Wątek: [sci-fi] Pokuta
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2013, 20:09   #18
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
"Ciekawe". Molier zmierzył wzrokiem Ruperta, Corneliusa, Sparkiego, czy jakie tam inne głupie imię wpisał sobie w papiery. Steryd, któremu meta nie wyżarła do końca mózgu. Pokiwał głową z uznaniem. Tylko po co mówić o rzeczach oczywistych? Tego nie mógł zrozumieć w ludziach. Irytująco często uwielbiali słuchać własnych głosów.

- Ucieczka? - Powtórzył. - Złe słowo. Wyruszamy z powodu smrodu. - Spojrzał na pęczniejące ciała, temperatura i wilgoć miały za nic szacunek do zmarłych. - Dużo większego, odkąd wyszedłeś z konserwy. - Zachichotał złośliwie, oddając się kolejnej z niedawno odkrytych, drobnych przyjemności, wkurwiania pozostałych.

- Duzi mali ludzie już postanowili? - Aleksander teraz siedział gdzieś między dziurą statku, a policjantem. Raz po raz brał garść piachu, i delikatnie przesypywał go z ręki na rękę. Robił to z pełnym zafascynowaniem, jakby był chory na autyzm. - Wybrali, gdzie wolą umrzeć? Ktoś tu się bawił w hodowlane porównania. - Ledwo zauważalnym ruchem głowy wskazał w stronę Duxxa. Chyba dopiero teraz pozostali mogli zauważyć, że Aleksander miał w prawym oku wybarwioną na czarno spojówkę. A w lewym wybarwioną na biało tęczówkę. - Pasterz - Zwrócił się w stronę policjanta - Nie wypuszcza swojej trzody tak łatwo. Chyba, że nic jej nie grozi. Pasterz z przypowieści tak zrobił. Ale dostał wpierdol. Nie jesteś biblijnym pasterzem, co?

- Ah, ale dowciap. Ha, ha, ha. Wyborne milordzie. - Sparky mówił bez jakiejkolwiek intonacji. - Jak już przestaniesz się zachwycać swoją yntelygencją to zacznij myśleć. To naprawdę nie boli. Może jeszcze o tym nie wiesz, ale nie boli. Dziecko z piaskownicy ma racje. Nie znamy się i raczej nie będziemy sobie ufać. Jaką mamy pewność, że jeden z nas nie jest szpiclem? - Podszedł do truchła agenta i metodycznie przetrząsnął wszystkie kieszenie, niestety nic nie znajdując, poza plakietką z nazwiskiem. - Tu się kolega oferuje na szpicę. Chwalebne i niekontrolowane stanowisko… Tobie przeszkadza smrodek, a tamten gdzieś rusza swoją piękną dupę, myśląc, że wszyscy kupili jego “zaufajcie mi, uratuję was”, ale ja znam za wiele takich sympatycznych kanalii w wojskową manierą. Ah... ale szkoda mojego języka. Stary... - Wyszczerzył kły w pseudo uśmiechu. - ...aby ci smrodek mój nie przeszkadzał pójdę z tyłu na zawietrznej. Masz takie jaja, żeby mi zaufać? Funkel nówka nieśmigane trepy rozmiar 43. - Dodał ściągając pierwszego buta trupowi i zaglądając do środka. - Ktoś reflektuje?

- Buty? - Aleksander zaciekawił się, spojrzał na swoje gołe stopy. - Od trzech lat nie nosiłem butów. Ciekawe, jakie to uczucie… - Odparł, podchodząc do Ashera.

Ten rzucił najpierw jednego, a po obejrzeniu wnętrza także drugiego desanta i zainteresował się okolicą, a właściwie tym, gdzie można było jeszcze coś użytecznego znaleźć.

- Szpicel... - Molier się zamyślił. - Jest kandydat. Tak bardzo łapie się życia, że zagrałby kobietę w murzyńskim porno, aby je zachować. Do tego ma tak nieziemsko filmową aparycję. - Mając na uwadze pamięć tysięcy zabitych, dorzucił na odchodne. - Nie Gamelion, wcale nie jesteś ciekawy jakie to uczucie. - Odwrócił się i ruszył za forpocztą nie przestając się uśmiechać.




- A przy okazji, Duxx? Dobrze pamietam? - Dorzucił Sparky, kiedy pierdoły o filmowej aparycji przebrzmiały. - Nie masz żadnych ofert. Nic mi nie dajesz i nic nie oferujesz. Jesteś na to za mały w fujarce. Jaką masz pewność, że funfle tego truchła, których się tak boisz, już nie czekają na pozycjach na wylocie kotlinki? Żadną. Zachowujesz sie jak harcerzyk na wycieczce survivalowej... -Przymierzył się do skał usiłujac wejść po nich i zupełnie ignorując wszystkich na około. - Naprawde jesteś świętoszkiem, który na tym statku wycieczkowym na Kocioł znalazł się przez pomyłkę? Bitch please... I nie pieprz o cenieniu życia skoro sam masz je w dupie. Gówno zrobiłeś, aby otworzyć pozostałe kapsuły znajdujące się na statku i uratować tych, którzy być może również przeżyli katastrofę. Sam jesteś takim samym wyrachowanym skurwielem jak ci co nas tutaj ściągnęli... Ty! - Na sekundę odwrócił się w kierunku Szpicy. - Niezależnie jak jesteś dobry, ubierz ciuchy truposza… mimo tego, że wyglądają na “lekko zużyte”. Jak cię wyczają będzie szansa, że nie zastrzelą od razu... Kurwa. - Skwitował kilka nieudanych podejść do wspinaczki po ostrych krawędziach skalnych załomów. Kilkanaście metrów to nie było dużo, ale mokrych i stromych skał - za dużo. Wspinaczka nie wchodziła w grę.

- Dobra - Lizzy zamruczała pod nosem. - Wy tu sobie gadu gadu, a ja bym chętnie ruszyła. - Dalej nie siliła się na donośny głos. Nie miała ochoty się odzywać, ale widać więcej się tu dyskutowało, niż działało. - Droga jest jedna. Te śliskie krawędzie są zbyt niebezpieczne nawet dla mnie, nie wspominając o tym, że na górze będzie się bardziej widocznym. Jazda. - Pozwoliła sobie na naglące spojrzenie na Duxxa, gdyż postanowiła trzymać się zasady, że utrzyma jako-taki kontakt z kimś, kto wydawał się w miarę rozsądny. Alpejski wyczyn Sparky'ego skwitowała jedynie kręcąc potępiająco głową.

- W zasadzie masz rację, tyle, że zapominasz o drobnych detalach. - Sparky uśmiechnął się i powędrował w kierunku wraku. - Więc, pleciesz bzdury. - Dorzucił już przez ramie. Szybkie przejrzenie wnętrza wraku potwierdziło tylko “wstępne złe przeczucia”. Na statku nie ocalało nic, co nadawałoby się do wykorzystania, a nawet - w spalonej maszynowni - nic, co potwierdziłoby słowa gliniarza. Przy braku laku za prowizoryczną, acz skuteczną broń musiały posłużyć resztki poszycia statku. Pręty montażowe może nie były proste i nie były odpowiedniej długości, ale lepszy rydz niż nic. Część kapsuł była jeszcze pełna i to podsunęło mężczyźnie pomysł. Praktycznie gołe zwłoki agenta wsadził w jeden z pustych sarkofagów, a całość ozdobił szmatami i kawałkami poszycia, aby, przynajmniej w pierwszej chwili, wyglądało na to, że gliniarz polazł razem z więźniami, a to są zmasakrowane zwłoki więźnia numer 12…

Aleksander w międzyczasie również znalazł sobie prowizoryczną broń, 2 metrowej długości, solidny stalowy pręt, wyrwany z trzewi statku.
 
Cai jest offline