Olaf po opatrzeniu przez Rubusa czuł się już znacznie lepiej. Demony wiedzą co taki mutant robił ze swoją bronią. Lepiej nie ryzykować w wojennych warunkach zarażenia jakąś gorączką. Słowa kapitana Schillera i cała postawa starego żołnierza sprawiły na Olafie jak najlepsze wrażenie. Stary wiarus trafnie oceniał sytuację i wybrał najlepsze rozwiązanie. Młodemu rabusiowi grobów nie pozostało nic innego jak pokiwać z uznaniem głową. Bez wahania poszedł za kapitanem gdy ten skierował się do magazynu.
Schiller znowu mówił, tym razem o potrzebie ochrony miejscowej ludności w drodze do Middenheim. Olaf poszedłby z nimi nawet gdyby go o to nie poproszono. W końcu droga właśnie tam mu wypadała a wiadomo, że w grupie bezpieczniej. Nie oglądając się na resztę przemówił. - Kapitanie z przyjemnością pomaszeruję z wami do Middenheim. I tak tam prowadzi mnie droga. Jeśli tylko na coś będę się w stanie przydać służę swoją osobą.
Skończywszy swoją przemowę wzniósł kubek z trunkiem i wznosząc toast -Za bezpieczne przejście Drakwaldu i za Imperatora.
Wychylił kielich. |