Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2013, 21:58   #124
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Woda lecąca z nieba otrzeźwiła go. Zlepione w strąki blond włosy zaczęły wciskać się do oczu. Siedział jednak dalej nieruchomo, z rozdziawionymi ustami, jakby właśnie doświadczył boskiego objawienia.

Orin widział jak w miejscu, gdzie chwilę przedtem kat zakładał druidce pętlę na szyję nie ma nic. Widział jak dziewczyna dosłownie zapadła się pod ziemię. Nie była to pierwsza egzekucja, której był świadkiem i takie rzeczy nigdy wcześniej nie miały miejsca. Nie wiedział, czy lina się zerwała, czy może ktoś ją przeciął… Jakie to miało znaczenie? Być może przeżyła swoją własną egzekucję! Gwałtowny deszcz uniemożliwił mu dokładną obserwację, lecz zdążył jeszcze zauważyć ze swojego podwyższenia, że kat wykonujący egzekucję, też gdzieś znikł, zbiegając z podestu. Ludzie zaczynali się rozchodzić, uciekając przed strugami deszczu.

Bard przymknął otwarte dotąd ze zdziwienia usta. Nagle uświadomił sobie, że on sam jeszcze przed chwilą skandował z tymi ludźmi na niekorzyść swojej przyjaciółce! Pamiętał to wszystko jednak jak przez mgłę, jakby nie był wtedy sobą i czynił to bezwiednie, niezależnie od swojej woli. Świadomość tego faktu wywołała ciarki na plecach niziołka. Siedział niemal bez ruchu zastanawiając się intensywnie nad tym czego przed chwilą doświadczył. Nie wiedział czemu to przypisać.

W końcu zszedł z podestu i targany mieszanymi uczuciami poczłapał w kierunku szafotu. Mimo, że był już cały mokry, zarzucił na głowę kaptur. Schował też przed deszczem lutnię. Przeciskając się przez rzednący tłum nasłuchiwał uważnie o czym gadają ludzie, starał się też wypatrzeć Cathil lecz bezskutecznie. Wszyscy pierzchali z placu, który wyludniał się coraz bardziej. Nagle dostrzegł coś kątem oka, na granicy świadomości. Zdawało się mu, że przez strugi deszczu widzi ciemniejszy kształt na jasnej elewacji kamienicy za szafotem. Nie zdążył jednak zogniskować spojrzenia bo wpadł na przechodnia, który okazał się być nieznaną mu śmierdzącą kobietą o rozbieganych oczach.

Trubadur nie bardzo się przejmował faktem, że osoba przebijająca się przez tłum w dosłownie przeciwnym kierunku niż wszyscy, popychana i poszturchiwana, musiała zwracać na siebie uwagę przechodniów. Po chwili usłyszał znajomy głos.
- Orin? - Słuch nie mógł go mylić. Przystanął i odwrócił się. Czyżby to była Kesa? Ale przecież ona… Przecież ona odeszła!
Orin ostrożnie, jakby z rezerwą i lękiem wypatrywał osoby, która go zawołała. W końcu dostrzegł znajomą sylwetkę, włosy, rysy twarzy…
- Kesa? To… to na prawdę ty! - słaby uśmiech wypełzł mu na zroszoną deszczem twarz lecz szybko z niej znikł - To, to dość niefortunne, że spotykamy się… akurat w takich… okolicznościach… - wybąkał jakby zabrakło mu języka w gębie.
Kesa ich opuściła dlatego tez niziołek uznał, że nie powinien jej na powrót mieszać do problemu przeklętego dzwonu i wyprawy. Miała swoje powody by wybrać inną ścieżkę. Pokręcił energicznie głową jakby chciał się pozbyć resztek tego dziwnego otumanienia, które nim wcześniej zawładnęło. Stwierdził tylko, że:
- Coś tu… Nie gra… Przepraszam ale nie mam czasu… muszę… muszę sprawdzić co z... – nie zdążył dokończyć bo Kesa w jednej chwili pojawiła się tuż przy nim.
- Orinie! podbiegła do niziołka i objęła go na sekundę, a potem szybko cofnęła się jakby nieco zdziwiona swoim zachowaniem. - Tak, Nena, mieliśmy… teraz to nieważne. Ktoś rzucił urok na ludzi na placu, czułeś to? Nie wiem, czy deszcz go przerwał, czy cos innego… kat teraz powinien współpracować... chodźmy, trzeba znaleźć Nenę.
Jakby w odpowiedzi na ich rozmowę dostrzegli poprzez ścianę deszczu i prawie opustoszały już plac, jak przed kordon strażników wychodzi Nena w asyście dwóch z nich. W pierwszym momencie Orin przeżył szok lecz zaraz odetchnął głęboko z nieskrywaną ulgą. Miał wrażenie, że śni jakiś koszmarny sen, który co rusz płata mu okropne figle. Gdzie jest Cathil? Kat uratował Nenę? Urok na placu? Za dużo pytań i niejasności kotłowało się w głowie młodzieńca a zrozumiały w zaistniałej sytuacji lęk przed kolejnymi czarami i urokami wcale nie pomagał mu zebrać myśli.
- Kat? Współpracować? Urok? – zdołał jedynie wykrztusić lecz po chwili podjął - Rzeczywiście coś czułem… - przypomniał sobie moment w którym skandował za straceniem Neny. Powoli zaczynał docierać do niego sens słów Kesy, odetchnął z nieukrywaną ulgą. - Ach! Więc to tak! Już się bałem, żem postradał zmysły! - i na chwilkę pozwolił sobie na uśmiech. Szczery i serdeczny uśmiech. Szybko jednak spoważniał. - Kesa, nie wiesz jak dobrze cię znowu widzieć, lecz nie mamy teraz czasu na powitania. Musimy działać! Widziałaś gdzieś Cathil? Trzymaliśmy się razem ale… zgubiłem ją… Jesteśmy… Cóż. Jesteśmy poszukiwani i to chyba nie tylko przez wymiar sprawiedliwości - dodał ostrożnie ważąc słowa. Przypomniał sobie, że Kesa wspominała coś o współpracy z katem.
- Spokojnie, Mistrz Dobry też był pod wpływem uroku, wcześniej sam obmyślił plan, jak ratować Nenę, zadba o nią… nie martw sie, idź. Ja muszę... - rozejrzała się, szukając staruchy wzrokiem. Wskazała ją spojrzeniem Orinowi. - To Irga. Muszę ją stąd zabrać. Idź, mieszkam u Von Szanta i bywam w lochach... pomagam niesłusznie skazanym.
- Znaczy że co…? - zaczął Orin zszokowany do granic możliwości. Do tego pojawiła się jeszcze jedna niewiadoma - owa Irga. Od kiedy Kesa opiekowała się dziadkami?
Rozdziawił usta po raz… któryś raz z kolei tego ranka i stał tak chwilę zastanawiając się co robić. Nie wiedział gdzie znajdzie wspomnianego przez medyczkę Von Szanta a do lochów pchać się nie zamierzał więc powlókł się za Kesą. Chociaż dawno się nie widzieli to jej ufał. Miał nadzieję, że tym razem intuicja go nie zwodzi.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline