Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 17:26   #321
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Poza czasem i przestrzenią
Gra o wszystko

John odetchnął z wyraźną ulgą, wyraźnie pobrzmiewał jednak w niej również ton zniechęcenia. Ratując się przed oczywistym niebezpieczeństwem wplątał się zapewne w jeszcze gorsze tarapaty za które przyjdzie słono mu zapłacić. Jeszcze niedawno w podobnej sytuacji zapewne panikowałby wiedząc że znalazł się w sytuacji bez wyjścia jednak niedawna rozmowa z żoną zmieniła go bardziej niż można było przypuszczać. Był zdruzgotany a ten mecz wydawał się jedyną możliwością by dotrzeć do góry wystarczająco szybko by wciąż mieć nadzieję na uratowanie swojej rodziny

- Też tak sądzę - odpowiedział hazardziście rozdzielając fundusze na dwie kupki, z których jedna była odpowiednio większa
Przed Johnem wyladowały dwie karty, nie byla to zbyt silna ręka, bowiem trafiła do niej ósemka kier, jak i czwórka -trefl. Na środku stołu zostały natomiast rozłożone trzy kolejne kartoniki, dwa piki: walet oraz ósemka, oraz jako ten rodzynek wśród kolorów piątka karo. Przeciwnik zerknął w swoje karty, po czym odłożył je na stół, zwracając się do Johna.
- Myślę że 50 złociszczy na wejście, to odpowiednia stawka, co ty na to? - zapytął kręcąc w palcach złota monetą.
Intuicja Johna natomiast...milczała. Co było dość martwiące.
John był człowiekiem który zdecydowanie nie przepadał za działaniem bez konkretnego planu. Zdawał sobie sprawę że w pokerze liczy się panowanie nad emocjami by nie zdradzić niczego innym uczestnikom gry, nie był pewien czy ktoś taki jak jego przeciwnik nie przejrzy go bez trudu. Dlatego istniała tylko jedna opcja by temu zaradzić…

Zniknięcie Johna i pojawienie się na jego miejscu brata było zbyt szybkie, by nawet najwprawniejsze oko mogło to zarejestrować.

Max uśmiechnął się krzywo patrząc na dwa zakryte kartoniki leżące tuż przed nim. Do tej pory jego młodszy brat nigdy świadomie nie zakrywał wspomnień przed nim, jednak w tym wypadku rozumiał intencję Johna. Podniósł wzrok na hazardzistę przez krótką chwilę zastanawiając się czy lepszą opcją nie byłoby go zmusić do posłuszeństwa jednak nie miał zbyt wielkiej ochoty zaczynać starcia nie znając pełni możliwości przeciwnika
- Sądzę, że to dobra stawka…
Złoto przesunęło się po stole, a mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, na znak, że on w tej turze nie ma zamiaru podbijać. Delikatnie zerknął w stronę stosiku kart, pytającym ruchem brwi, sprawdzając czy Max, chce zwiększyć stawkę.
Max nie wiedział jaką niespodziankę zostawił mu John pod tymi dwoma niepozornymi kartonikami. Nie zamierzał jednak grać zbyt ostrożnie, nie leżało to w jego naturze więc zdecydował się podbić stawkę o kolejne 50
Suma została dołożona też ze strony przeciwnika, a czwarta karta wylądowała na stole, kolejna ósemka, tym razem pikowa, diametralnie zwiększając szanse Maxa na wygraną. Jego oponent ruchem głowy wskazał iż nie widzi sensu podwyższania stawki ze swojej strony.
Max jednak nie mógł wiedzieć, czy karty pojawiające się na stole sprzyjają mu czy nie. Grał w ciemno, jednak z natury swojej wolał szybszą akcję niż jego brat więc ponownie zdecydował się podbić stawkę
- Pozwolę sobie spasować. -rzekł przeciwnika odkładając swoje karty i podsuwając Maxowi odpowiednią sumę. - Często grywasz? -zapytał od niechcenia, gdy ponownie rozpoczął przetasowywanie figur.
- Różnie z tym bywa - odpowiedział John ponownie przejmując kontrole - Dawniej zdarzało mi się grywać gdy mój teść zabierał mnie w weekendy ,,na partyjkę” jak on to określał, jednak ostatnio nie miałem zbyt wielu okazji
- Oh… -odparł rozdając kolejne karty. - Wiesz zapomniałem Ci o czymś powiedzieć… tutaj czas płynie inaczej. -stwierdził wesoło. - Mam andzieje, że nie będzie to długo gra… -zakończył jak gdyby nigdy nic, rozdając kolejne kartoniki.
- Co masz na myśli? - odpowiedział wyraźnie zaniepokojony John
- Cóż, sekundy tutaj to godziny na zewnątrz, ciekawa zależność prawda? Czasem okazuje się że po partyjce pokera, wychodzę miesiąc później… dość zabawne.
- Jak dla kogo - mruknął pod nosem John - Kontynuujmy zatem naszą grę
- Chyba że wolisz zmienić zasady gry, na takie które pozwola Ci dotrzeć do żony w tym stuleciu… -zapytał z szerokim uśmiechem współgracz Johna.
John wzruszył lekko ramionami. Niecierpliwił się jak diabli, ale z drugiej strony nie chciał wpaść w ten sposób w pułapkę hazardzisty
- Co zatem proponujesz?
- Prosta umowę. Przeniose Cie w jedno miejsce gdzie coś dla mnie zrobisz… -powiedział nie zdradzając jednak żadnych faktów. - W nagrodę zabiorę Cię do żony.
,, Do żony?” zdziwił się John. Czyżby w trakcie jego jednej rozmowy pozostali zdążyli dowiedzieć się co było przyczyną szaleństwa i znaleźć jakiś środek by je powstrzymać? Czyżby cały udział Johna w tej wyprawie okazał się zwykłą kpiną bo zapomniany został gdzieś z tyłu?
- Straciłem za dużo czasu. Najpierw przeniesiesz mnie do góry tysiąca pytań gdzie dowiem się jak pomóc rodzinie. Potem zrobię to, czego potrzebujesz a następnie przeniesiesz mnie do żony. Inaczej to wszystko nie ma dla mnie sensu
Kapelusznik zamyślił się na chwilę. - Dobrze niech tak będzie. -dodał wyciągając dłoń w stronę Johna.
- Gotowy do drogi?

John jeszcze raz spojrzał w tył, oceniając swój udział w tej dziwnej podróży. Wspomniał wszystkich tych, którzy wyruszyli zastanawiając się ilu spośród nich przeżyje do końca, jaki by on nie był. Sam Anonim na dobrą sprawę cały czas był na uboczu, obserwując prąd zdarzeń mknący obok niego w przeciwieństwie do pozostałych którzy zanurzali się w nim całkiem by pomknąć do przodu w nieosiągalnym dla niego tempie. Wpływ Johna był cichy, niemalże niezauważalny jak on sam i być może pozostali poradzili by sobie równie dobrze i bez niego. Jednak nikt poza niepozornym przedstawicielem handlowym nie mógł dokonać jednego - ocalić Jane i ich syna przed zgubnym wpływem szaleństwa. Nie był głównym bohaterem opowieści o grupie śmiałków którzy powstrzymali zarazę ale mógł zostać głównym bohaterem tej jednej, najważniejszej dla niego historii. Historii o Johnie Doe

- Jesteśmy gotowi
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline