Trabant? W ZSA? Zaskoczyłeś mnie.
Nie chce mi się grzebać w podręczniku (ale o ile pamiętam było coś też o percepcji, kto kogo pierwszy zobaczy) sam zwykle mechanikę traktuje drugorzędnie więc na ostatnie pytanie teraz nie odpowiem.
Oczywiście ile MG tyle sposobów, opiszę tylko swoje metody. W pierwszej sytuacji nijak masz sobie radzić. Jesteś MG, wyciągasz konsekwencje. Tu masz decyzje graczy i jeżeli im się wtrącisz tłumacząc, że tak nie mogą i powinni grać na siłę drużynową to... będzie nie fair.
Ja bym zadał sobie pytanie jak nie dopuścić do takiej sytuacji.
Założenie pewnie miałeś takie. Jedzie dwóch funfli, ratują kolesia z opałów i zawiązuje się drużyna. Najbardziej oczywisty scenariusz. Jak trochę prowadzę i gram nauczyłem się jednego. Gracze nigdy nie zrobią tego co dla Ciebie najbardziej oczywiste.
W tym wypadku ganger i monter zaczynali z pozycji siły. Lekarz postanowił odegrać tak swoją postać. Miał szczęście, że nie dostał nożem po gardle (bo szkoda pestki). Łatwo o konflikt, tamci mogą kozaczyć a medyk im odpyskować lub jak się okazało może być na odwrót. Sam rzadko stosuje takie manewry, bardziej staram się by każdy zaczynał z równej pozycji (przynajmniej póki nie poznam graczy). Zamiast takiego początku (fajnego ale kłopotliwego) lepsze byłoby coś mniej oryginalnego, wręcz sztampowego. "Nie macie gambli, X szukał ludzi do roboty. Przyjęliście." Praktykuje również "zróbcie drużynę, nie obchodzi mnie jaką, macie być powiązani na starcie". Dostaję wtedy bandę najemników, przyjaciół z dzieciństwa, rodzinę...
Wielokrotnie popełniałem ten "błąd". Nie zapomnę jak kiedyś prowadziłem przez skype'a. Jeden z BG najemnik z wielkim psem spotkał drugiego BG (żołnierza) i NPC (najemnika). Niestety była to jedyna droga do miasta do którego wszyscy zmierzali. Znałem BG2 i wiedziałem, że będzie ostrożny ale przyjazny. Niestety BG1 zaczął kozaczyć. Mimo, że opisywałem żołnierza i NPC jako zakapiorów sprowokował strzelaninę. Żołnierz zainterweniował i skończyło się na odstrzeleniu zwierzaczka i związaniu tamtego. Jeniec jednak dalej groził ile wlezie a NPC był byłym marines nienawykłym do półśrodków. Kulka w łeb i gramy w zmniejszonym składzie. Instynkt samozachowawczy w postapo to podstawa.
Co do drugiej sytuacji również nic nie rób. Chcą to się niech kłócą. Wyjdą na nieprofesjonalnych przed pracodawcą (brak premii). A że przeciwnicy nie są głusi... Seria z automatu może się zdarzyć. A jeszcze lepiej w jednego z NPC, niech walczą w osłabionym składzie. Albo któryś dostanie w kolano. Kulenie do końca sesji nauczy się nie wynosi kłótni rodzinnych po za cztery ściany.
Działa. Tym razem na żywo przetestowałem. Zaczaili się za miastem w samochodzie sprawdzając czy ktoś je opuszcza. Zobaczyli światła samochodu. Wywiązała się dyskusja jechać za nimi czy nie. Jak powiedziałem, że światła już ich mijają podjęli szybką decyzje. I oduczyli się godzinnych dyskusji do których wcześniej mieli skłonności. Świat wokół nich żyje, nawet gdy oni gadają, ktoś, coś robi.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |