Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 22:11   #102
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post MG + wspólny

Podziemia, lokacja nieznana
Dwunasta doba podróży; ok. 4 godz. marszu


Zgodnie z decyzją Helfdana ruszyliście pajęczym korytarzem, zostawiając za sobą wyłupiastookie potworki i czarny glut. Śledzony arachnid nieco przyśpieszył; w pewnym momencie wspiął się po ścianach i wraz ze zdobyczą zniknął wszystkim z oczu. Jedynym śladem była lepka nić ciągnąca się po skałach. Gdy kolejna pochodnia półelfa dopaliła się do połowy natknęliście się na niewielką grotę - skrzyżowanie. Korytarz w prawo wyraźnie prowadził do pajęczych włości - nawet Jagoda zauważyła starsze i nowsze nici na ścianach, podłodze i suficie. Lewa odnoga była ukryta za załomem i prowadziła nieco w dół. Korytarz na wprost zwężał się, lecz nadal pozwalał dwójce mężczyzn na swobodną wędrówkę. Zgodnie z dewizą Helfdana “iść do oporu” pomaszerowaliście prosto; tradycyjna pochodnia się dopaliła i drogę oświetlał jedynie słoneczny pręcik Jagody, nie mierząc jednak czasu. Wreszcie korytarz rozszerzył się i zakończył ścianą… a raczej dwumetrowym głazem o nieco trójkątnym kształcie.
- Chyba odpadł stąd… - Jargo wskazał odłamany trzon stalaktytu.
- I co dalej, przelewitował? - prychnęła Elaine. Faktycznie, kamień nijak nie mógł się dostać w docelowe miejsce sam.
- Sprawdzać wszystko do końca - zarządził półelf, a Jagoda, Triel i Jargo się z nim zgodzili. Mężczyźni musieli solidnie się przyłożyć by przepchnąć głaz na tyle, by można było przecisnąć się bokiem; gdy wreszcie ruszył byli cali mokrzy od potu. Ale się udało. Jagoda wykorzystała fakt, że pchacze musieli chwilę odsapnąć i wcisnęła się w dziurę jako pierwsza. Lecz ku jej rozczarowaniu dalej był tylko korytarz, niknący w mroku. Ponad to śmierdziało tu podziemiem bardziej niż gdzie indziej - cokolwiek było zamknięte przez ułamany stalaktyt na pewno nie prowadziło do wyjścia i było zamknięte przez dłuuuugi czas.

Nie było co liczyć, że znajdziecie tu wyjście; ale szkoda też by wysiłek, jaki włożono w odwalenie tajemniczego głazu się zmarnował, toteż ruszyliście gęsiego na przód. Jagoda raźno sunęła pierwsza, za nią Albriecht, który nie czuł się najlepiej. W pierwszej chwili nie zwrócił na to uwagi; odwalanie głazu dało mu się we znaki, może nie doszedł jeszcze całkiem do siebie po bitwie? Jednak gdy zaczęło go mdlić zrozumiał co to jest - obezwładniająca zła aura, nasilająca się z każdym krokiem. Otworzył usta by ostrzec resztę, lecz w tym momencie usłyszał krzyk niziołki: Hej, tu coś jest!!

Weszliście za tropicielką do niewielkiej groty, tak idealnie okrągłej, że nie mogło być to dziełem natury. Na środku stał półtorametrowy postument, a na nim mały gong i niewielki klucz.




Dokładnie na wprost postumentu był króciutki korytarzyk i druga owalna jaskinia. Wyglądało to jakby ktoś wyrzeźbił we wnętrzu góry coś na kształt klepsydry. W drugiej jamie również coś było - najpierw niziołka wzięła to za kolejny postument, lecz dokładne oględziny ujawniły figurę człowieka, siedzącego z rękami oplecionymi wokół kolan i opartym na nich czołem. Dziewczyna już biegła by się temu lepiej przyjrzeć, gdy ostry okrzyk Elaine “Stój!” osadził ją na miejscu. Kapłanka uniosła dłoń i zakreśliła łuk wokół wejścia do drugiej groty. W pierwszej chwili nikt nie wiedział na co patrzeć; dopiero po chwili wszyscy odkryli, że to, na co wskazuje bardka to nie rysy na kamieniach a znaki - dziwne, obce, niezrozumiałe, biegnące się wokół przejścia. Niestety, niezrozumiałe również dla niej.
- To nie jest dobre miejsce - wychrypiał z trudem Albriecht. Przed oczami latały mu mroczki. - Powinniśmy stąd jak najszybciej odejść.

- Odejść? Jak to odejść?! Musimy to zbadać! - niziołka była po równo zaciekawiona, co oburzona i zaskoczona tą propozycją - Przecież noo...Tajemnica! Przygoda! Odkryliśmy jakieś mityczne sekrety! Jak tacy prawdziwi bohaterowie z pieśni! - ekscytowała się, rozglądając się z przejęciem po całej komnacie. Znalazła jakiś mały kamyczek i z rozsądnej odległości rzuciła nim tak, żeby wpadł do drugiej komnaty, przecinając linię znaków. Kamień upadł i potoczył się kawałek nie wzniecając żadnych fajerwerków. - Zresztą, przecież nikogo tu nie ma! Co się boicie! Helfdan był w Pyłach, no, i nie takie rzeczy widział i żyje, o! - dodała, jakby ten argument kończył wszelkie dyskusję, po czym ruszyła by zajrzeć do drugiej sali.

Helfdan położył rękę na ramieniu niziołki. Właściwie to złapał ją tak, że kolejny krok… by przekroczyć próg magicznie zabezpieczonej komnaty stał się niemożliwy. – Paladyn czuje, że jest tu wiele zła. Czyli czeka nas tutaj walka. Wyjścia… niestety nie widać. Przemówił spokojnie. Jednak uścisku nie rozluźnił. – Kisiel jeżeli za nami ruszył nie za innymi mieszkańcami już jest w korytarzu… nie miniemy go. Będziemy musieć walczyć… Czyli już dwie potyczki. A bliżej wyjścia nie będziemy. Nie jesteśmy tutaj szukać złota czy przygód. Próbujecie przeżyć… musicie się stąd wydostać. Ja mogę się stąd w każdej chwili wyjść… ale sam. Ja nie będę na próżno tracić krwi. Warto teraz tracić siły? Popatrzył na małe wścibskie coś. - Chcesz być zwiadowcą. Prowadzisz grupę… powinnaś to robić tak by unikali pułapek i zagrożenia. Zatem Jagodo, co jest ważniejsze zaspokojenie ciekawości czy ich zdrowie?
- Nooo… - Jagoda nie do końca zrozumiała, o co chodziło tropicielowi - To jak sam możesz wyjść, to czemu nie wyjdziesz i nie poszukasz nam wyjścia od zewnątrz? Albo zawołasz pomoc? Tuja na pewno się martwi… - pokręciła się trochę, usiłując uwolnić się z uścisku półelfa. To, że wszyscy ostatnio ciągali ją za kaptur, kiedy czegoś potrzebowali, stawało lekko męczące - Aa...a..a tam jest klucz! Widziałeś?! A jak jest klucz...noo..to..to...to są drzwi! Drzwi na zewnątrz! Musimy je tylko znaleźć! - wyjaśniła, zaaferowana - I tu jest bezpiecznie, i w ogóle, i nic nas nie chce zjeść…jeszcze - pokręciła głową - A Albreicht...noo...jest chory po tej całej bitwie i zasłabł? - zapytała z nadzieją, ale nie zabrzmiało to zbyt przekonywująco.
Helfdan wzruszył ramionami, puścił kaptur i ruszył do wyjścia, a Jagoda wysunęła rękę do przodu. Jej dłoń napotkała niewidzialną barierę, która nie pozwoliła ciekawskim palcom na dalszą eksplorację.

Jagoda jak zwykle biegała jak nakręcona, zastanawiał się momentami czy czegoś specjalnego nie ma w tych jej ciastkach. Zachowywała się jak sześciolatek po kawie. Jargo pokręcił tylko głową; stał sobie spokojnie w pobliżu postumentu, obrócony do niego plecami. Może Paladyn miał rację i faktycznie coś tu było nie tak, może po prostu bał się zamkniętych przestrzeni. Nie miał to większego znaczenia, niziołki nie dałoby się stąd raczej zabrać inaczej niż siłą, a tej potrzebowali na później. Wyciągnął swoją wieczną pochodnię i przyświecając nią zajrzał do plecaka. Był głodny, nie był tylko pewien czy miał czas na pełen posiłek, wrzucił do ust garść suszonych owoców, a kiedy już przeżuł, doprawił kilkoma paskami suszonego mięsa. Gryząc z błogością zarzucił plecak na ramiona. Właśnie wtedy usłyszał coś, czego nie chciał. Nie miał zamiaru ruszać niczego w tej komnacie a właśnie usłyszał brzdęk, całkiem jakby jakiegoś gongu. Musiał zahaczyć którąś ze sprzączek, kiedy zakładał klamoty na plecy. - Cholela. - Wydusił z siebie, chwytając morgensztern i blokując tarczę na ramieniu. W dłoni ciągle miał magiczne światło; szybko odskoczył od postumentu i spróbował połknąć twarde mięso, jednocześnie rozglądając się za nieprzyjemnymi niespodziankami.

Brzmienie gongu wypełnilo pomieszczenie; najpierw cicho, potem - wbrew wszystkiemu - coraz głośniejsze, odbijające się echem od ścian; w finalnej nucie wszyscy zatkali uszy czując się jak we wnętrzu potężnego dzwonu. Wreszcie dźwięk urwał się jak ucięty, a runy wokół przejscia zaczęły rozbłyskiwać jedna po drugiej. Przez moment cały półokrąg lśnił krwistoczerwonym światłem, po czym równocześnie wszystkie znaki zgasły. Nawet najmniej wrażliwi na moc poczuli podmuch potężnej magii towarzyszący wypaleniu się run. W ciszy i półmroku wszyscy czekali co się stanie… lecz nic się nie wydarzyło. No, może poza tym, że Helfdan jeszcze bardziej przybliżył się do wyjścia - był pewien, że koncert Jargo słychać było aż w Podmroku.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 16-11-2013 o 23:52.
Sayane jest offline