Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2013, 08:44   #42
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
W trakcie krótkiego przejścia do jednego z magazynów do kampanii i Kapitana Schillera zbliżył się widziany już wcześniej przez drużynę kapłan Sigmara któremu towarzyszyła grupka strażników miejskich wyglądająca na bardziej bitną i mężną niż hołota która miała niby odeprzeć atak na moście.

- Nie możemy opuścić miasta Kapitanie! Poza barykadą będziemy bezbronni! Zostańmy w mieście, jeżeli skończymy barykadę nie będą w stanie nas skrzywdzić -

Wygłosił kapłan w stronę Kapitana popierany przez poburkiwania i ciche okrzyki towarzyszącego mu oddziału straży.
Schiller nie był zachwycony tym obrotem sytuacji, wyraz gniewu pojawił się na jego twarzy natychmiast, a ton głosu natychmiast podniósł się a oczy wbiły się w kapłana.

-Ile tu z nami jesteś Dietrich ?- zapytał gniewnie Kapitan.
- Dwa dni!!! Nie widziałeś bitwy a teraz mówisz ,że mamy zostać! Barykadę będziemy odbudowywać jeszcze z dwa tygodnie ,a Hans mówi że bestie są z cztery dni od Untergardu. Rozniosą nas i pożywią się naszym mięsem! Nie zatrzymamy ich, trzeba uciekać.-

Ojciec Dietrich skurczył się w sobie i zdecydowanie stracili rezon, podobnie z resztą jak otaczająca go grupka zbrojnych która nagle chyba przypomniała sobie o innych zajęciach i pojedynczo zaczęła się ulatniać w różnych kierunkach.
- A co z poległymi ? - zapytał jeszcze skruszony teraz Kapłan.
-Nie wiem szczerze- odpowiedział Schiller powoli się uspokajając.
-Pozostawię to tobie, ale miej baczenie masz mało czasu, najwyżej kilka godzin.-

***

Drzwi magazynu otworzyły się ukazując jego oświetlone pojedynczą lampą oliwną wnętrze, był on właściwie pusty co prawda w jednym z rogów było parę worków z ziarnem ale była o zaledwie kropla w morzu potrzeb miasteczka.Kapitan Schiller razem z reszta starszyzny Babunią, Ojcem Deitrichem i Hansem zasiadł przy wykonanym z ciosanych pni stole i wskazał grupie parę pniaków które stały wokół zapewne pełniąc funkcję taboretów. Następnie wyszeptał coś do jednego z strażników który odbiegł do kolejnego pomieszczenia i powrócił po chwili niosąc owinięty w szmatę bochnem chleba i sporych rozmiarów flaszkę wina.

- Panowie - odezwał się Kapitan po tym jak trunek został rozlany do cynowych kubków i rozdany wszystkim z obecnych.

- Nie muszę chyba przedstawiać wam jak wygląda sytuacja Utengardu. Nie możemy tu zostać, a podróż przez ostępy Drakenwaldu nigdy nie należała do bezpiecznych. Babunia wspomniała mi ,że będziecie kierować się do Middenheim, cała ludność tego miasteczka także. Idźcie z nami, może nie mamy wiele ale obiecuje ,że chociaż jadła w drodze wam nie zabraknie. Mam też pewne zapasy złota którymi z chęcią się z wami podzielę gdy dotrzemy do Middenheim.-

Po tej krótkiej wypowiedzi Schiller spojrzał na zgromadzonych wokół stołu mężów i widząc zwątpienie w ich oczach dopowiedział.

- Miejcie Panowie duszę dla tych ludzi. Nasza straż chociaż już zaprawiona w pierwszej bitwie to nadal tylko brańcy z miasteczka. Po was Panowie widać ,że topór i miecz pewniej leży wam w dłoni niż motyka i pług. Idźcie z nami. -
 

Ostatnio edytowane przez czajos : 13-11-2013 o 08:47.
czajos jest offline