Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 13:17   #112
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kilka dni później….

Robert i Elfka w jednej pieczarze byli

Rycerz nie wiele myśląc i nie czekając zajął się rozpaleniem ogniska. Kolejna noc z dala od cywilizacji i miał nadzieję, że podły Skaven nie ruszył za nimi. Wolał tą noc przeczekać w spokoju. Gdy już ogień zaczął rozgrzewać pieczarę postanowił zwiedzić ją czy nie ma odnóg a także innych korytarzy. Nie chciał podczas snu zostać zaskoczony przez jakąś bestię. Także zajął się miejscem do snu, koce i spiwory; jej i elfki - położył koło siebie. Już nie chodziło o jakieś amory, ale o to by oboje nie zmarźli.
Zrobił także prowizoryczne pochodnie, które rozstawił w pieczarze w różnych miejscach tak by, jeśli były, odnogi gdzieś w głąb były rozświetlone przez płonący ogień.
Nemeyeth w tym czasie zajęła się koniem. Ściągnęła z jego grzbietu wszystkie sakwy, pozbyła się siodła i uzdy, układając wszystko na kupę tuż obok ogniska. Wszystkim należał się odpoczynek, a szczególnie potrzebny on był rumakowi, dzielnie przedzierającemu się przez zaspy z ich manelami na grzbiecie. Gdyby nie on już dawno padliby z wycieńczenia, przgnieceni ciężarem ekwipunku. Cała ta wędrówka była jedną, wielką mordęgą. Nieprzyzwyczajona do dużych wysokości elfka dyszała ciężko, walcząc ze sobą, by postawić kolejny krok. Oporządziwszy Fernanda usiadła przy ognisku, apatycznie przeżuwając kawałek suszonego mięsa. Chciała znów zobaczyć morze, a pragnienie to już dawno nie było tak silne jak w tej chwili. Nienawidziła gór, wraz z ich mrozem, kamieniami i głuchym echem, odbijającym każdy, nawet najlichszy dźwięk.
Nocny płomień rozgrzewał jaskinię a rycerz trzymał ręce nad płonącym ogniem, pragnąc ciepła. Zimno przeraźliwe wstrząsało jego ciałem, toteż każda odrobina ciepła była dla niego zbawienna. Spojrzał na elfkę i rzucił:
- Skoro świt ruszamy dalej. Czas nagli, a termin spotkania jest tuż tuż. Myślisz że Rose przeżyła? - zapytał
- Może - wzruszyła ramionami - a może zabił ją szczur? Nie wiem, nie rozumiem was, ludzi. Współpracować z czymś takim, bronić tego...to powszechna praktyka? Często obcujecie z tym plugastwem?
- Niewiedza często bywa zgubna - wzruszył rękoma i wyjął kawałek suchej wołowiny i podał elfce - Proszę. Nie za wiele, ale smaczne. Szczur? Pewnie stchórzył i zaszył się gdzieś z dala od ludzkich oczu, albo będzie szukał kogoś naiwnego jak Rose by nim móc manipulować. Tak czy siak, następnym razem liczę że zatopię moje ostrze w jego plugawym ciele. - zakończył wywód
Kobieta kiwnięciem głowy podziękowała Robertowi za prowiant, próbując się uśmiechnąć, lecz grymas który pojawił się na jej twarzy uśmiechu nie przypominał
- Myślisz, że go jeszcze zobaczymy? Oglądanie się za plecy co postój jest upierdliwe, trzeba pułapkę na gryzonie zmontować...dużą. Druga sprawa: co powiemy naszemu pracodawcy? Połowę oddziału straciliśmy już na samym początku drogi. Czarno widzę nasze szanse na przedostanie się przez te pagórki w jednym kawałku. Wysokie, złośliwe pagórki - dodała, prychając jak kot.
- Daliśmy słowo i póki jesteśmy wstanie wykonać nasze zadanie, winniśmy jak ślubowaliśmy wykonać je. Słowo nie dym i trzeba mieć honor, choć patrząc na to co się ostatnio wydarzyło zaczynam wątpić w te wszystkie słowa i gadki o prawości. Decyzje i od nich zależy kim jesteśmy i jacy jesteśmy - skwitował rycerz
Elfka westchnęła ciężko i sięgnęła za plecy. Chwilę pogrzebała w stercie drobiazgów, aż jej dłoń trafiła na zrolowany koc. Wyciągnęła go, rozwinęła, po czym okryła ramiona.
- Nie mówię, że mamy się poddać, co to to nie. Ciężko nam będzie i tyle, ale damy rade, nie ma innego wyjścia. Też nie lubię pozostawiać za sobą nedokończonych spraw. Ostatnio, gdy patrzyłam w lustro, nie zauważyłam na swojej twarzy ani futra, ani wąsów. Nie mam więc predyspozycji do łamania danego słowa i tchórzostwa. Chodź tu, będzie Ci cieplej - rzekła, unosząc zapraszajaco połę koca i klepiąc ziemię obok siebie - Lepsze to niż sterczenie jak kołek w płocie.
Rycerz podszedł do elfki, siadając tuż koło niej. Co racja to racja, razem będzie im cieplej niż osobno. Wydarzenia ostatnich dni sprawiły, że na twarzy rycerza żadko gościł uśmiech a zmarszczki uwidoczniły się na czole.
- Cóż, do celu nie daleko tak więc nie mamy co się poddawać choć łatwiej nie będzie. Ciekawe czy Khazadom udało się już czy nadal jeszcze wędrują. Chyba powinniśmy się przespać. Wezmę pierwszą wartę a Ty się połóż. Rano musimy być wypoczęci. Nie wiadomo co na nasz czeka i co może się wydarzyć a lepiej być gotowym na wszystko. - rzekł ciepło.
- W tej kurzawie nikt nas nie znajdzie - mruknęła, obejmując mężczyznę i kładąc głowę na jego ramieniu - Ostrożność jest dobra, pozwala przeżyć. Czasem jednak warto zluzować, odpocząć, siły zregenerować. Powłócząc kulasami daleko nie zajdziemy. Co do reszty, życzę im by ich droga okazała się wolną od wybojów i przeszkód. Nie zawadzali mi, nie mam nic do nich. Niech tam sobie żyją i tyle. Skupmy się lepiej na tym co tu i teraz.
Rycerz milczał przez dłuższą chwilę, bowiem nie wiedział cóż może odpowiedzieć elfce. Mętlik w głowie jaki powstał nie pozwalał mu się skupić na niczym sensownym, więc dodał;
- Chyba masz rację, a teraz śpij Ney - skrócił specjalnie jej imię przytulając do siebie
Robert czekał aż elfka uśnie by spokojnie przejąć wartę. Co jakiś czas wstawał od ognia i przechodził się po pieczarze patrolując czy coś nie “nadciąga” z mroku. Oczywiście zrobił sobie prowizoryczną pochodnię, którą rozświetlał sobie i tak już oświetlone pomieszczenie. Gdy przyszła pora elfki obudził ją a sam poszedł spać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline