Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2013, 01:30   #2
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Trabant? W ZSA? Zaskoczyłeś mnie.

Nie chce mi się grzebać w podręczniku (ale o ile pamiętam było coś też o percepcji, kto kogo pierwszy zobaczy) sam zwykle mechanikę traktuje drugorzędnie więc na ostatnie pytanie teraz nie odpowiem.

Oczywiście ile MG tyle sposobów, opiszę tylko swoje metody. W pierwszej sytuacji nijak masz sobie radzić. Jesteś MG, wyciągasz konsekwencje. Tu masz decyzje graczy i jeżeli im się wtrącisz tłumacząc, że tak nie mogą i powinni grać na siłę drużynową to... będzie nie fair.
Ja bym zadał sobie pytanie jak nie dopuścić do takiej sytuacji.
Założenie pewnie miałeś takie. Jedzie dwóch funfli, ratują kolesia z opałów i zawiązuje się drużyna. Najbardziej oczywisty scenariusz. Jak trochę prowadzę i gram nauczyłem się jednego. Gracze nigdy nie zrobią tego co dla Ciebie najbardziej oczywiste.
W tym wypadku ganger i monter zaczynali z pozycji siły. Lekarz postanowił odegrać tak swoją postać. Miał szczęście, że nie dostał nożem po gardle (bo szkoda pestki). Łatwo o konflikt, tamci mogą kozaczyć a medyk im odpyskować lub jak się okazało może być na odwrót. Sam rzadko stosuje takie manewry, bardziej staram się by każdy zaczynał z równej pozycji (przynajmniej póki nie poznam graczy). Zamiast takiego początku (fajnego ale kłopotliwego) lepsze byłoby coś mniej oryginalnego, wręcz sztampowego. "Nie macie gambli, X szukał ludzi do roboty. Przyjęliście." Praktykuje również "zróbcie drużynę, nie obchodzi mnie jaką, macie być powiązani na starcie". Dostaję wtedy bandę najemników, przyjaciół z dzieciństwa, rodzinę...

Wielokrotnie popełniałem ten "błąd". Nie zapomnę jak kiedyś prowadziłem przez skype'a. Jeden z BG najemnik z wielkim psem spotkał drugiego BG (żołnierza) i NPC (najemnika). Niestety była to jedyna droga do miasta do którego wszyscy zmierzali. Znałem BG2 i wiedziałem, że będzie ostrożny ale przyjazny. Niestety BG1 zaczął kozaczyć. Mimo, że opisywałem żołnierza i NPC jako zakapiorów sprowokował strzelaninę. Żołnierz zainterweniował i skończyło się na odstrzeleniu zwierzaczka i związaniu tamtego. Jeniec jednak dalej groził ile wlezie a NPC był byłym marines nienawykłym do półśrodków. Kulka w łeb i gramy w zmniejszonym składzie. Instynkt samozachowawczy w postapo to podstawa.

Co do drugiej sytuacji również nic nie rób. Chcą to się niech kłócą. Wyjdą na nieprofesjonalnych przed pracodawcą (brak premii). A że przeciwnicy nie są głusi... Seria z automatu może się zdarzyć. A jeszcze lepiej w jednego z NPC, niech walczą w osłabionym składzie. Albo któryś dostanie w kolano. Kulenie do końca sesji nauczy się nie wynosi kłótni rodzinnych po za cztery ściany.

Działa. Tym razem na żywo przetestowałem. Zaczaili się za miastem w samochodzie sprawdzając czy ktoś je opuszcza. Zobaczyli światła samochodu. Wywiązała się dyskusja jechać za nimi czy nie. Jak powiedziałem, że światła już ich mijają podjęli szybką decyzje. I oduczyli się godzinnych dyskusji do których wcześniej mieli skłonności. Świat wokół nich żyje, nawet gdy oni gadają, ktoś, coś robi.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem