Almos bardzo chciał obmyślić jakiś genialny plan, ale nie obmyślił. Przez całe swoje życie w takich sytuacjach znajdował się na grzbiecie konia, mając swobodę manewru. Tym razem jednak było na odwrót. To napastnicy siedzieli w siodłach otaczając dyliżans, a Jeździec Równin siedział zamknięty w tym luksusowym burdelu na kółkach. I jakby tego było mało, musiał udawać, że go tu nie ma. Plan Irminy i Ekharta był najlepszym co mogli przedsięwziąć w tych warunkach. Almos przytaknął byłemu strażnikowi dróg. - Mają pistolety – powiedział głośno nomada to co już wszyscy wiedzieli. – Jeśli nie uda się wziąć zakładnika musimy przenieść walkę na zewnątrz, bo nas wystrzelają w tym pudle. Wtedy niech wszyscy prócz ojca Goethe i kobiet wychodzą z dyliżansu. Ja z Klausem obstawiamy tą stronę.
Almos po namyśle założył łuk i kołczan na plecy, zamiast nich dobywając szabli i tarczy. Zamierzał gwałtownie otworzyć drzwi uderzając nimi bandytę, gdyby któryś z nich chciał wejść do pojazdu z tej strony. - Jaśnie pani! – Zawołał do coraz bledszej arystokratki - Każ zatrzymać dyliżans! |