyje książę!

Kapitan uniósł wyżej chleb i wino, zaś niezłomni obrońcy Unterdgardu krzyczą, zdzierając gardła.

Nagle rozległ się głośny trzask i butelka pękła, zasypując kapitana odłamkami szkła i oblewając winem. Ogarnięty nagłą paniką tłum rzucił się do ucieczki w jednej chwili, próbując się wydostać z odsłoniętego placu. Ci zaprawieni w bojach ludzie w mig rozpoznali huk wystrzału z muszkietu. Zresztą wystarczyło spojrzeć za rzekę, by zobaczyć dym unoszący się z jednego z okien jakiegoś zrujnowanego budynku po drugiej stronie rzeki.

A przez most biegło kilka pokacznych istot z bronią w ręku. Szukający osłony mieszkańcy nawet chyba nie do końca ich dojrzeli. Panował ścisk, zamieszanie i panika. Kobiety chwytały dzieci i próbowały uciec wgłąb miasta. Powolni staruszkowie tamowali ucieczkę, przewracając się i z kolei powodując zatrzymywanie się innych, którzy albo im pomagali, albo się o nich potykali. Nikt jak na razie nawet nie ruszył w kierunku mostu i zbliżającego się wroga.

 

Ostatnio edytowane przez czajos : 10-11-2013 o 20:32.
czajos jest offline