Ostatnie dni Ren spędził w rezydencji Mustanga. Jego zadanie nie było wypełnione, dopóki Cesarz nie uzna, że jest. Do tego czasu musiał też sprawować pieczę nad mieczem, który dał mu w podzięce Generał. Nie uważał się za godnego używania takiej broni, więc zdecydował, że odda go Ling Yao przy pierwszej sposobności. Do tego czasu miał zamiar nosić go ze sobą i strzec jak oka w głowie. A użyć tylko, gdyby jego stary oręż stał się niezdatny do walki.
Ren intelektualistą zdecydowanie nie był, ale liczyć do pięciu jednak umiał. I tyle właśnie zadań naliczył w wypowiedzi prezydenta. Ich było trzech. Propozycja alchemika wydawała się całkiem rozsądna. Zwłaszcza, że Jego Cesarska Mość przecież zlecił Renowi właśnie ochronę Mustanga, a nie śledzenie jakichś mało istotnych dowódców wojskowych.
- A tego Rejwena nie moglibyśmy uciszyć na czas negocjacji? Ogłuszę go i zwiążę, uwolnię po wszystkim, nawet nie będzie wiedział kto to.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |