Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2013, 10:23   #3
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ktokolwiek napisał cokolwiek o Sigil, dobrego czy złego, napisał zbyt mało stanowczo, by oddać naturę tego miejsca. Pokręconego jak wirujący nad kwiatem bąk, pragnący dobrać się do ociekającego miodem kielicha. Niektórzy mówią: Miasto Bram, Droga do Wolności, inni powiadają: Gówniany Sracz, którego drzwi zatkał ktoś na wyjątkowo solidny skobel. Którzy mają rację? Oczywiście wszyscy, bowiem to jest właśnie Sigil, porąbane miejsce chronione przez istotę, której imienia strach nawet wymówić.




Dziwne jest Sigil, ale wśród owego dziwactwa znaczna część jego mieszkańców stara się zachować chociażby resztki zdrowego rozsądku. Pracują, piją, uprawiają seks, dokładnie jak wszyscy inni, no prawie wszyscy, istnieją bowiem także rasy, których takie przyziemne kwestie nie dotykają kompletnie. Zaś gatunków rozmaitych istot jest mnóstwo. Jeśli kiedyś widziałeś elfy, krasnoludy, niziołki, jeśli spotkałeś genazich oraz giganty, orków, gobasy, trolle oraz kilka innych, jeśli myślisz, że to wszystko, jesteś w wielkim błędzie. Idąc ulicami Sigil bowiem możesz spotkać istoty, które przyprawią cię o drżenie łydek oraz swędzenie nagle spoconych pach. Dostrzeżesz pięknego asimona o niebiańskim obliczu oraz wstrętną, błyskającą mrocznymi fleszami nienawiści postać tanar'riego, czy baatezu. Gdzieś obok przebiegnie czworonogi bariaur pędzący za swoimi sprawami, przypominający centauro-człowieko-barana. Gdzieniegdzie spokojnym krokiem będzie przechadzał się dziwacznej postury, lecz względnie przyzwoity, przedstawiciel githzerai, albo niezwykle podobny do niego członek nikczemnego gatunku githyanki. Nie mówiąc już właściwie o całym mnóstwie pomniejszych istot mieszanej krwi niebieńskiej, nazywanych asimarami oraz otchłannej, czyli tielfingów, których zwą niekiedy diablętami. To jest jedynie początek długiego spisu ras, jakie można dostrzec w tym dziwnym miejscu.

Takie właśnie zestawienie pomieszanych gatunków widział także Dotian, idący czystą oraz elegancko utrzymaną ulicą Gildii Urzędników. Udawał się obecnie do Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych, czyli burdelu dla mózgowców, gdzie zamiast organów płciowych, poddawano słodko-drażniącej pieszczocie spragnione umysły. Drapieżnie uniesiony penis oraz okryta rosą cielesnej żądzy łechtaczka nie stanowiły żadnego wyzwania dla istot przekonanych, że prawdziwe perwersje można wyzwolić jedynie wewnątrz tajemniczej sfery umysłu. Melody odpowiadało to. Siostra Dotiana zawsze bowiem miała manierę intelektualistki, skoro zaś jeszcze można było przy tym zarobić ładne pieniądze, dlaczego by nie ... Tak właśnie rozpoczęła pracę wedle słów poety:

... Dobrze mi tu płacą
Za to, co i tak wszak lubię ....

Można więc rzec, że znalazła ścieżkę swojej kariery, sprawując na miejscu przybytku zarówno posługę kapłańską, jak bardziej klasyczną, biorąc pod uwagę miejsce pracy. Jednak Dotian nie wykorzystywał rodzinnych koneksji w tym miejscu. Ściślej mówiąc odwiedzał je po to wyłącznie, żeby spotkać siostrę, rezygnując stanowczo z podniecania się intelektualnymi perwersjami. Po bowiem pierwsze, ruszały go bardziej normalne dla ludzkiego mężczyzny sprawy, po drugie zaś tliła się wewnątrz niego nutka romantyzmu, który oczekiwał, że miłości fizycznej będzie także towarzyszyć uczucie.




Właśnie wolna Melody przyjęła go w stroju służbowym, dość skąpym, jak przystało na burdel, oraz dość eleganckim, jak przystało na lokal wysokiej klasy. Składał się głównie z jasnych kawałków jedwabiu przyozdobionego złotem oraz półprzeźroczystego muślinu, skrywających nieco intymne miejsca, lecz jednocześnie prowokujących klienta do myśli: jakie cudowności zobaczyłby, gdyby się nieco odsłoniły. Melody była ładną brunetką o długich włosach i błękitnych źrenicach, ciele zaś smukłym, lecz nie pozbawionym walorów kobiecego piękna. Miała niespecjalnie wielkie, lecz kształtne piersi, wąską talię, krągłe biodra, ładne nogi, ręce, szyję ... Największą jednak zaletą kapłanki była twarz, pełna subtelności, delikatna oraz niezwykle dziewczęca, jakby wykuta rzeźbiarskim dłutem wyjątkowo utalentowanego mistrza. Uśmiechała się też, jakoś tak pięknie ...

Dotian pojmował doskonale, że ładna oraz inteligentna dziewczyna może się podobać, ale spoglądał na siostrę, jak właściwie chyba każdy brat. Doskonale pamiętał wspólne psikusy, zabawy, dziecinne bójki, wypłakiwanie się na ramieniu po wielkich, niespełnionych, nastoletnich miłościach, wreszcie wyprawę oraz walki. Kochali się oraz pomagali sobie, choć każde inaczej ułożyło swoje losy oraz, po przybyciu do Sigil, na inne sposoby szukało szczęścia i sposobu na poprawę bytu. Nie zazdrościł jej, ale cieszył się, że wreszcie udało się dziewczynie gdzieś załapać, zaś siostra nieraz udzielała mu informacji, dzięki którym znalazł jakieś chwilowe zajęcie. Przybytek bowiem Zaspokajania Żądz Intelektualnych należał niewątpliwie, jak każdy burdel, do najbardziej plotkarskich miejsc Sigil.

Rodzeństwo uścisnęło się radośnie, chociaż nieco zafrasowana Melody wyjaśniła, że nie ma zbyt wiele czasu, gdyż za kilka pacierzy do Sune przychodzi stały klient, pewien podstarzały drow, od dawna znudzony okropieństwami, które zwykła wymyślać jego porąbana rasa. Nagwałcił się, natorturował, namordował już tyle przez swój długaśny żywot, że te klasycznie drowie rozrywki nie sprawiały mu już wystarczająco mocnej podniety. Co innego jednak dominacja intelektualna! Matriarchat ciemnego plemienia elfów pozostawił na nim swój trwały ślad. Wykazanie potęgi swojego umysłu przed kobietą, szczególnie zaś kapłanką sprawiało, że czuł się ponownie młody, jak parę stuleci temu. Nieważne właściwie, że wszystko było udawane! Uwielbiał chwile delektowania się miażdżącą, w jego mniemaniu, siłą intelektu i za to gotów był płacić wielkie pieniądze. Podniecało go to, ruszało, uderzało niczym cudownie pieprzna fala rozkoszy. Nieraz potem przywoływał ją wewnątrz swojej wyobraźni, kiedy samotnie onanizował się fizyczno-psychicznie czekając na kolejne burdelowe spotkanie.
- Potrzebuję twojej pomocy – zaczął Dotian. - Chwila dosłownie ...
- Mam nieco odłożonego u szefowej grosza, jeśli potrzebujesz
... - przerwała szybko Melody, pewnie dumając, co zmalował ponownie jej brat.
- Nie tym razem, słowo, nic nie zrobiłem. Słuchaj, szukam pewnego miejsca?
- Miejsca, jakiego miejsca
? - zdziwiła się.
- Budynku dokładnie.
- Coś związanego z pracą
? - zainteresowała się.
- I tak i nie. Posłuchaj ... - streścił jej ogłoszenie. - Jak więc widzisz, może udałoby się znaleźć pracę za solidną płacę.
- Astralne diamenty, hm, aż trudno uwierzyć
... - była pod wrażeniem. Każdy byłby zresztą, biorąc pod uwagę sposób wynagrodzenia.
- Wiem doskonale, jeśli jednak to prawda ... - wszedł jej w słowo wręcz.
- ... to byłaby wspaniała okazja – dokończyła zdanie zastanawiająca się nad tym wszystkim Melody.
- Właśnie dokładnie tak jak mówisz – przytaknął. - Tyle jednak, że nie wiem, gdzie jest ten budynek. Przeoczenie nadawcy, specjalny brak mający wzbudzić zainteresowanie, jakaś próba, ech, nie mam pojęcia.
- Jak wygląda?
- Daj mi coś do pisania, zaraz pokażę
.

Wkrótce pod wprawną ręką Dotiana, który wprawdzie nie był artystą, lecz specem od konstrukcji oblężniczo – obronnych, zaczął powstawać dom, owszem w wersji uproszczonej, lecz zaznaczającej najważniejsze szczegóły. Pokazującej dokładnie liczbę pięter, wieżyczek, okien, a także prezentujące wyraźnie najistotniejsze szczegóły zdobiennicze, czyli po prostu to, co zapamiętałby każdy wojskowy architekt.
- Jak więc można dostrzec – wyjaśniał siostrze – budynek jest dość charakterystyczny. Bogaty zdobieniami oraz mający kompletnie pokręcony styl, przeładowany detalami wręcz. Niewątpliwie
sensowne byłoby założenie, że leży gdzieś w Dzielnicy Urzędniczej, może Gildyjnej ... naprawdę pojęcia nie mam ...
- Niestety ja też, teraz zaś się śpieszę ... dobra jest, braciszku. Zostaw mi obrazek, popytam dziewczyn, one zaś swoich klientów, może uda ci się pomóc. No daj teraz buziaka, dobra, muszę pędzić ... - całus muskający policzek, parę szybkich wskazówek i ustalenie kolejnego spotkania, wreszcie miły, rysujący się na jej ustach uśmiech oraz machnięcie dłonią na do widzenia, właściwie już spoza kotarki prowadzącej na korytarz, zakończyły wizytę.

Potem ponownie były długie, czyste ulice Dzielnicy Urzędników.




Śpieszący się przechodnie, rozdyskutowani kapłani. Jakiś ilihtid stojący pod ścianą budynku pewnie oczekiwał kogoś, wyróżniający się potężnym pancerzem jaszczuroludź szedł dumnie środkiem, natomiast pokryty szeregiem blizn barbarzyńca uśmiechał się nieco krzywo do młodej dziewczyny tieflingów. Ruch taki, jak zwykle na tych ulicach wieczorową porą.

Następnego dnia przed południem już był u siostry. Pracująca noc całą kobieta dopiero wstała, koszmarnie iście ziewając. Patrzyła jakoś przy tym na braciszka ciężkostrawnym wzrokiem, który zna każdy, gdy zdarzy mu się obudzić kogoś mocno zaspanego. Dopiero ciepły herbaciany napar pomógł nieco, przełamując naburmuszenie dziewczyny. Połagodniała nieco, chociaż do wesołości sporo jeszcze jej brakowało.
- Masz niedojdo, znalazłam ci – podała mu złożoną kartkę, na której widniały jedynie dwa słowa: Dzielnica Gildii. Przeczytał je głośno.
-Tylko tyle – wyrwało mu się odruchowo.
- A pewnie, jeszcze czego – naburmuszyła się, jednak wyjaśniła. - Tyle zdołał sobie przypomnieć jeden z naszych klientów. Ty pewnie myślisz, że to łatwo tak? Niby budynek charakterystyczny, ale Sigil jest wielkie. Wspaniałych domostw jest mnóstwo, ciesz się, że chociaż tyle znalazłam.
- Dzielnica Gildii
? - powtórzył Dotian.
- Tak właśnie, facet zaklinał na wszelkie świętości, że kojarzy ten budynek właśnie stamtąd.
- Popytam
- Tak dokładnie zrób, a teraz wybacz, idę się powylegiwać w wannie, bowiem jeśli ciepła woda nie postawi mnie na nogi, to nie wiem co przy tym pomogłoby
.

Chwilę potem był już w Dzielnicy Gildii. Tradycyjne miejsce zamieszkania rzemieślników, artystów, kupców oraz ogólnie średnich warstw społeczeństwa przyjęło go tradycyjnie grzecznie. Poszukujący budynku Dotian pytał wyłącznie osoby wyglądające na jako tako przyzwoitsze, toteż zawsze otrzymywał kulturalną odpowiedź wzbogaconą słówkiem proszę:
- Przykro mi, proszę pana, nie mam pojęcia.
- Proszę wybaczyć, ale nie kojarzę.
- Proszę się odpierdolić.

Przynajmniej takie były najczęstsze, zaś kilka innych okazało się błędnym tropem.




Wreszcie spotkał miłą dziewczynę – tieflinga, która wydawała się poznawać wspomnianą budowlę. Choć mówiła dosyć enigmatycznym, pełnym wahania głosem.
- Wydaje mi się, że ... - urwała jakby zastanawiając się nad słowami Dotiana, który opisał jej dom – wydaje mi się – powtórzyła lekko niepewnie – właściwie wydaje mi się na pewno chyba, że widziałam go. Właściwie dokładnie taki sam, jak pan właśnie opowiada.
- Byłbym pani naprawdę wdzięczny. Szukam tego budynku już całkiem długo, jeśli wie pani, byłoby świetnie.
- Tak chyba dokładnie pamiętam. Wiem niewątpliwie, że widziałam go. Taki jest interesujący oraz ciekawił mnie. Miał taki sympatyczny dach, mocno pochyły, jednak niech pan sobie wyobrazi, jakiś kotek łaził sobie po owej krzywiźnie. Bardzo ciekawe!
- Pani powiada, kotek.
- Taki piękny puszysty, mający parę białych łatek na swoim futerku
- wyjaśniła. - Bardzo lubię koty, a jak pan?
- Wolę psy.
- Też je lubię, ale smaczniejsze są jednak koty
– stwierdziła panna tiefling.
- Aaa jeść ... - pojął wreszcie.
- Jeść właśnie – uśmiechnęła się – idę do jakiejś miłej gospody.
- Natomiast jednak ja szukam owego domu. Pamięta pani, gdzie jest
? - niecierpliwił go miły dla ucha, ale niewiele mówiący szczebiot. Właściwie odnosił przekonanie, że ma kolejny ślepy strzał, nawet kiedy dziewczyna wreszcie coś wyjaśniła. Ale jednak nie! Na podstawie wskazówek dziewczyny odnalazł boczną uliczkę. Był dom! Dokładnie właśnie ten budynek, którego długo poszukiwał.


-------------------


Obrazki z
Fantasy Girl Priestess Tenderness Wind Chen Lin Anime Photo Shared By Bryn | Fans Share Images

trg-art (Bartlomiej Turek) on deviantART

Samize (Samiz�) on deviantART

Candy-Janney (Candy D. Janney) on deviantART

cytat piosenki: Nasza klasa Jacka Kaczmarskiego
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 07-11-2013 o 17:49.
Kelly jest offline