Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2013, 21:50   #104
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację


"Rusty" pierwszy uporał się z upiorną projekcją i dawnym kompanem z Hunters. Był ranny, ale nie zważał na to. Widział innych członków drużyny walczących z pokusami mrocznej duszy... Kenshiro zdawał się być pod wpływem tajemniczej postaci z obłędem w oczach. Samuraj musiał poznać jakąś bolesną prawdę o swojej przeszłości... Derren chwycił karabin, aby wyeliminować wroga i.. współtowarzysza... jeśli zmusi go do tego sytuacja...



Gniew opanował samuraja ponieważ uświadomił sobie, że był tylko zabawką w rękach możnych decydentów. Kusiło go by przystać do sił dawnego pana, czuł moc emanującą z jego postaci. Mishima, Bractwo, Kartel... zawsze będzie tam pogardzany. To grupy interesów walczące o władzę, ludzie bez skrupułów wykorzystujący innych do własnych celów jako instrumenty swej doraźnej polityki. Mierziło go to okrutnie, miał szansę raz na zawsze zerwać z tym światem intryg, poprowadzić mroczne siły przeciw ludzkości... Kenshiro Oishi wzbudzający strach i grozę.. na czele zastępów Legionu... A może jednak tylko narzędzie w rękach mrocznego wcielenia Ashikagi, mającego swoje zamysły i ambicje? Westchnął, przywołując obraz Pani Dziedziczki Mariko... Poczuł zapach kwitnących wiśni.. Czy ona go jeszcze pamięta?
- Jeśli przeżyję, wrócę na ojczystą planetę... - postanowił w myślach.
- Decyduj o swoim losie! - powiedział szogun. - Sięgnij po dary, na które zawsze zasługiwałeś!
W tym momencie pociski z karabinu Dunsirna trafiły w jego ciało. Impet uderzeń rzucił go na jeden z filarów. Oparł się o niego plecami, wzrok powędrował w stronę Imperialczyka... później w kierunku Oishiego. Uśmiechnął się złowieszczo.
- Widzisz moją siłę Kenshiro?! Możesz być taki jak ja... Uczyń zatem pierwszy krok na drodze do wiecznej chwały... - zachęcał swego dawnego wasala.



Mallory z chirurgiczną precyzją odciął wysuniętą rękę. - Zawiodłeś nas Braxsston.... - wysyczała istota, nie przejmując się raną i nie okazując bólu. Sięgnęła po jedno z narzędzi przy pasie. Doktor nie tracił czasu i zaatakował ponownie. Stwór z zadziwiającą zwinnością przyjął uderzenie na metalowy pancerz. Miecz zazgrzytał, równocześnie "Konował" oberwał w skroń żelaznymi obcęgami. Gdyby nie nano-krew pulsująca w żyłach, pewnie straciłby przytomność. Jak przez mgłę widział przeciwnika, który sposobił się do ostatecznego ataku.. Wiedziony instynktem schylił się w ostatnim momencie i ciął go w nogę, powalając potwora na posadzkę. Stanął chwiejnie nad bezradnym wrogiem. Zanim dokończył egzekucję, Anioł tortur zaaplikował mu nieznaną substancję w kolano. Mallory nie czuł bólu, ale ostatnie słowa sługusa ciemności przejęły go dreszczem ... - I tak zostaniesz jednym z nas...




Kilka kropel smolistej cieczy zdołało jednak zostawić ślad na dotąd nieskalanej, pięknej twarzy Sary. W odwecie bezlitośnie zlikwidowała to, co najbardziej złe... skorpiona, który mógł być odbiciem jej duszy. Później nieco spanikowana natychmiast dotknęła swego policzka. Nie miała lustra by się w nim przejrzeć, ale czuła, że została naznaczona tajemniczym piętnem. Desperacko zapragnęła wytropić biskupa, który nadal musiał być w katedrze. Jej natura domagała się, by zatopić żądło w ciele tego, który był winien zdrady. Zanim rozpoczęła polowanie na Soloniusa, wpierw zbadała sytuację w jakiej znajdowali się pozostali członkowie drużyny... A była ona poważna... szczególnie w przypadku Kenshiro i Corteza...



Po ciosie zadanym przez żołnierza, krew chlapnęła na marmurową rzeźbę, znacząc ją karminową barwą. Płomień zapalniczki nadpalił końcówki bujnych włosów kobiety, która pochylona, buchnęła histerycznym śmiechem. Cervantes zadrżał, sięgając po miotacz gehenny... Nim zdołał go wycelować, zamiast kuszącej zjawy naprzeciw niego stała już wredna, rozwścieczona wyznawczyni Ilian...



Jednym zamaszystym uderzeniem pozbawiła go ulubionej broni. Uśmiechnęła się, obnażając imponujące kły...
- Wolisz mnie taką, Cortez...? - bardziej stwierdziła niż zapytała, rzucając się w stronę jego gardła...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 07-11-2013 o 10:49.
Deszatie jest offline