10 Esper, 26 godzina
Inkwizytor
Visius Morene przyglądał się bez większego zainteresowania temu, czym żył obskurny bar, do którego zaprowadziło go śledztwo. Nie był to pierwszy raz, kiedy znalazł się w takim miejscu, chociaż minęło trochę czasu od kiedy był zmuszony osobiście odwiedzać podobne lokale. Tym razem wysłanie kogoś innego nie wchodziło w rachubę.
Zgadzając się na wejrzenie w sprawę tych zabójstw nie spodziewał się odnaleźć niczego, co zajęłoby go na dłużej niż kilka dni prostego dochodzenia. Odnalazł jednak wystarczająco wiele, aby zająć go na kilka tygodni solidnej pracy, a jeszcze nie dotarł do celu. Nie miał pewności co do swoich domysłów i nie był jeszcze gotowy ich bronić. Potrzebował czegoś więcej, aby samego siebie utwierdzić w przekonaniu co do słuszności swoich założeń… i możliwe, że właśnie na to “więcej” oczekiwał w tym barze.
A może wcale nie oczekiwał na nic, co było warte tego czasu?
Dopił zawartość stojącej przed nim szklanki czerwonego Ornetha, który już dawno stał się zimny. Inkwizytor skrzywił się i zaraz pożałował wziętego łyku. Trunek podany na zimno był niemożliwie gorzki i paskudny w smaku, chociaż z tego co słyszał istniały osoby, które właśnie w takiej formie piły Orneth. Cokolwiek jednak nie mówić był on idealną ochronią przed wieczną zimą Crei, ponieważ rozgrzewał on ciało jak mało który i w odpowiedniej dawce poprawiał humor jak mało który.
Visius jednak nie potrzebował poprawy samopoczucia, a jedynie rozmowy, która zrobiłaby to za Ornetha.
Zamożony dwugodzinnym oczekiwaniem i otępiony nudą prawie nie zauważył mężczyzny, który podszedł do jego stolika. Widząc ruch obok siebie otrząsnął się z odrętwienia i spojrzał na stojącego nad sobą rosłego mężczyznę o kasztanowych, krótkich włosach i znudzonym spojrzeniu piwnych oczu. Visius zastanawiał się czy ten człowiek ma równie dobry powód do okazywania znudzenia co on sam miał.
- Idziesz teraz albo nigdy - odezwał się twardo i przesunął po stole do Inkwizytora zaklejoną lakiem kopertę, którą Morene natychmiast pochwycił.
- Gdzie? - zapytał krótko, ale nie spodziewał się otrzymać odpowiedzi.
I nie przeliczył się.
Jego kontakt bez słowa ruszył do wyjścia z baru, a Inkwizytor zmełł w ustach przekleństwo. Szybko otworzył otrzymaną kopertę i zachłannie zaczął czytać zawartość ukrytego w niej papieru. Już po pierwszym zdaniu otworzył szerzej oczy, a po kilku następnych słowach był już pewien swej decyzji. Schował list do kieszeni i wypadł z baru za nieznajomym, który już zdążył opuścić budynek.
To było warte oczekiwania.