Wątek: [sci-fi] Pokuta
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2013, 22:02   #26
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Jean siedział nad brzegiem. Czyścił buty z błota. Te obkleiło cały protektor, tworząc jedną, wielką, utrudniającą marsz grudę. Zielsko i pijawki, prychnął. Środowisko nie odpowiadało jego preferencjom. Był drapieżnikiem, stojącym na szczycie łańcucha pokarmowego, niestety wyspecjalizowanym do łowów w warunkach miejskich.

- Dobrze, bardzo dobrze... - Powiedział do chwiejnego odbicia, gdy przemywał twarz w nurcie rzeki. Wyrwa w ziemi znacząco poprawiała mu humor. - ...oby blondas odgryzł język. - Wyszczerzył kły nadając swemu mirażowi jeszcze bardziej paskudny wygląd.





Trwał tak dłuższą chwilę zapatrzony w wodę. Potem odwrócił się, kierując czerwone ślepia w stronę oficera.

- Duxxxxs... - Wysyczał. - Byłeśśś w armii, znasssz ssię... - Poczekał, aż słowa przebrzmią. - Prędkośśść, zasssięg, czasss, który upłynął. - Wyprostował nogi, powstając z przysiadu. - Potrafisz ocenić, jak daleko jest lądowisko. - Bardziej stwierdził, niż zapytał.

Mark i jego chęć niesienia pomocy. "Dziwne, niezrozumiałe, obce".

- Za mniej niż godzinę będziemy mieli gości... - Oszacował czas potrzebny na pokonanie długości kotliny, rozeznanie w sytuacji i rozpoczęcie dokładnych poszukiwań. - Jestem ciekaw... czym ich przywitacie? - Zaśmiał się pod nosem, zrzucając z pleców bagaż. Bezwiednie zaciskał i otwierał pięść.

Taak, dużo bardziej interesowała go sprawa blaszaka i tego co potrafi otaczająca go zbieranina, niż jakakolwiek akcja ratunkowa. Zbliżające się polowanie zapowiadało się ekscytująco. Mógłby spróbować strącić śmigłowiec. Wystarczyłoby, aby ten zwolnił lub zawisł na chwilę, a miałby szanse odciąć palnikiem plazmowym łopaty wirnika. Musiałby tylko manewrować butlą szybko i początkowo poza zasięgiem wzroku strzelców i pilota. To nie wydawało się trudne. Konstrukcja podpowiadała, że ze stanowisk ogniowych nie ma możliwości obserwacji obszaru bezpośrednio pod nimi, do tego zapadał zmrok. Później, chcąc przeszkodzić, mogliby co najwyżej pruć po własnym kadłubie. Czasu na odlot by im nie zostawił.

Jedyne, czego mógł się obawiać to osprzęt do działań nocnych i zbyt wczesne wykrycie ich pozycji. Chociaż fakt, że tak lekko nad nimi przelecieli podpowiadał, że albo nie posiadają kamer termowizyjnych, albo po prostu dotychczas ich nie włączyli. Nie obawiał się jednak. Uważał się za chodzącego trupa, a jak powszechnie wiadomo chodzące trupy są wyprane z uczuć.
 
Cai jest offline