Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2013, 02:20   #32
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ghrarr, widząc dezerterującego strzelca, nie zastanawiał się długo i ruszył w pościg. Za to miał im Edvin zapłacić - pozbycie się niebezpieczeństwa, udrożnienie szlaku handlowego. Musieli więc wiedzieć konkretnie, czy robota została wykonana, czy może trzeba będzie się gdzieś jeszcze pofatygować. Dlatego złapanie niedobitków i wzięcie ich na spytki było działaniem logicznym.

Narsain wpadł między drzewa niczym wicher, to przeskakując nad jakimś korzeniem, to uchylając się przed nisko wiszącą gałęzią; nie spuszczając żółtych ślepi z pleców swej ofiary. Obudziło się w nim Dziecko Lasu, ta zwierzęca połowa która ekscytowała się pościgiem. Ghrarr mimowolnie obnażył ostre zębiska w drapieżnym uśmiechu.

Uciekinier obejrzał się i to było jego zgubą. Najwyraźniej Narsain wyglądał groźnie, szczerząc się niczym drapieżnik, bo chłopak zaskamlał w przerażeniu i nabrał wiatru w żagle. Był szybki i rączy jak jelonek, ale brakowało mu obycia z leśnymi gonitwami, bo potknął się o wystający korzeń i rąbnął jak długi w poszycie. Desperacko próbował odczołgać się, wstać na nogi i na powrót rzucić się do ucieczki, ale trzaskający ghrarrowy bicz zmuszał uciekiniera do pozostania w pozycji leżącej.

Chłopak zdołał zerwać się na nogi i, ze zdwojonym wysiłkiem, rzucił się w stronę gdzie musiała płynąć rzeczka. Może miał ochotę na kąpiel, może była to droga ucieczki - to nie miało już znaczenia, bowiem zasadzkowicz po raz drugi rąbnął w leśne runo, tym razem z kostkami obwiniętymi sznurem bicza. To był już koniec.

Ghrarr doskoczył do chłopaka, kopnięciem wytrącając mu sztylet z dłoni. Wraził mu kolano pod żebra, pozbawiając tchu i przyłożył swój własny nóż do młodzieńczej grdyki. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i nachylił nad młodzikiem.

- No, to lepiej dla ciebie, jeśli zaczniesz gadać.

* * *


- Tylo odszedł, nie znałem go długo, ale zapewne był wielkim wojownikiem. Nie powiem "nie płaczcie" gdyż ta strata wymaga smutku, ale nie możemy pozwolić aby to wydarzenie powstrzymało nas od wykonania zlecenia, i kto wie, może znajdziemy obozowisko tych skurwieli i utniemy łeb hydrze która pozbawiła nas towarzysza. Musimy ruszać dalej.

- Jeszcze nie odszedł. - Odezwał się Pedrus, grzebiąc w torbie z przyrządami. - Może się wykaraskać.

Ale wcale się na to nie zanosiło. Tylo był blady niczym upiór, a cały bok miał mokry od krwi. Nawet przyglądając mu się uważnie nie sposób byłoby powiedzieć, czy oddycha czy nie. Drużynowy cyrulik jednak zdawał się być pewien swego, bo podwinął tylową koszulę i zaczął obmywać mu rany.

- Kamienie. - Prychnęła Elva, potrząsając głową. - Pieprzony skryba.

Beorn jedynie zerknął na dziewczynę, która pomagała mu w przeszukiwaniu zmarłych. Nie miał zielonego pojęcia o jakiego skrybę chodzi, więc po prostu milczał. Próżno było szukać jakichś papierów czy map - zbóje-analfabeci nie mieliby z nich żadnego pożytku. Narsain krążył więc jedynie i zbierał strzały z pobojowiska.

* * *


Vindieri z Madyassem, w przeciwieństwie do Ghrarra, za swoją ofiarą nie musieli się uganiać po leśnych ostępach. Wystarczyło tylko przebiec kilka kroków do miejsca, w którym uciekinier został ustrzelony przez Beorna. Nie wiedzieli, ile w tym było zdolności łuczniczych Narsaina, a ile szczęścia, ale strzała jedynie utkwiła w łydce, skutecznie gasząc w napastniku chęci do maratonu.

Co prawda ustrzelony mężczyzna spróbował się jeszcze oddalić, ale duet edvinowych najemników był o wiele szybszy. Kusznik jakby zmalał i skurczył się, ale to było naturalne w jego sytuacji - z czubkami mieczy tuż przy gardle mało kto cwaniakował.

- P-p-p-panowie, proszę... - Mężczyzna zakwilił i o mało co nie zaniósł płaczem. - Nnnie chciałem, al-l-l-le tak mi przykazanooo...

- Kto tak przykazał? - Odezwał się Vindieri. - Mów, ino chyżo i pełnymi zdaniami, to puścimy cię wolno.

Kusznikowi zadrgała warga i tym razem zaniósł się płaczem, więc jeśli nawet im odpowiedział, to odpowiedź zagubiła się gdzieś w szlochach. Widać Madyass miał doświadczenie w tej materii, bo podszedł do płaczka i rąbnął go pięścią tak, że ten poleciał na ziemię. Rudy żołnierz poprawił jeszcze kopnięciem w żebra i usytuował sztych miecza tuż przy sercu.

- Mój przyjaciel o coś się pytał. - Ellyrian powiedział spokojnie. - Więc gadaj, jeśli ci życie miłe. Gadanie może ci teraz tylko pomóc.

Mężczyzna pobladł widocznie, ale też uspokoił się. Odetchnął głęboko i zaczął śpiewać jak skowronek; co prawda głos nadal mu drgał, ale przynajmniej szło zrozumieć wyrzucane słowa.

- My... Ja... - Przesłuchiwany chyba nie wiedział od czego zacząć. - Kazano nam napadać na kupieckie karawany, Galmi zawsze dostawał cynk gdzie i kiedy będzie konwój, kiedy wyjedzie z Errden, którędy będzie jechać...

- Więc ten cały Galmi stoi za tym wszystkim? - Vindieri chciał się upewnić.

- T-t-tak jakby... - Odparł mężczyzna. - Podobno rozkazy przychodzą gdzieś z góry, a on jedynie je wypełnia. Chwali się, w jakich to bogactwach nie będziemy się kąpać, jak tylko wykonamy fuchę. Mówi, że ten kto mu to zleca, jest zainteresowany tylko w jakimś metalu...

Vin i Madyass wymienili się zdziwionymi spojrzeniami, ale nie przerywali monologu.

- ...więc wszystko inne zostanie dla nas. Rubiny, szafiry i cała reszta. - Mężczyzna prychnął. - Ale mi własny kark jest o wiele droższy.

- I chwilowo na naszej łasce. - Madyass przypomniał, dziobiąc rozmówcę sztychem. - Galmi. Był tutaj z wami? Czy melinuje się gdzieś?

- Melinuje się, ale nie powiem gdzie! - Oznajmił zbój, ale jakoś tak nieprzekonująco.

- Jak na razie prosimy grzecznie, ale nie miej złudzeń... - Oznajmił Vindieri. - To się może w każdej chwili zmienić.

Mężczyzna przełknął głośno ślinę. Najwyraźniej rozważał swoje możliwości, bo milczał przez chwilę.

- Mogę was zaprowadzić.

* * *


- Spierdalaj!

Młodziak wydarł się i zaczął wierzgać, próbując wyswobodzić się spod ciężaru Narsaina. Ghrarr jedynie warknął i przejechał czubkiem noża po skórze, ale guzik to dało. Chłopak co prawda znieruchomiał przez chwilę, ale zaraz na powrót zaczął się szamotać, za nic mając sobie ranę na szyi.

- Pies na ellyriańskiej smyczy!

Młody splunął Narsainowi w twarz, na co ten warknął i przyozdobił drugą stronę grdyki identycznym cięciem. Wycierając twarz rękawem, zauważył błysk tryumfu w oczach chłopaka. Ghrarr zareagował instynktownie, przetaczając się po leśnym poszyciu i tym samym unikając sztychu nożem. "Ty pluskwo jebana," zaklął w myślach, podnosząc się do pionu.

Chłopak skoczył w jego stronę, wywijając nożem i zdołał sięgnąć Narsaina. Ghrarr nawet tego nie odczuł, bo zdołał w porę uskoczyć. Chciał się odwinąć, przejechać żelazem po paluchach i rozbroić gnoja, ale los pokrzyżował mu plany. Młodziak potknął się i poleciał do przodu. Wprawione w ruch ghrarrowe żelazo weszło od dołu w szczękę chłopaka.

I to tyle, jeśli idzie o przesłuchanie.

* * *


- Co to jest? - Beorn uniósł w górę medalion, zerwany z jednego z truposzy.

- Medalion. - Oznajmiła Elva odkrywczo, przyglądając się znalezisku. - Nic specjalnego, kawałek taniego metalu z wybitym symbolem... O kurwa.

Narsain uniósł pytająco brew i przyjrzał się uważniej "błyskotce". Wybity kształt przypominał jakieś zwierzę, ale jakość wyrobu była kiepska i zakrwawiona; jednak reakcja Soennyrki ułatwiła mu rozszyfrowanie znaczenia medalionu. Niedźwiedź. A więc partyzantka, patrioci.

* * *


Po walce przyszedł czas na ogarnięcie sytuacji, w jakiej się znajdowali. Podzielili się zdobytymi informacjami, odszukali spłoszone wierzchowce i obdarli zabitych z wartościowych rzeczy. Starali się nie zwracać uwagi na zasypaną szarymi kamyczkami ścieżkę, coby nie szargać sobie zanadto nerwów. Co prawda Sigurd ich nie okłamał, ale i tak nie podobał im się zastosowany fortel.

Ale koniec końców byli profesjonalistami i raz podjęte zadania trzeba było wykonać. Duma nie pozwalała im się wycofać, zwłaszcza że byli bardzo blisko celu. Jeśli wierzyć Olafowi, ich jeńcowi i przewodnikowi, wybili nieco więcej niż połowę całej bandy odpowiedzialnej za napady, a od meliny reszty dzieliły ich tylko trzy ligi. To zdecydowanie poprawiło ich morale, nadszarpnięte przez straty własne.

Pedrus po raz kolejny dał popis swych umiejętności, przywracając Tylo do stanu używalności. Łucznik co prawda nadal był cały obolały i ledwo co wspiął się na siodło, ale wyglądał o wiele mniej upiornie niż kilka chwil wcześniej. Ghrarr wiedział, że cyrulik nafaszerował ich towarzysza porządnymi magicznymi miksturami, ale to odkrycie zachował dla siebie.

Zatrzymali się, wedle informacji Olafa, w połowie drogi do celu. Wieczór był nadal daleko, ale musieli odetchnąć, zjeść i wypić. Pedrus zrobił rundkę po prowizorycznym obozie, opatrując rany i oferując przeróżne kremy i mikstury. Torba cyrulika zdawała się być bezdenna, jeśli idzie o chirurgiczne przyrządy, ale to było im na rękę.

Zwłaszcza, że najciekawsze dopiero przed nimi.

* * *



Zamek czasy świetności miał dawno za sobą. Najemnicy nie znali się za bardzo na historii, ale mogli się domyślać że został opuszczony w wyniku jednej z licznych wojen o Międzyrzecze. Mury były w ruinie i na kamiennych ścianach widać było upływ czasu, ale nawet teraz zamczysko stało dumnie i górowało nad okolicznym lasem. Jeśli o strategię idzie, lokalizacja była strzałem w dziesiątkę.

- Fjalarberg. - Wyszeptała Elva.

Dziewczyna i Olaf wymienili się spojrzeniami, w których dostrzec można było jakby... Smutek? Madyass za to westchnął, a Pedrus pokręcił głową. Vindieri chyba niegdyś słyszał historię zamku w jakiejś tawernie, ale pamiętał niewiele - tylko tyle, że "zdrada" i "rzeź" były motywami przewodnimi tamtej zasłyszanej opowieści. Narsaini za to nie wiedzieli nic, a nic. Ot, jedynie kolejna ludzka ruina, jakich widzieli wiele.

- To tutaj. - Oznajmił Olaf, przestępując nerwowo z nogi na nogę.

- Od frontu raczej nie wejdziemy. - Zauważył Beorn.

- Jest boczne wejście, którego używano podczas oblężeń. - Zaoferował ochoczo jeniec-przewodnik. - O, tam o.

Olaf wskazał palcem zbocze wzgórza i najemnicy dostrzegli żelazną kratę. Zsiedli z wierzchowców i przywiązali je do drzew, a następnie pieszo zbliżyli się do rzekomego wejścia, którego broniła kłódka.

- Masz klucz? - Zapytała się Elva.

Przewodnik pogrzebał chwilę w kieszeniach, po czym wydobył rzeczony klucz, podając go dziewczynie.

- To mo...

Madyass uniemożliwił mu dokończenie zdania, wbijając nóż pod żebra.

* * *


Krata, jak się okazało, strzegła wyrzeźbionego tunelu, który kończył się stromymi schodami. Wspinaczka trwała dłużej, niż się spodziewali. Pierwsi ruszyli gwardziści, za nimi Madyass z Elvą, następnie Vindieri i Narsaini, a Pedrus i Tylo zamykali pochód. W wątłym świetle pochodni musieli ostrożnie mierzyć każdy krok, zwłaszcza że dyskrecja była wskazana.

Dziwne było to, że nie napotkali żadnych czujek. Zdrowy rozsądek nakazywał obstawianie miejsc takich jak to, ale dopiero teraz uświadomili sobie że nawet na wiekowych murach nie dostrzegli żadnych wartowników. Jak na razie argumentowali to zwykłym szczęściem.

Schody doprowadziły ich do pomieszczenia, które było zapewne magazynem, chociaż próżno było doszukiwać się skrzynek czy innych zapasów. Jedyne, czego było pod dostatkiem, to pajęczyny i szczury. Najemnicy rozeszli się po pomieszczeniu, cichutko i szybciutko rozeznając się w sytuacji.

Zamek jedynie sprawiał wrażenie opuszczonego. Tylo i Beorn, którzy podeszli do okien wychodzących na dziedziniec, mieli nań dobry widok. Widzieli, jak na odległym końcu stoi siedem koni, ale po ich właścicielach nie było ani śladu.

Z pomieszczenia prowadziły dwie pary drzwi. Jedne, te po prawej od klatki schodowej, były otwarte na oścież i widzieli jak korytarz biegnie przez jakiś czas prosto, a następnie kończy się zakrętem. Kilka pomieszczeń przylegało do holu, ale nie mogli być pewni co się w nich znajduje. Drugie drzwi były uchylone, ale domyślali się, że prowadziły do wejścia i głównego holu.

We Fjalarbergu było cicho, jeśli nie liczyć rżenia koni na podwórzu i oddechów najemników w magazynie.

Cisza przed burzą.



_______________________________

"Fjalarberg"
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 05-11-2013 o 00:58.
Aro jest offline