Osłupiał. Po raz pierwszy w życiu ktoś kazał mu popełnić tak ciężki grzech, tak poważne przestępstwo. Z otępiałym wyrazem twarzy słuchał jak lekarz mówił o ich zadaniu podczas gdy w głowie księdza myśli pędziły z oszałamiającą prędkością. Czy ważniejsze jest życie dziecka, życie innego dziecka czy jego własne, osoby mającej święty obowiązek odnowy Kościoła na Ziemi, wysłannika Boga i Ojca Świętego... Panie, czemu wrzuciłeś swego wiernego sługę w tak straszne czasy?
Bo w to, że nie jest to najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek mu się przyśnił przestał wierzyć w chwili, gdy zobaczył głowę potwora w słoju. To była rzeczywistość, a Bryan był w niej tak osamotniony jak jeszcze nigdy przedtem.
Rozejrzał się po innych wybudzonych. Wątły mężczyzna widocznie tracił kontrolę nad sobą i zachowywał się jak obłąkaniec. Jednak w swoim szaleństwie nie przejawiał chęci współpracy z ich gospodarzami. Za to ku przerażeniu księdza kobieta koło niego z twarzą bez wyrazu zaczęła dopytywać się o szczegóły zadania. Chce to zrobić?!
A on, co on miał teraz zrobić. Podejrzewał, że go nie zabiją, nawet jeśli odmówi. Za dużo wysiłku włożyli w obudzenie go. A przynajmniej taką miał nadzieję. Czyż Jezus również nie był kuszony przez diabła? Nie wolno mu przystać na mord na niewinnych dzieciach!
-Proszę, zaprowadź mnie do naszego gospodarza. Nie mogę pozwolić na to, co zamierza. Nie mogę WAM na to pozwolić!-Ostatnie słowa skierował do pozostałych osób z komór hibernacyjnych |