Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2013, 21:43   #39
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Ecco

Przeczucia nie zawiodły delfina; co prawda w miarę zbliżania się w kierunku centrum stacji nieznośny szum narastał, aż do granicy bólu głowy, ale nie było to nic, z czym elektroniczne i programistyczne filtry nie mogłyby sobie poradzić.

Faktycznie po chwili machania płetwami dotarł do pierwszych lin stabilizujących podwodny maszt, na którym, niczym grzyby na korze starego drzewa, wyrastały liczne anteny różnych kształtów i rozmiarów. W bezpośredniej bliskości nadajnika dostęp do meshu powinien być doskonale czysty; tymczasem, choć udało mu się uzyskać połączenie, sygnał rwał się przy każdym drobniejszym ruchu. Delfin szybko wypatrzył źródło tych anomalii - pomiędzy wspornikami anten do masztu była przymocowana spora paczuszka, z której wystawał pęk kabli, zagłębiający się wewnątrz słupa. Była ukryta dość sprytnie, ale ewidentnie nie stanowiła części oryginalnej konstrukcji. Ktoś musiał zadać sobie sporo trudu, żeby ją tu podłączyć. Było niemal pewne, że to "domowej roboty" zagłuszacz sygnału, odpowiedzialny za ten komunikacyjny chaos. Zniszczenie go wymagałoby trochę gimnastyki, ale nie było większym problemem...nie wiadomo jednak, jaki miałoby wpływ na funkcjonowanie całości systemu bazy.

Z miejsca, w którym się unosił, prócz anteny, Ecco widział też w miarę dobrze resztę kompleksu. Gdzieś poniżej dostrzegł gwałtowny ruch; to jakiś mały, zdalnie sterowany robocik przeczesywał wodę pod nim. Sygnał kontrolujący maszynę był czysty i wyraźny, na pewno więc nie pochodził z bazy. Albo to była Wydra...albo coś innego.

Wydra

O ile z komunikacją z pajączkiem nie było większego problemu, o tyle sam robot napotkał niespodziewane trudności ze zbieraniem informacji. Coś zagłuszało sygnał; o ile nadawanie na falach radiowych działało (inaczej nie usłyszeliby przecież wezwanie SOS), to infosfera Lewiatana była jakimś pokawałkowanym koszmarem. Pilotowi udało się odzyskać z tego śmietniska informacje o podstawowych parametrach panujących w bazie: oprócz nieznacznie podwyższonej wilgotności, skład gazów, ciśnienie i temperatura były w porządku. Niektóre sekcje sygnalizowały poważne uszkodzenia; była to jednak niewielka część, reszta bazy wydawała się być nietknięta. Ciekawostką było, że to, co Madjack widział przez szybę, nijak nie odpowiadało oficjalnym planom bazy, przekazanym Baleowi przez koordynatora. Jednak w obecnym stanie zdalne uzyskanie jakichkolwiek danych ze środka było niemożliwością. Pozostawało dokowanie...albo jakieś obejście szarego szumu.

Przy okazji robocik wykrył pierwszy sygnał życia: w okolicy anteny komunikacyjnej zaobserwował stałocieplne stworzenie o wymiarach odpowiadających średniej wielkości ssakowi morskiemu, znanego pod kodową nazwą "delfin".

Maddox

Zejście na bok okazało się racjonalnym pomysłem: nie minęła chwila, kiedy betonowa płyta zaroiła się od biegnących gdzieś żołnierzy; niektórzy wyglądali, jakby dopiero się obudzili, jakiś koleś...nie, to była dziewczyna, w pośpiechu wciągał gacie, skacząc za oddziałem na jednej nodze i klnąc na czym świat stoi. Przytulonego do ściany najemnika minął w pędzie jakiś rozpędzony łazik; reflektory pojazdu na chwilę oświetliły ścianę sąsiedniego baraku, na którym wymalowano wielkie "C-7". Rozejrzawszy się, Glemp dostrzegł, że na płycie lotniska i ścianach budynku wymalowano kolorowe i oznaczone cyframi linie, umożliwiające zorientowanie się w rozkładzie bazy; po chwili kombinowania trafił w końcu do C-12, baraku nie różniącego się właściwie niczym od kilku mu podobnych.

Peppers okazał się tutejszym kwatermistrzem, zwalistym facetem z wąsem, którego twarz i szczękę "zdobiły" metalowe wzmocnienia, popularne jakieś trzydzieści lat temu, podczas czwartej wojny japońsko-litewskiej. Szybko zlustrował najemnika taksującym spojrzeniem, splunął, wytarł nos w palce (a palce w wąsy), a potem zaklął siarczyście.

- Ty jesteś tym nowym nudystą, co? - i nie czekając na odpowiedź, wgapił się w stojący na biurku monitor. Postękał chwilę, pochrząkał, poklikał, a potem zaczął coś wybierać ze stojących za sobą półek, mrucząc ni to do siebie, ni to do stojącego przed blatem Maddoxa.

- Starego to chyba zupełnie pojebało...all hands on deck, wyobrażasz sobie?! Nie mieliśmy tu tego poziomu od...od...kurwa, gdzie ja to...uhhh...od trzech lat chyba. Jak się okaże, że to znowu te pierdolone ćwiczenia...

Rzucił na blat przed najemnikiem jakąś kupę sprzętu i kiwnął dłonią.

- Cho no tu, młody - zacisnął na nadgarstku Glempa czerwoną bransoletkę, która przed chwila wyjechała z kompa - Tu piszą, że umiesz dowodzić...dobra...nie zgub tego szajsu, bo potem będziemy musieli chować cię jako NN! - zarechotał z własnego żartu - Idź do strefy zbiórki, A-65/C jest twoje. Daj popalić tym pizdom! Powodzenia! - klepnął najemnika przyjacielskim gestem w ramię, zostawiając na jego podkoszulku tłustą plamę, drugą ręką wciskając zadrukowany kawałek folii.

Rozkazy były proste i jasne: najemnik dostał pod swoją opiekę małą drużynę przeszkolonych i uzbrojonych cywilnych pracowników bazy, a jego pierwszym zadaniem było...zabezpieczenie płotu, który oddzielał wschodni koniec kopalni od napierającej na beton zieleni dżungli. Taaak, zdecydowanie potraktowali go poważnie...

Twarze stojących w punkcie zbiórki członków jego pośpiesznie sformowanego oddziału wyrażały dokładnie to samo, co zapewne mówiła jego mina, kiedy patrzył na nich. Grupka zbitych w przestraszoną gromadkę cywili, kurczowo ściskająca przydzielone im karabiny, patrząca na swojego nowo mianowanego dowódcę z mieszaniną niechęci, lęku, irtyacji i wrogości. Na płycie lotniska pojawiły się światła szybko zbliżającej się ciężarówki, która miała zawieść ich na miejsce. W oddali coś łupnęło tak solidnie, że kilka osób odruchowo skuliło się i pochyliło głowy. Maddox nie musiał nawet specjalnie się orientować, żeby wyczuć tą charakterystyczną, unoszącą się w powietrzu atmosferę, doskonale znaną każdemu żołnierzowi atmosferę...SNAFU

Nawet bez prognozy pogody wiadomo było, że zapowiadało się ciężkie gówno...A na szary beton zaczęły właśnie spadać pierwsze krople deszczu.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 06-11-2013 o 10:45.
Autumm jest offline