Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 16:48   #45
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Glanus, wraz z Jaromirem weszli do magazynu, zajęli swoje miejsca i wysłuchali propozycji Schillera. Krasnolud usłyszawszy, że szykuje się na nich obława zwierzoludzi i najprawdopodobniej przyjdzie do wywijania toporem uśmiechnął się od ucha do ucha.

- No i w końcu gadacie w moim języku kapitanku! Dejta no mi tutaj tego wina. Chcecie pomocy przy przeprawie? Dajcie żarło i napitek i macie mój topór, dajcie to samo i informacje Niedźwiedziowe a jego łuk teżli będziecie mieć. - Rzucił śmiało krasnolud do kapitana Schillera, nie zwracał uwagi na jego pozycję czy cokolwiek innego gdyż niejednego takiego widział i niejednego przeżył, tak więc płaszczyć się nie miał zamiaru.

- Prawdo to! - Jaromir walnął łapą w stół na potwierdzenie słów brodatego kamrata, co wzbiło w powietrze kłąb kurzu i trocin z nioheblowanego blatu - Zrobim co się da, tylko rzeknijcie w swoim czasie co więcej o moim frasunku. Oręż na swym miejscu, tylko zapasy trza ugotować nowe i już my wyrychtowani do drogi. Złotem też nie pogardzimy jeśli i tako chcecie wdzięczność okazać. -

Może i Niedźwiedź nie należał do typów uganiających się za sławą, czy bohaterskimi czynami, ale dość już naoglądał się okropności wojny, dlatego nie chciał dokładać ręki do biedy, która stać się mogła udziałem całej Untergardzkiej społeczności. Jego misja, choć wielkiej dlań wagi, mogła się nieco opóźnić jeśli miał się tym samym przyczynić do słusznej sprawy. Z drugiej strony skoro kierunek jego poszukiwań i tak wiódł na północ to w zasadzie nic nie tracił.

Ciemna izba do najwygodniejszy nie należała, ale dało się tutaj choćby i na chwilę usiąść. Obolałe nogi i łupanie w krzyżu dawały o sobie znać po wielu godzinach wędrówki, walce na moście i wystawaniu w tłumie gapiów, dlatego kislevita z ulgą przyjął możliwość spoczynku. Rozsiadł się na zydlu, wyciągnął nogi i podparł na stole jak basza. Zamierzał odpocząć nieco, by nabrać sił do dalszej drogi. Uraczył się zawartością kielicha i kęsem razowego chleba. Kiedy przeżuwał kawał pieczywa pojął jaki był głodny, więc z widoczną przyjemnością sięgnął po kolejny i wepchnął sobie do ust.

- Mistier Schiller, poruczcie swoich ludzi jak się zachować będzie trza w razie wrogiej napaści. - rzucił kozak między jedną, a drugą pochłanianą porcją - Ostatnie czego nam potrzeba to paniki kiedy zwierzoludy ruszą na kolumnę pieszych. My pójdom w odwodach i uderzymy jak trzeba będzie, ale o bezpieczeństwo wszeliknych nie zdołamy przecie zadbać. -

Pobyt w mieścinie okazał się być aż nader krótki, jednak przed definitywnym jego zakończeniem Jaromir zamierzał udać się w odosobnione miejsce, by podziękować bogom za zwycięską walkę i poprosić o pomyślność w trakcie nadchodzącej podróży. Nie zaszkodzi złapać także trochę snu, bo nie wiadomo kiedy znowu będzie można położyć się bez obawy, czy zobaczy się kolejny poranek.
 
Dziadek Zielarz jest offline