Widząc zamieszanie jakie zrobił szlachcic i ten drugi. Rubus pokręcił głową i szturchną towarzysza łokciem i półgębkiem zagadał. - Ten to musi być kto znaczny – wskazał na faceta w ciemnym płaszczu – albo głupi że z herbowym zadziera…
Nie zdążył nic powiedzieć bo facet z chlebem i winem w ręku zaczą swoją przemową a ludzie zaczęli wiwatować. Gdy tylko huknęło i posypało się szkło Rubus momentalnie się skulił i dopadł wozu chowając się za nim. Dosłownie uderzenie serca później wyjrzał z drugiej strony zobaczyć co się dzieje. Po moście biegło pięciu mutantów za nimi chowało się dwóch łuczników także dotkniętych piętnem mutacji i jeszcze jeden. Ten który strzelał z broni palnej. - MUTANTY!! – Krzykną do tych co na placu. – Pięciu…nie siedmiu, OŚMIU! Mostem tu lecą! |