Na twarzy Alexa pojawił się charakterystyczny uśmiech. Uśmiech dziecka, któremu właśnie przed chwilą rodzice pozwolili rozpakować leżące pod choinką prezenty.
- Się robi Jerry!
Rzucił Francis przelotne spojrzenie dostrzegając w jej oczach widać było cień zawodu i dezaprobaty, ale nie była tak do końca zaskoczona ich reakcją. Następnie podszedł do samochodu z drugiej strony z każdym krokiem przyspieszając. Uchylił drzwiczki tylko na tyle, na ile było to konieczne by wślizgnąć się do środka i już po chwili siedział za kierownicą. Spojrzał na zamontowaną przez Jerrego elektronikę z nadzieją, że jego kompan pamiętał o jego prośbie, aby nic nie ingerowało w jazdę bez pytania...
Wziął głęboki oddech, a następnie zapiął pas. Lewą dłoń położył na kierownicy. Była mała, o wiele mniejsza niż oryginalna. Niedoświadczonemu kierowcy sprawiało by trudność kierowanie pojazdem, szczególnie o tych gabarytach, za pomocą sportowego kółka. Ale jeśli ktoś się odrobinę znał na rzeczy...
Wcisnął sprzęgło i przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik zabrzmiał wspaniałą symfonią, która dla Alexa była piękniejsza od jakiejkolwiek muzyki. Od tej chwili znalazł się w swego rodzaju transu. Pomimo tego, iż tak naprawdę jechał tym samochodem pierwszy raz, jego ruchy były doskonale skoordynowane i płynne. Wydawało się, że rozumie samochód do tego stopnia, jakby sam był jego częścią. Nie potrzebował do tego aparatury ani kontrolek umieszczonych na desce rozdzielczej. Wystarczyły mu zmysły, a w szczególności słuch i dotyk.
Wcisnął pedał gazu. Najpierw delikatnie, później bardziej gwałtownie. Pod maską zawyła ponad 3 litrowa bestia domagająca się uwolnienia. Tymczasem niemal równocześnie otworzyły się tylne drzwi. Z lewej strony wsiadł przemoczony Jerry dzierżąc swoją maszynę. Usiadł zaraz za fotelem kierowcy, zamknął drzwi i otworzył okno tak, aby móc oprzeć bark i wystawić na zewnątrz antenę. Z prawej zaś strony pojawił się John.
- Mam nadzieję, że zapięliście pasy...
Po tych słowach wrzucił wsteczny i dodał gazu stopniowo zwalniając sprzęgło. Najpierw koła tylnej osi zakręciły się w miejscu wypełniając garaż dymem i zapachem palonej gumy, który nie ominął także wnętrza pojazdu. W następnej chwili Wołga wyrwała jednak do tyłu, by zaraz potem gwałtownie skręcić i wykonawszy około stustopniowy skręt zatrzymać się. Alex szybkim, płynnym ruchem zmienił bieg na pierwszy i koła znów zatańczyły na asfalcie tym razem jednak, nie powstał dym, a zamiast tego w przestrzeń za pojazdem wyrzuconych zostało co najmniej kilkanaście litrów wody, które uderzyły o front domu Francis. Schenker słysząc to spojrzał we wsteczne lusterko i ujrzał stojącego przed drzwiami mężczyznę, którego zarówno włosy jak i dość eleganckie ubranie, były całkowicie przemoczone, a sam wyglądał na całkowicie zszokowanego i wyraźnie zirytowanego.
- Ups... Francis mnie zabije...
Po tych słowach ruszyli do przodu, by mknąć przed siebie systematycznie przyspieszając.
Dwójka, trójka... czwórka. Kolejne biegi i wskazówka prędkościomierze wędrująca w górę.
- To dokąd panowie?
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |