Czas spędzony w Szkarłatnej Chorągwi nie poszedł na marne: na pierwszy sygnał o zagrożeniu siłami Chaosu Reinhard spiął konia i ruszył do szarży na zdrajców Imperium. Jego celem był najstraszliwszy z przeciwników. Serce gwałtownie zabiło w piersi giermka – gdyby nie nauki jego mistrza, sir Danevelda, mógłby się cofnąć przed wypełnieniem swej powinności. Na szczęście, pouczenia mężnego rycerza, przypomniane w porę, ugasiły ogień strachu herbowego, i mężnie runął do ataku na poczwarę. Dzięki łasce boskiej jego pierwsze uderzenie lancą sprawiło, iż maszkara pożegnała się z życiem. Los jednak sprawił, że giermek nie mógł spocząć na laurach – wtargnął w szyk wroga, nie opanował lancy właściwie – w efekcie jego ataki nie wyrządziły przeciwnikom większej szkody, za to ona sam musiał gorączkowo bronić się przed furią zwierzoludzi. Nie wiedział nawet kiedy, dwie strzały utoczyły z niego krew. Sigmar jednak raczył sprowadzić ataki nieprzyjaciół niegroźnie po pancerzu. Pozostawił jednak na ciele swego wiernego wyznawcy dwie krwawe, choć niezbyt groźne rany od strzał, co by w zbytnią pychę zbrojny nie popadł. Łaskawie jednak poprowadził prawicę Reinharda tak, by włochatą poczwarę ugodził śmiertelnie. Następna jednak, ufna w ochronę łusek i śluzu, nie przewidziała, iż parada broni giermka ześliźnie się po jej pancerzu i naprowadzi ostrze lancy wprost na gardło! Brudnoczerwona posoka oblała potwora, jak i wywołała przeraźliwy kwik konia giermka. Upojony zwycięstwem, Reinhard nakierował konia na uciekających z walki dwóch mutantów, nastawiając przeciwko nim kopii. Kiedy jedna z nich, piszcząc, oddawała ducha, przebita lancą giermka, druga przyspieszyła kroku. Na nic jednak zdała jej się nadzwyczajna siła kończyn, dająca wielką chyżość - i ona poległa pod szarżą Reinharda.
Ostatnio edytowane przez Reinhard : 30-10-2013 o 22:26.
|