Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2013, 17:29   #34
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Kuro spoglądał na kolejne wyzwanie jakim była wioska. Dużo przeciwników. Stanowczo za dużo. Walka z nimi wszystkimi naraz mogła nie być najlepszym pomysłem.
Ronin podrapał się po brodzie jak to miewał w zwyczaju gdy się zamyślał. Po czym rzekł spokojnie potwierdzając swoimi słowami oczywistość.-Hmmm… dużo ich.
Kucnął potarł się po karku dodając.- Ale jeszcze się nas nie spodziewają. Są zbyt pewni siebie i to ich zgubi…
Spojrzał na towarzyszy i dodał.- Potrzebujemy chaosu, bałaganu… hmm.. już wiem. Potrzebujemy odwrócić ich uwagę. Najlepiej pożarem!
- To niehonoro… -
Shirakaba otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła, nie kończąc zdania. Zrobiła daszek z dłoni i przyglądała się chwilę warownej osadzie, patrząc po słomianych dachach.
- Mogę to zrobić. Nic trudnego - powiedziała po chwili - Ale nie jestem pewna, czy damy radę wszystkim nadbiegającym w naszą stronę mostem - spojrzała na Kuroichego, jakby oceniała jego możliwości, a jej mina świadczyła, że osąd nie wypadł zadowalająco.
-Jest nas czwórka Shira-san. Możemy postępować honorowo przeciw takiej nawale wrogów…albo skutecznie. Nie da się i tak i tak.- wyjaśnił z uśmiechem Kuroichi i rzekł.- Pożary w kilku miejscach na raz powinny odwrócić uwagę. My…- wskazał kciukiem na resztę drużyny.- Zaatakujemy z kilku stron, by wywołać dezorientację wśród bandytów, podczas gdy będziesz ostrzeliwała wioskę płonącymi strzałami. Większość z nich, to zapewne chłopi którzy podkradli miecze z bitewnych pobojowisk. Wiedzą którą stroną należy trzymać katanę, ale nic ponad to… żadni z nich wojownicy.
Łuczniczka pokiwała lekko głową, ale nic nie powiedziała na rewelacje ronina. Wpatrywała się intensywnie w zabudowania, a potem zdecydowała:
- Zrobimy to jutro za dnia. Dziś odpoczniemy. Zaprowadź nas w bezpieczne miejsce - rzuciła swoim zwyczajem przez ramię, najwidoczniej kierując swoje słowa do Eriko
Atsushi z uwagą wysłuchiwał słów Kuroichiego i Shirakaby. Plan ronina wydawał się dobrym pomysłem. Może i tak jak wcześniej zauważyła łuczniczka, nie było to zbyt honorowe, ale przecież cel uświęca środki. A w tym przypadku było nim wyeliminowanie bandytów i przywrócenie spokoju okolicznym terenom, które zbójcy owi nękali. Poprzez pozbycie się rozbójników, towarzysze nie okazali by braku litości, czy okrucieństwo, lecz sprawiedliwość. W oczach mnicha bowiem, ich przeciwnicy zasłużyli na surową karę za swe zbrodnie. Skoro zabijali niewinnych wieśniaków, rabowali chaty i gwałcili ich żony i córki, to musieli otrzymać zbliżone konsekwencje swoich decyzji. Przecież, gdyby nie wytworzyli wokół siebie tyle negatywnej karmy, to los nie sprowadził by na ich głowy podróżujących kompanów, których aktualnie łączył jeden cel.
Decyzja wojowniczki zdawała się być dla mnicha oczywista. Byli zmęczeni przez podróż i aby skutecznie walczyć z bandytami potrzebowali odpoczynku.

- Zgadzam, się. Powinniśmy zaatakować rano. Dzisiaj potrzebujemy nabrać nowych sił i odpocząć. - kiwnął głową Atsushi. -Jeżeli wcześniej nie wspominałem, to napomnę też, że po walce z ostatnio napotkanymi bandytami złamał mi się mój podróżny kij. Nie mam więc czym walczyć. Byłbym wdzięczny jeżeli okazałoby się by się że macie przy sobie jakąś dodatkową katanę. Jeżeli nie, pozostaje mi poszukać jakiejś broni w okolicy. Kto wie? Może znajdę jakiś ostry kij, czy zrobię sobie procę. - wzruszył ramionami, kręcąc odruchowo nogą, miażdżąc drobne kamyczki stukające się pod jego sandałami.
Eiji ściągnął z pleców włócznię i podał ją dla mnicha, nie zdejmując osłony ostrza.
- Jest krótka i lekka, będzie ci się nią walczyło podobnie do kija, choć efekty będą… lepsze.
- No dobrze… -
wtrąciła Eriko. - Możemy się trochę cofnąć do lasu i przeczekać aż do jutra, ale trzeba liczyć się z tym, że skoro ten “wójt” już do nich dotarł, to w nocy mogą wykonać ruch. Głównie wtedy działają.
Shirakaba odwróciła głowę i zmierzyła dziewczynę z góry na dół chłodnym spojrzeniem
- Każdy niech zajmie się tym, do czego powołali go bogowie. Samurajów do walki...heiminów do roli. Nie odwrotnie -
położyła dłoń pewnym gestem na daisho, widocznym symbolu jej statusu. To wprost niewiarygodne, jak tutejsi wieśniacy byli niewychowani. Na ziemiach jej klanu taka bezczelność byłaby nie do pomyślenia. Nic dziwnego, że bandyci plenili się tu jak myszy, skoro lokalny daymio tolerował takie rozluźnienie obyczajów…
-A kto upoluje nam posiłek? Albo… ugotuje?- uśmiechnął się bezczelnie ronin patrząc wprost na Shirę… której wszak losem było w przyszłości zostanie żoną samuraja, ne?
- Shinokosho mówi wyraźnie, co komu wypada - Shirakaba spojrzała z politowaniem na ronina, który najwidoczniej miał poważne braki w wykształceniu...prócz innych braków, rzecz jasna - Na tych filarach opiera się porządek świata. To absolutne podstawy życia, o których nawet prości i niewykształceni wiedzą - wyraźnie dała do zrozumienia, że akurat nie chodzi jej o Eriko.
- Cóż… nawet jeśli Kuro-san nie zna tych podstaw życia, to jakoś żyje, więc chyba nie ma sensu się kłócić… - wtrąciła potulnie wieśniaczka. - Chciałam tylko pomóc sugestią…
- Żyje? -
to, że wieśniaczka w ogóle odważyła się odezwać, rozjątrzyło dziewczynę do żywego. Tonu głosu nie podniosła, ale w jej słowach pojawiła się niespotykana pasja - Istnienie bez wglądu w swoją duszę i duchową organizację świata, bez zbadania swojego *ja* i praw płynących z nauk przodków...jest tylko wegetacją, podobną do trwania zwierząt czy roślin. Tylko świadomość naszych powinności i skrupulatne ich wypełnianie prowadzi do pełni, doskonałości i szczęścia - zerknęła na mnicha, jakby szukając u niego potwierdzenia
Atsushi nieznacznie kiwnął głową, by nie urazić ani Shirakaby, ani Kuroichiego i wzruszył ramionami. Pasja i zapał z jakim przemawiała kobieta, zdawał się nawet go przerosnąć. Co prawda z jej ust wydobywały się słuszne słowa, ale mnichowi wydawało się że potraktowała ona i wieśniaczkę i ronina trochę za ostro. Podczas podróży należało bowiem przystosować do różnorakich warunków, w tym przypadku do dość prostego, czasami też nieokrzesanego samuraja i wydającej się na bezczelnie śmiałą wieśniaczkę. Z tego co przerzucił przez sito swego umysłu, wojownika i tak nic nie zmieni i pozostanie On taki jaki jest, a odwaga słowna wieśniaczki mogła się wziąć z tego, że ta, podłóg Atsushiego, zauroczyła się w Kuroichim.

Podczas podróży po okolicznych wzniesieniach, wydawało się mu że młoda dziewczyna - Eriko, rzuca na samuraja nieśmiałe spojrzenia i zaraz gdy zauważa na sobie pilny wzrok mnicha, odwraca się z widocznymi na policzkach rumieńcami. Oczywiście, mogły to być tylko domysły czy czasem podróżująca z nimi wieśniaczka jest zakochana w Kuro-sama, bo cóż mógł osądzać ktoś, kto miłości nigdy nie zaznał, ani też przez surowe zasady swego życia ciała jakowej pięknej kobiety też nawet nie tknął?
- Proszę, to nie chyba czas na kłótnie. Lepiej zajmijmy się tym, co mieliśmy zrobić, czyli rozbiciem gdziekolwiek tymczasowego miejsca naszego odpoczynku. To będzie nasz aktualny cel do wewnętrznego doskonalenia się. -
powiedział, próbując rozrzedzić atmosferę Atsushi. Gdyby tak, z uporem osła przeciągnąć tę kłótnię, to nie bandyci legli by trupem, a towarzysze. A tego przecież nie chciały ani okoliczne wioski, ani wieśniacy, ani nawet oni sami...cóż przynajmniej mnich nie chciał jeszcze umierać, z żadnego powodu. A tym bardziej nie z powodu ostrza pod żebrami kogoś, kogo uważa za sojusznika.
Złapał za rogi swej szaty i nie zamierzając wysłuchiwać jakiegoś “mądrego” argumentu samuraja, ani wieśniaczki, skierował się powoli na wyżej położony pagórek, aby rozejrzeć się wokół.
- A! - odwrócił się ponownie do towarzyszy z lekkim uśmiechem. - Jeżeli chodzi o kolację, to nikt jej nie musi gotować. Z tego co słyszałem to głód może i nie jest pokarmem dla ciała, ale dla ducha owszem, a jutro raczej siła duchowa będzie nam potrzebna. Bo z tego co widać nie dysponujemy wystarczającą siłą cielesną.
- Ja bym powiedział iż nasze ciała, a nie dusze będą jutro machać ostrzami.-
wzruszył ramionami ronin i pocierając kark.- Ale jeden dzień głodu… to nic dla mnie. Niemniej… czuję się szczęśliwy, więc już dawno musiałem osiągnąć tą doskonałość, o której wspominasz Shira-san.
- Ostrze jest ponoć duszą wojownika. -
napomknął mnich. - Ale cóż… każdy się o tym przekona gdy nasze ciała pewnego dnia legną bez ruchu, zimne i skostniałe, niczym stare, kamienne posągi.
Eiji wzruszył ramionami, bardziej obojętny na całą rozmowę niż by chciał. Wpatrywał się jedynie w obozowisko bandytów, które coraz bardziej tętniło życiem.
- Ktoś powinien tu zostać, a reszta rozbije obóz w lesie. Warto mieć na oku to co robią, jeśli rzeczywiście się ruszą… - zaproponował tylko, przebijając się przez filozoficzne dywagacje reszty.
- Racja… dobry pomysł. Będziemy na zmianę. Kto po Eiji-san? - spytał ronin.
- Jeżeli to było poważne pytanie, to ja mogę być następny. Potrafię długo nie spać i może się okazać że warta pozostałych dwóch osób może być zbędna.- odrzekł mnich.
-Dlaczego to miało być niepoważne pytanie? - zaciekawiony ronin zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Nie możemy wszak go zmuszać, by tkwił tu sam całą noc.
-Miało być niepoważnym, gdyż słyniesz, Kuroichi-san ze swojego nietuzinkowego poczucia humoru, które objawia się również w irytacji niektórych członków naszej grupy.
- powiedział z ironią w głosie i zerknął kącikiem oczu na Shirakabę, która z powodu zachowania ronina najbardziej się denerwowała.
- Chyba długo razem nie podróżujecie, prawda? - spytała Eriko, przymykając jedno oko. - Nie wydaje mi się, byście mogli ze sobą długo wytrzymać…
Mnich roześmiał się głośno na słowa młodej dziewczyny.
-Nie, oczywiście że nie. Ale mam nadzieję że to się zmieni, gdyż jak dotychczas, będąc w tej grupie przednio się uśmiałem. Ale zrobiliśmy też kilka ważnych rzeczy razem, więc zdajemy się według mnie być drużyną idealną. Czyż nie łączymy w jedno skuteczności i poczucia humoru?- zapytał rozbawiony, lustrując oczyma wszystkich go otaczających.
-Tak, tak… -szybko ronin przytaknął Atsushiemu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline