Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 23:26   #15
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację


Słysząc kolejne pytania lekarz jedynie westchnął. Popatrzył na sufit, następnie spojrzał na szanowną czwóreczkę. Z jego twarzy można było jedynie wyczytać znudzenie. Odpalił już piątego przy nich papierosa i powiedział niewyraźnie trzymając cały czas fajkę w ustach:
- Dzieciak jest uniwersalnym biorcą. Dodatkowo urodził się już pod wpływem promieniowania. Ma nieco bardziej odporny na wszelkie niezgodności organizm. Jak widać atomówki przyniosły jednak jakieś korzyści. Jak się serducho nie przyjmie to pójdziecie po kolejne i tyle. Mało to dzieciaków na ulicach Filadelfii?
Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Bryana. Przez parę sekund duchowny mógł ujrzeć coś w stylu współczucia.
- Zaufajcie mi, musicie zaakceptować nową rzeczywitość. Skończyła się sąsiedzka pomoc, nie ma już dobrych ludzi, którzy bezinteresownie wyciągną do was dłoń. My to robimy, bo wasze akta wyglądają na przydatne. Skoro tak bardzo chcecie pogadać z Robem, to chodźcie. - powiedział wskazując na drzwi.


Piętro wyżej znajdowało się biuro ich ‘szefa’. Na ścianie wisiała poszarpana mapa stanu, był nawet regał z książkami. Potargane okładki, zżółkłe strony, tytuły w ogóle ze sobą nie związane. Obok książki kucharskiej leżała Biblia. Miała złamaną okładkę, część stron była wyrwana. Materiałowa czerwona zakładka zwisała z półki. Wyglądało to jakby księga krwawiła w agonii. W rogu pokoju, przy balkonie z popękanymi szybami siedział on. Starszy mężczyzna, ubrany w zachowaną w dobrym stanie marynarkę. Bri czuła nawet jego zapach. Znała go, drogi Holywoodzki perfum. Jeśli ich obawy były prawdziwe, to takie cudo obecnie musiało być warte majątek. Przynajmniej w wyższych sferach, bo wałęsający się biedacy prawdopodobnie wypiliby pachnidło w nadziei, że jest to jakiś alkohol

Rob przyjrzał się wszystkim, a następnie rzucił okiem na lekarza. Ten bez słowa skinął głową i wyszedł. Gdy tylko drzwi zamknęły się, można było zza nich usłyszeć używaną zapalniczkę.

Mężczyzna za biurkiem wstał. Przyjrzał się wszystkim jeszcze raz. Wyglądało to jak w filmie ‘Gladiator’, który część z nich znała bardzo dobrze. Przyglądał się jak towarowi, który właśnie próbuje wcisnąć mu handlarz niewolników. W końcu została przerwana niezręczna cisza.
- No więc czego ode mnie chcecie? Moi ludzie ocalili wasze dupska. Nie wzięliśmy nawet wam rzeczy. Jakieś zastrzeżenia czy co? Nie bardzo rozumiem, czemu macie takie miny. - w jego głosie słyszalna była pretensja. Nie podobało mu się, że ktoś marnuje jego czas.
Usiadł na swoim zniszczonym fotelu i czekał.
 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 17-11-2013 o 03:08.
Aeshadiv jest offline