Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2013, 15:22   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spotkanie na szlaku zawsze niesie ze sobą potencjalnie niespodzianki. Nigdy nie wiadomo, czy ten, na kogo trafisz, nie ma czasem jakichś nieprzyjemnych zamiarów w stosunku do ciebie.
Nigdy też nie wiadomo, po czyjej stronie jest racja, gdy wpakujesz się w środek jakiegoś starcia. I najlepiej takie zamieszanie minąć szerokim łukiem... chyba że nie ma takiej możliwości. Skakać w przepaść dla zachowania bezstronności? Poprosić, by łaskawie zechcieli przerwać walkę, aż przejdziesz? A może cierpliwie poczekać i ruszyć dalej, gdy wszystko się skończy?
W tym jednak wypadku nagły zwrot akcji przemówił przeciwko zachowaniu spokoju i bezczynności. Skoro tamci zaczęli strzelać, a przy okazji oberwał Eryk. Ślepa baba chyba nie była i wiedziała, gdzie strzela.
I tak oto niespodziewanie nieznajomi stali się wrogami.

Argaen nie miał zamiaru stać z boku, podczas gdy jego kompani walczyli. Atak jest atakiem i w takiej sytuacji pozostaje do zrobienia jedna rzecz - zabić przeciwnika, zanim on zdąży zrobić to samo z tobą. Oczywiście mogła to być pomyłka, ale na wyjaśnienia było już zbyt późno. Dlatego też Argaen nie zamierzał wdawać się w dyskusję, czy też rozgrzewać się słowną potyczką.
- Vocant fulmen - powiedział, wskazując na przeciwników.
Najgroźniejszymi wrogami zdawali się być magowie. Jeden, załatwiony czarami i magicznym mieczem, leżał na ziemi niezdolny do walki, ale pozostał jeszcze drugi. Wezwane przez Argaena błyskawice uderzyły właśnie w niego.
- A niech to... - mruknął Argaen, widząc skutki tego ataku.
Zdecydowanie przesadził. Mógł poczęstować maga nieco mniejszą ilością energii, a resztę przeznaczyć na któregoś z pozostałych wrogów. Na przykład na kuszniczkę. No ale nie zrobił tego i z maga pozostały zwęglone zwłoki. Może następnym razem będzie mądrzejszy.

Kompanom też szło nieźle i trup ścielił się gęsto. Po paru sekundach z przeciwników ostali się tylko ogr, chociaż ten odgryzał się zajadle, i kuszniczka, która szczęścia miała znacznie mniej, niż jej przerośnięty, machający wielką pałką towarzysz.
Dwaj przeciwnicy, to już tyle co nic, zatem Argaen postanowił oszczędzić nieco czarów na czarną godziną, i miast za kolejną porcję magicznych składników sięgnął po kuszę. Wycelował... Nie da się ukryć, że tym razem mniej miał szczęścia, niż przy traktowaniu błyskawicami maga. Bełt pomknął... i rozminął się z celem.

Argaen skrzywił się i zaczął ponownie ładować kuszę. W końcu mogło się okazać, że kompanom nie uda się zabić wszystkich.
A może lepiej by było, gdyby ktoś się ostał żywy?
- Weźcie ją żywcem! Ktoś do zeznań się przyda - zaproponował.

Piękny plan wzięcia języka spalił na panewce, bowiem potraktowana Tassowym czarem kuszniczka, miast grzecznie znieruchomieć, zwaliła się ze ścieżki i skręciła sobie kark. No, dość trudno było sądzić, że zrobiła to na złość Argaenowi...
Z drugiej strony - lepiej było, że zginęła, niż żeby pobiegła zaalarmować swego mocodawcę, który dzięki temu żył dłużej w błogiej nieświadomości.

- Zostawcie mi kilka bełtów - powiedział Argaen, odkładając na później kwestię ewentualnego podziału pozyskanych dóbr i zajął się potrzebującymi. A dokładniej Srebrnym Wilkiem, który oberwał podczas starcia.

- Mederi vulneribus modica - powiedział. Z dłoni Argaena spłynęły błękitne płomienie, a rany Srebrnego Wilka zaczęły się zasklepiać.

____________________
Leczenie lekkich ran: 2k8+8=17
 
Kerm jest offline