Gdy wszedł do karczmy kilka najbliższych osób rzuciło na niego spojrzeniem po czym wrócili do picia, gier i zwykłej gadaniny. Omiótł spojrzeniem szybko salę, jego uwagę na chwilę przykuł stół przy którym grał bard, pewnie dlatego że jego "towarzysze" tworzyli ciekawą grupkę, zakuty w stal człowiek w barwach tutejszego księcia, obok niego młoda rudo włosa piękność, elfka po której nie było wiadomo czy ma 30 lat czy 70, pół-ork, a także osoba z owiniętą czarnym szalem głową, co wyglądało jakby ewidentnie miał coś do ukrycia, chyba że taka jego religia, zdążył w trakcie swojej podróży napotkać różne "dziwne" kulty. Wybrał jakiś stolik w cieniu, jak najdalej od tłumu.
********
Obudził się w nocy, znów. Który to już raz odkąd wyruszył? Nie wiedział, dawno przestał liczyć, w lewej ręce czuł pulsujący ból, jak zawsze po obudzenia się z jednego z Tych koszmarów.
"
Co spać nie możesz?" usłyszał szydercze pytanie. "
Jesteś słaby, nie opieraj się".
-
Zamilcz!
"
I tak nic nie wskórasz. Po co się męczyć? Nie lepiej, wygodniej byłoby się temu poddać?"
-
Powiedziałem żebyś był cicho. Odejdź!- I głos odszedł, przynajmniej na tę noc. Wyszedł się przewietrzyć, i przepłukać twarz wodą. Być może jedyną osobą która to zobaczyła był "śpiący" elf na dachu. Po kilku minutach wrócił do swojego pokoju i położył się dalej spać.
********
Gdy rano Garet zszedł do głównej sali karczmy zauważył przy jednym z stolików samotną postać siedzącą tyłem do niego, była ubrana w zielony płaszcz, jej sięgające ramion włosy były koloru brązowego, jego karnacja była ciemniejsza niż mieszkańców tej okolicy, ale co najbardziej rzuciło się elfowi w oczy to to, że lewa ręka przybysza była cała zabandażowana. Obok niego o stół był oparty sporych rozmiarów miecz w pochwie, ale nie był dwuręczny. Bystre oko i umysł zauważyło by też że jakimś dziwnym trafem, kilku innych klientów tego przybytku siedziała nadzwyczaj daleko, odwrócona plecami do tej persony.