Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2013, 22:30   #5
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ulice Sigil są dziwne z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że można chodzić nimi całe życie i zawsze dojść do tego samego miejsca, aż nagle z dnia na dzień ulica kończy się ślepym zaułkiem. Albo co gorsza wyjściem na teren ulicznego gangu. Albo już w ogóle fatalnie – portalem do Żywiołowego Chaosu. Trójka awanturników szukając budowli z plakatu nie wiedziała, że kiedyś znajdowała się ona na dużym placu, otoczona wyśmienitymi domostwami i była świadkiem licznych przyjęć bogatych handlarzy, wpływowych urzędników, a nawet faktoli – przywódców Frakcji. Od tamtych dni chwały minęły jednak stulecia. Liczba Frakcji spadała od kilkudziesięciu, przez piętnaście po Wielkim Przewrocie, aż do okolic zera po Wojnie Frakcji. Tak samo budynek z centrum placu przemieścił się wgłąb ulicy, a potem gdzieś w boczną alejkę. Jakiś tępak mógłby w tym miejscu zakrzyknąć „ale jak to; budynki nie dostają nóg i nie chodzą”! Faktycznie, nie chodzą. Dokładnie tak jak dabusy, które sprawiają, że miasto niezauważalnie, lecz nieustannie zmienia swoje oblicze. To co milenium temu było placem zdążyło zostać zrównane z ziemią, na której następnie postawiono nowe budynki, tworzące nowe ulice. „A niby jak te całe dabusy to robią, skoro nie chodzą”? Jak to trzeba wszystko Pierwszakom tłumaczyć...



1

Dabusy są sługami Pani Bólu. Są wysokie, smukłe, ich cera ma chorobliwą, zielonkawą barwę, a włosy są siwiuteńkie, jakby całe dnie spędzali w Niższej Dzielnicy (co nierzadko jest prawdą). Pod swoimi szatami prawdopodobnie mają nogi, ale z nich nie korzystają – unoszą się bowiem kilka stóp nad ziemią. Nikt za bardzo nie wie, dlaczego wybrali sobie taki sposób poruszania się, a jeśli je o to spytać, to odpowiadają:

Cytat:

2
Naprawdę! Porozumiewają się tworząc w powietrzu unoszące się symbole. I trzeba mieć nie lada łeb, żeby rozgryźć o co im w ogóle chodzi.

Dość jednak dygresji. Estel, Dotian i Garion, każde w swoim tempie odnalazło w końcu właściwą uliczkę. Dzielnica Gildii była jedną z bezpieczniejszych, ale każdy zbaczając z głównych ulic Klatki musiał być czujny. Poza tym każde z trójki poszukiwaczy przygód liczyło się z tym, że ogłoszenie mogło być zwykłą podpuchą. To, że wskazany budynek znajdował się na uboczu jedynie wzmagało czujność. Jak każde z nich się jednak przekonało- niesłusznie. Po przebyciu wąskiej i krętej alejki oczom ukazywało się podupadłe, lecz wciąż sprawiające duże wrażenie domostwo.





3

Nie było wysokie, raptem dwupiętrowe, ale centralna wieża górowała nad każdym, kto się do niego zbliżał. Ciemne drewno było zmurszałe i przez ostatnie stulecie gościło na pewno więcej korników niż prawdziwych domowników. Szczerze mówiąc, ktoś przesądny gotów byłby powiedzieć, że dom był nawiedzony. We wszystkich wszak opowieściach, nawiedzone domy opisywało się dokładnie tak, jak ten stary budynek przed który jeden po drugim, niezależnie od siebie przybywali skuszeni plakatem awanturnicy.
Pierwszym spośród nich był Garion. Kołatka przy próbie wykorzystania jej do tego, do czego została stworzona, zachrzęściła od rdzy i pozostała w dłoni Odłamka. Ten, pierwotnie lekko zdziwiony, postanowił nie trudzić się dłużej tymi dziwnymi zwyczajami istot żywych i po prostu otworzył drzwi. Te zaskrzypiały przeraźliwie na zawiasach, a następne zazgrzytały na podłodze, na którą osiadły. Skrzydło dało się jedynie uchylić, dalej nie chciało ustąpić. Można je było prawdopodobnie wyważyć, lecz Garion nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Przecisnął się jedynie, pozostawiając domostwo otwarte dla tych, którzy mieli dopiero przybyć za nim.
Drugą osobą okazała się Aedd'aine. Choć wejście było uchylone, zastukała grzecznie mając nadzieję na jakąś reakcję domownika. Nic jednak takiego nie nastąpiło. Eladrinka ostrożnie wśliznęła się do środka i doświadczyła tego, co kompletnie zignorował Odłamek – powietrza. Zapach potwornej stęchlizny uderzył ją w nozdrza szybko stając się pretendentem do miana najgorszego gazu jaki można wdychać.
Ostatnim spośród trójki przybyszów okazał się Dotian. I on poszedł w ślady poprzedników, przeciskając się przez uchylone drzwi i doświadczając widoków i zapachów, które jakoś nie przystawały do wizji zapłaty w astralnych diamentach. Budowla w środku była niestety dość nieciekawa- pajęczyny, kurz, próchniejące drewno. Nie zachował się żaden majestat, który ratował dom od zewnątrz.
I tak oto trzy osoby przemierzały pełne kurzu i pajęczyn korytarze domostwa, szukając osoby odpowiedzialnej za ogłoszenie. Garion, jako że był pierwszy, zwiedził niemal całą budowlę. Parter i piętro. Wejście do wieżyczki zamknięte było na głucho, a na dobijanie się do drzwi nie odpowiadał absolutnie nikt. Wszystko to zaczynało wyglądać jak to, co śmiertelnicy nazywali 'żartem'. Odłamek najwyraźniej po prostu tracił czas. I dlatego też skierował się do wyjścia.
Estel zdążyła obejrzeć prawie cały parter – ogromne pokoje, wypełnione stołami, stolikami, krzesłami i fotelami, które pewnie połamałyby się pod byle ciężarem. Gdyby nie to, że Ul solidnie zahartował eladrinkę, cały ten bród i pająki wygoniłyby ją pewnie z budynku dawno temu. Tak jednak się nie stało. Zamiast tego zaalarmowało ją skrzypienie schodów. Ostrożnie, spodziewając się prędzej napaści niż spotkania zleceniodawcy tajemniczego ogłoszenia, Estel skierowała się do klatki schodowej. I tam też ujrzała schodzącą na dół bardzo dziwaczną istotę: szaro-purpurowy kryształ, wyrzeźbiony w na poły humanoidalny kształt. Konstrukt, jak nic. Zdawało się, że to jakiś golem. Może stróż tego miejsca?
Ostatniemu z przybyszów, Dotianowi, nie dane było spokojnie pozwiedzać wiekowego domostwa. Wystarczyło przejść zatęchłym, zakurzonym hallem, by prócz poirytowanych nieoczekiwanym najściem pajączków, dojrzeć inne żywe istoty. A przynajmniej jedną - srebrnowłosą elfkę, ubraną w prostą, zieloną suknię. Gdyby odziana była w biel, Twinklestar gotów byłby uwierzyć, że zobaczył ducha, a dom naprawdę jest nawiedzony. Może i zresztą był. Purpurowa, poruszająca się, kryształowa rzeźba stojąca na schodach nie przypominała niczego żywego. Kojarzyła się wojownikowi raczej z żywiołakami, jakie zdarzało mu się widywać w Dziewiątym Bastionie.


___________________________________
1 - Dabus By Eric Deschamps
2 - Rebus By Ed Cox
3 - Ennio Moricone: "Osservatori Osservati"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:03.
Zapatashura jest offline