Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2013, 12:36   #105
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Czas gadania się skończył. Zamarkował potknięcie i gdy stwór próbował go dostać Braxton ciał mieczem od góry. Odczuł siłę uderzenia w nadgarstkach lecz z satysfakcją zobaczył jak kończyna potwora upada na ziemię. Człowiek po takim ciosie pewnie padłby również, stwór jedynie wysyczał swe niezadowolenie i błyskawicznie przystąpił do ataku weryfikując wcześniejsze oceny „Konowała” Całkiem sprawnie posługiwał się swymi narzędziami mimo długich pazurów. Żołnierz Zagłady zainkasował uderzenie w bok głowy. Gdyby nie hełm pewnie gryzł by już glebę. W odruchu obronnym machnął mieczem i nawet trafił. Zgrzyt metalu tnącego o metal tylko upewnił go, że trafił w pancerz. Przed oczyma tańczyły mu cienie. Potrząsnął głową by choć odrobinę poprawić widzenie. Wiedział, że każde zbędne mrugnięcie może kosztować go życie. Wychwycił jakiś ruch i intuicyjnie zgadł, ze tamten celuje w głowę. Przyklęknął w uniku i chlasnął potężnie nad ziemią. Znów miał szczęście i stwór straciwszy równowagę padł na plecy. Braxton nie oglądając się wykorzystał impet ciosu by wstać i zakręciwszy krótki łuk wbił klingę w łeb potwora. Na wszelki wypadek przekręcił ostrze dwa razy, zanim odważył się wyciągnąć. Krytycznie obejrzał zwłoki. Wyglądały na bardziej martwe niż zwykle. Dopiero teraz wyrwał ostrze ze swego ciała. Zignorował ból, który przebił się przez blokery. Spojrzał krytycznie na ranę zaniepokojony ostatnimi słowami mrocznego lekarza.

„Cóż, jeśli to trucizna to i tak teraz nic nie zrobię. Przekonamy się czy moja krew sobie z tym poradzi.”

Wychylił się za kolumny i jeden rzut oka na pole walki sprawił, że moduł kontroli emocji przez chwile działał pełną para.

„No. W takim wypadku trucizna to mój najmniejszy problem. Pewnie i tak nie zdąży mnie zabić.”

W tej chwili przychodziły mu do głowy dwa pomysły. No w sumie trzy, ale ucieczka nie była rozwiązaniem żadnego problemu więc odpadła w przedbiegach. Musiał pomóc walczącemu Cortezowi lub zostawić go na pewną śmierć i znaleźć Soloniusa. Może jego śmierć zamknie portal. Rozsądek podpowiadał, że drugie rozwiązanie niosło choć śladowe szanse załatwienia sprawy. Już miał się odwrócić gdy podchwycił wzrok wychylającej się z na przeciwka Sary. W takim razie była ich dwójka i dwa zadania. Westchnął z ulgą bo decyzja, którą podjął wcale mu się nie podobała. Spojrzawszy na Sarę krzyknął wskazując ołtarz.

- Bierz go. – I ruszył biegiem w stronę paskudztwa walczącego z Cortezem. Nie miał Kompletnie żadnych oporów przed atakowaniem kobiety w plecy. Właściwie jeśli miałby wybierać to wolał taki sposób walki z pomiotami mrocznej harmonii. Oceniwszy słabe punkty celu z nadzieją spostrzegł, że nie nosi hełmu. Celując w głowę skupił się maksymalnie. Czuł się w tej chwili skoncentrowany jak podczas operacji.
 
malkawiasz jest offline