Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2013, 14:30   #211
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Rozpoczęła się mozolna wędrówka przez lasy. Na polu bitwy być tuz obok nie znaczy to co normalnie. Zwiadowcy dostrzegli wroga, wróg dostrzegł zwiadowców. Lecz i ich powrót chwile trwał, i taka masa wojsk nie mogła dotrzeć do celu od razu. A co równie ważne, wróg nie stawał jeszcze czołem ku nim, nie cofał się. Takie podstawy taktyki zieloni znali.

Szturmowali twierdzę, czy to licząc że przyjmą nadchodzące siły thana broniąc się w zdobytych zawczasu murach? Czy też mając jakieś inne swe chore cele… chęć mordu? Rozkazy onych rzekomych magów? Tak czy inaczej szmat drogi był przed armią krasnoludów, a nie mogli pozwolić by doszło do rozproszenia sił, takowe nie miały by szans. Wbrew pozorom bitwa po wyjściu z lasu była kiepską opcją…ale skoro innych brakło?

Armia licznymi kolumnami przecinała przestrzeni dzielące ich od nieprzyjaciela. Jazda na dzikach z trudem, powoli, bez szyku i ładu przeciskała się zagajnikami, co chwila zatrzymywana przez kolejne naturalne przeszkody. Dla tych wielkich istot, dociążonych pancernymi jeźdźcami nawet strumyk bywał znaczną przeszkodą, jeśli jego kamienisty nurt uniemożliwiał pewne stawianie racic czy stóp. A lasy te pełne były strumyków, łęgów i bagien. Już to i raz któreś ze zwierząt zapadało się w mokrą ziemię, gdzie z trudem, z wysiłkiem musiano je wyciągać, przy nerwowych jego ruchach i przy wiecznym jego niezadowoleniu.

Na flankach ku polu bitwy zdążały kolumny ciężkiej piechoty, poprzedzane przez zwiadowców. Nielicznych i lekkozbrojnych, narażonych na napotkanie goblinów, orków, pułapek…a także błota, trujących roślin i wszystkiego co nędzne a w lesie rośnie. Była to ciężka misja, doprowadzić ciężkozbrojne krasnoludy, pancerne, mało ruchome i ogólnie nie lasolubne, czy też może: niedopasowane do wędrówek po lasach.

Najcięższa przeprawa jednak należała bezdyskusyjnie do artylerii. Potężne machiny i ogromniaste działa trzeba było przeciągnąć i przewlec przez gęsty las. Stratowany co prawda podążającą przodem jazdą, lecz wciąż pełen wertepów. Znaczna część ciurów obozowych, lekkiej piechoty, strzelców zaprzęgnięta została do pomocy w tej strasznej mordęgi. Działa, wozy, sprzęt. Wszystko to powoli przeciągano w przód i przód.

Nie obyło się bez strat. Zielonoskórzy nie byli całkiem głupi. Nie jedna i nie dwie potyczki rozegrały się pod cieniami ośnieżonych drzew. Nie raz goblińscy łucznicy zasypywali postępujące oddziały chmarą strzał. Trolle wyskakujące z ciemności lasu. Nie mówiąc już o naturalnych obsuwiskach, drzewach przewalających się na niespodziewających się niczego wędrowców. Opadom mokrego śniegu. Ale postępowali do przodu.

Buttal wraz z ekipa nie odstępowali boku thana, obserwując wraz z nim tą nieopisaną przeprawę. I to Buttal w pewnym momencie, ku jękowi Floina, zaproponował że chętnie sprawdzą owo źródło problemu magicznego. Than nie był zadowolony, lecz dał się przekonać. Mieli wyruszyć wraz z eskortą, dwudziestoma jeźdźcami na dzikach.
Gdy rozpocznie się walna bitwa, gdy krasnoludzkie oddziały ruszą na bój – oni mieli rozeznać się co tu właściwie jest grane….
 
vanadu jest offline