Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2013, 14:02   #8
zelator89
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Imię i Nazwisko: Denerosh Yarkard, Władca nekromantów

Biografia

Dzieciństwo

Denerosh jest synem nieznanych rodziców. Kiedy po raz pierwszy usłyszał słowo "bękart" poczuł się po prostu wyrzutkiem. Nie tylko ze strony rodziców ale również ze strony społeczeństwa. Ojciec był prawdopodobnie możnym, być może i nawet namiestnikiem królewskim, a matka niczym, co godne było w owych czasach zapamiętania. Tyle się dowiedział od strażników wiodących go razem z innymi wyrzutkami na Mur. Nie wiedział zbyt wiele o tym miejscu i jaki sens ma tak daleko podróż na północ.

Mur

- Łapy ci połamię jak nie utrzymasz tego miecza!
Takie i gorsze epitety słyszał od właściwie drugiego dnia po przybyciu. Była zima. Wydawałoby się, że ludzie będący na północy tyle lat są zahartowani. Jednak nie Denerosh. Po kilku latach szkolenia, pełnienia nocnych wart nie był w stanie przywyknąć do wojskowego drylu. Nie miał też do czynienia z kobietami ani z nimi nie obcował. Temat wdzięczny był przy wieczornych rozmowach z towarzyszami broni. Wiedział jednaj jaki los go czekał. Będzie bronił Granicy, aż zdechnie. No właśnie ale przed czym? Tego nie wiedział nikt kto siedział w obozie tyle lat nie wychodząc za obręb Muru. I również nikt nie wierzył tym, którzy z takich wypraw wracali. Potem było już z górki. Przysięga. Dołączenie do Braci Nocnej Straży i pierwsza wyprawa za Mur...

Za Murem (kilka lat po przysiędze)

- Kurwa! Lezą tutaj! - Wykrzyczał opancerzony mężczyzna w przerażeniu ogarnięty zmęczeniem.
- Nie cofaj się bo wszyscy pomrzemy tutaj! - Odpowiedział Denerosh rozglądając się dookoła. Zimowa zawierucha ograniczała widoczność. Mógł dojrzeć jedynie sylwetki. Widział ciała swoich towarzyszy brutalnie pozarzynanych. Może to byli nieumarli, a może coś innego. Grunt, że humanoidalni. Ściskał miecz w dłoni, lodowata rękojeść niemal przytwierdzona była do zmarzniętej dłoni, nie czuł jej zbyt dobrze, albo dłoni...

Nieznane miejsce
- Zbudź się, zbudź już - Szeptał kobiecy głos, gdy Denerosh powoli otwierał oczy. Czuł kłujący ból w klatce piersiowej przy każdej próbie ruchu. Kobieta podawała mu jakieś zmielone zioła i nuciła coś w rodzaju pieśni. Bardziej przypominało to inkantację.
- Jestem Quetzilah - Odparła kobieta karmiąc go ziołami. - W końcu nadszedłeś. Nie bardzo wiedział o co jej chodzi i nie miał siły jej pytać. Kobieta wytłumaczyła, że jest maegi. Tak określają wiedźmy barbarzyńskie ludy. Istotnym było to, że według jej relacji Denerosh był już martwy a ona dzięki magii przywróciła go do życia. Magii niebezpiecznej i zakazanej pod karą śmierci we wszystkich królestwach, a on miał mieć w sobie potencjał jej ujarzmienia...

Królestwo nekromantów
Denerosh siedział na tronie złożonym ze zdobionych kości. Popijał wino wertując grube tomisko. Quetzilah, co jakiś czas przynosiła mu zapieczętowane zwoje. Była jego prawą ręką. Przez lata podróży służyła mu radą w podróży. Dwójce udało się zebrać po drodze wyrzutków, różnych ras, którzy łaknęli mrocznej wiedzy. Nekromanta miał w sobie dużo charyzmy. Ukazywał wybrańcom potęgę swojej mocy, aby poszli za nim. Jednak magia nekromantyczna wymagała ofiar. Denerosh przez ostatnie lata praktyki wyzbył się współczucia, które stawało się barierą w samorozwoju. Lud, który za nim kroczył pomógł zbudować królestwo, królestwo, do którego nikt z zewnątrz nie miał wstępu. Władca był postrzegany jako zagrożenie i zło, które praktykuje demoniczną magię. Wielu maestrów twierdziło, że jest on w zasadzie nieumarłym zawieszonym gdzieś na granicy życia i śmierci. Królowie zaś za namowami kapłanów obmyślali święte wyprawy. A Denerosh zgłębiał w swoim zamku nekromancję oraz sprawował rządy swym ludem.
 
zelator89 jest offline